Logo Przewdonik Katolicki

Świeccy odpowiedzialni za Kościół

Monika Białkowska
fot. Osvaldo Villarroel/EPA

Kiedy hierarchie niektórych krajów zmagają się z kryzysami, odpowiedzialność za Kościół chcą podzielać świeccy. Tak dzieje się w Chile, tak dzieje się w Hiszpanii, tak dziać się zaczyna również w Polsce.

Chile bez zaufania
Kościołem w Chile wstrząsnął skandal dotyczący wykorzystania nieletnich na ogromną skalę. O przestępstwa oskarżonych zostało ponad dwustu księży, braci i sióstr zakonnych oraz ośmiu biskupów. Na biskupach ciążyła również wina tuszowania przestępstw, popełnianych przez księży. Papież zlecił sporządzenie raportu. W maju ubiegłego roku biskupi Chile spotkali się z papieżem, a następnie wszyscy złożyli rezygnację z urzędów. Część z tych rezygnacji Franciszek przyjął. Kilku biskupów musiało odejść ze stanu kapłańskiego. Obecnie na ich miejsce mianuje administratorów, zwykle cieszących się zaufaniem zakonników – wszyscy jednak mają świadomość, że są to rozwiązania tymczasowe. 
– Kilka tygodni temu odwiedzili nas współbracia z Chile – mówi o. Kasper Kaproń OFM, pracujący w Boliwii. – Gdy pytałem ich o sytuację, mówili: „Jesteśmy w takim kryzysie, że naprawdę nie wiemy, do czego to nas wszystkich zaprowadzi”. Kościół w wymiarze instytucjonalnym stracił swój autorytet i teraz próbuje swoją wiarygodność jakoś odbudować. 
Utratę tego autorytetu potwierdzają przeprowadzone w ubiegłym roku badania opinii publicznej. Wykazały one, że to właśnie Kościół jest instytucją cieszącą się zaufaniem społecznym – aż 81 proc. Chilijczyków mówi o nim z dezaprobatą. Dla porównania (również z polskimi nastrojami) brak zaufania dla parlamentu deklaruje „tylko” 64 proc. mieszkańców kraju: ludzie z dwojga złego wolą ufać politykom niż biskupom.
Wygląda na sytuację beznadziejną? Owszem. W sytuacji tak powszechnego braku zaufania trudno sobie wyobrazić drogę jego odbudowania. 

Nie jesteśmy wrogami
Po zbiorowej rezygnacji biskupów w Kościele w Chile odezwali się świeccy. Nie ukrywali – ich głos był głosem buntu. Nieformalnym liderem został Juan Carlos Cruz. Cruz jako dziecko przez osiem lat był molestowany przez księdza Kardimę, cieszącego się wówczas olbrzymim szacunkiem i zaufaniem. Przez długi czas lekceważono jego skargi. Od jednego z kardynałów usłyszał, że nie może być ofiarą – bo jest gejem i mogło mu się to podobać. Również papież początkowo odrzucał wysuwane przez niego oskarżenia wobec ks. Kardimy. Dopiero kiedy watykańskie śledztwo potwierdziło słowa Cruza, papież zadzwonił, żeby zaprosić go na prywatne spotkanie. Rozmawiali przez trzy godziny, a papież prosił Cruza o wybaczenie. – Kim jestem, żeby nie dać mu drugiej szansy? – pytał potem Cruz. – Czułem się, jakbym reprezentował wielu mężczyzn i kobiet w różnym wieku, nawet tych, którzy popełnili samobójstwo, którzy są chorzy i zmęczeni czekaniem, którzy chodzą z tym wstydem w swoich ciałach. Chcemy uczynić to spotkanie początkiem końca tej kultury nadużyć. 
Równie ważne są jednak inne słowa Cruza: –  Kościół musi zmienić sposób myślenia, w którym ofiary są wrogami Kościoła i chcą zniszczyć Kościół. Jest zupełnie odwrotnie. Jest wielu ludzi, którzy zostali zranieni przez Kościół, a mimo to nadal chcą iść naprzód i nazywać się katolikami. 

Nietypowy „synod”
Po tym, jak skandal wybuchł, a wszyscy biskupi Chile złożyli rezygnację, świeckich (czemu trudno się dziwić) ogarnął gniew. To właśnie z tego gniewu i osłabionej wiarygodności episkopatu zrodziła się myśl o zwołaniu tzw. Synodu Świeckich. W dokumencie zwołującym to zgromadzenie zapisano mocne słowa: „Autorytaryzm w Kościele, praktyki patriarchalne, klerykalizm będący źródłem wielu nadużyć seksualnych i nadużyć władzy, kultura ukrywania stworzona przez biskupów wpłynęły na wiarę ludu Bożego. Dlatego postanowiliśmy słuchać i rozmawiać: iść od bólu do nadziei”. 
Synod nie jest zamknięty dla żadnego człowieka, żadnej grupy, ruchu czy parafii. Duchowni również byli zaproszeni, ale jako goście, którzy na synodzie słuchają, a nie mówią. Dlatego trudno to zgromadzenie nazwać dosłownie synodem, jak chcą tego organizatorzy. W tradycji Kościoła terminem „synod” określa się przede wszystkim zgromadzenia biskupów. Tutaj jednak użyto tej nazwy, na pewno na wyrost, tylko po to, aby podkreślić wagę tego wydarzenia. 
Spotkanie otwierające synod odbyło się w styczniu bieżącego roku. Wzięło w nim udział 350 osób. Na jego zakończenie uczestnicy podpisali deklarację. „My, świeckie i świeccy, uczennice i uczniowie Jezusa (…) postanowiliśmy zainicjować proces dialogu i uczestnictwa, który sprzyja analizie obecnego stanu Kościoła katolickiego w Chile i promuje marzenie o Kościele wspólnot, które służą budowaniu Królestwa Bożego w naszym kraju”.

„My jesteśmy Kościołem”?
Skojarzenia ludzi z Europy mogą tu być niepokojące. W 1996 r. w Rzymie powstał międzynarodowy ruch „My jesteśmy Kościołem” – w kolejnych krajach zdobywał zwolenników głównie po aferach pedofilskich. Jego celem było wywieranie nacisku na hierarchię, by odnawiała ona Kościół na fundamentach Soboru Watykańskiego II. Członkowie ruchu nie tylko kontestowali Kościół hierarchiczny, ale i domagali się jego reformy. W Austrii doprowadzili między innymi do dymisji kardynała związanego z aferą pedofilską. Wśród postulatów proponowanego przez nich „referendum kościelnego” jest między innymi równouprawnienie wszystkich wierzących i przezwyciężenie przepaści między duchownymi a świeckimi, współdecydowanie Kościoła lokalnego przy wyborze biskupa, powołanie diakonatu stałego kobiet i umożliwienie im przyjmowania święceń kapłańskich, dobrowolność celibatu, uznanie prymatu sumienia w sferze etyki seksualnej, udzielanie komunii rozwiedzionym czy interkomunia z protestantami. W 2014 r. przewodnicząca i współzałożycielka ruchu wraz z mężem została przez papieża Franciszka ekskomunikowana. 
Czy Chile nie idzie tą samą drogą donikąd?

Ta droga jest inna
„My jesteśmy Kościołem” z Synodem Świeckich w Chile łączy na pewno pełen gniewu początek. Różni jednak nie tylko sytuacja wyjściowa (Kościół w Chile znajduje się w naprawdę dramatycznej sytuacji bezwładu, czego o Kościele w Europie nie można powiedzieć), ale też rozwój sytuacji i sposób szukania rozwiązań.
Świeccy w Chile zabrali głos – i zostali wysłuchani, co sprawiło, że zarówno w świeckich, jak i w hierarchii Kościoła rodzi się nadzieja, że wspólnymi siłami uda się wyprowadzić Kościół z kryzysu. Świeccy zobaczyli, że Kościół w Rzymie nie zamiata sprawy pod dywan, ale staje po ich stronie i podejmuje naprawdę poważne kroki w celu naprawy sytuacji – o którą to naprawę również oni się upominają. Co więcej, działania świeckich w Chile i Rzymie, choć od siebie niezależnie, są wręcz równoległe: decyzje Rzymu odpowiadają oczekiwaniom świeckich. Głos świeckich nie jest więc traktowany jako sianie fermentu czy działanie na niekorzyść Kościoła, a raczej jako próba brania w ręce tego, co się już rozsypało, a co trzeba ratować. Jest głosem w kontrze do sytuacji, ale nie w kontrze do samego Kościoła. Ani w zamierzeniach świeckich, ani w odbiorze hierarchii nie był zamachem na struktury Kościoła 
Bp Celestino Aós OFM CAP., administrator archidiecezji Santiago, obejmując diecezję, mówił: „Siostry i bracia: nie czekajmy na świat idealny, idealną społeczność, idealnego ucznia lub idealnego biskupa, aby odtąd zacząć żyć chrześcijaństwem i ewangelizować. Pomagajmy sobie nawzajem i pod opieką Maryi Panny zawsze czyńmy dobrze wszystkim”.
Taka jest linia działania Kościoła świeckich i Kościoła hierarchicznego w Chile: powoli, bez wzajemnych oskarżeń próbować odbudowywać to, co upadło – ze świadomością, że gotowej recepty na to, jak uzdrowić sytuację, nie ma nikt. Tę receptę trzeba dopiero wspólnie wypracować. 
Świeccy mówią, biskupi chcą słuchać
Podobna inicjatywa rodzi się również z Europie, w Hiszpanii. Na luty 2020 r. zwołany tam został Narodowy Kongres Świeckich. Jego Organizację zleciła Konferencja Episkopatu Hiszpanii swojej Komisji Apostolstwa Świeckich, ale już w założeniach jest, że mówić na kongresie mają świeccy – a biskupi mają słuchać. Dolores Garcia, prezes Forum Świeckich, podkreśla, że zależy jej, żeby kongres nie pozostał inicjatywą jedynie na papierze. Świeccy nie są bowiem w Kościele celem ewangelizacyjnej misji duchownych, ale wspólnie z duchownymi odpowiadają za dzieło ewangelizacji świata. Pilnie potrzeba zatem odejścia od rozumienia świeckich jako konsumentów działalności Kościoła, do postrzegania ich jako jej współtwórców. 
Na początku marca bieżącego roku odbyło się już pierwsze spotkanie delegatów. Do października 2019 r. w diecezjach trwać będą rozmowy przedkongresowe, oparte na rozważaniu Gaudete et exsultate – adhortacji papieża Franciszka o powołaniu do świętości w świecie współczesnym. Przygotowany zostanie również projekt dokumentu na temat świeckich w Kościele oraz dokumenty robocze. Drugim etapem będzie sam kongres, zaplanowany na 14–16 lutego 2020 r. Ostatni, trzeci etap polegać będzie na określeniu kierunków działalności świeckich. – Chcemy żyć synodalnością i świecką współodpowiedzialnością – piszą organizatorzy kongresu. – Jesteśmy członkami ludu Bożego, wezwanego wraz z naszymi pasterzami do misji w Kościele i świecie.
To nie jest rewolucja. To droga dorastania świeckich do zadań, które stały przed nimi od zawsze. 

Bo tak trzeba
W Polsce o Synodzie Świeckich nikt nie mówi, daleko nam do kryzysu na miarę Chile. Ale czymże innym, jeśli nie autonomicznym i niezależnym działaniem świeckich dla Kościoła, wzięciem odpowiedzialności za trwający kryzys i próbą wychodzenia z niego – ani nie na polecenie biskupów, ani nie przeciwko nim, a raczej we wspólnej sprawie – jest choćby inicjatywa „Zranieni w Kościele”? Jej najważniejszym elementem jest uruchomienie telefonu wsparcia dla wszystkich, którzy zostali skrzywdzeni przemocą seksualną przez księży. Dotychczas odbyły się trzy dyżury telefoniczne (przypomnijmy: pod numer 800 280 900 dzwonić można w każdy wtorek od 19.00 do 22.00). Telefony odbierają psychologowie świeccy, świeccy są również inicjatorami infolinii (to dzieło Klubu Inteligencji Katolickiej w Warszawie, Laboratorium „Więzi” oraz fundacji Pomocy Psychologicznej Pracownia Dialogu). Pytany o powód jej stworzenia Zbigniew Nosowski, rzecznik inicjatywy, odpowiada: – Bo czujemy się współodpowiedzialni. Zrobiliśmy to, bo taka jest potrzeba.
Nosowski tłumaczy również, że jego i innych celem nie jest recenzowanie biskupów, ale danie wsparcia konkretnym osobom, które zostały skrzywdzone. 
Chciałoby się powiedzieć: po prostu. Taka jest potrzeba w Kościele, więc świeccy na nią odpowiadają. 

Szukanie złotego środka
Warszawska inicjatywa – podobnie jak w Chile czy w Hiszpanii – nie jest wbrew biskupom. W wywiadzie udzielonym KAI abp Tadeusz Wojda mówił: – W Polsce stopniowo dojrzewa świadomość, że ludzie świeccy nie tylko „należą do Kościoła”, ale „są Kościołem”. Wskazał na to Sobór Watykański II. Zmiana świadomości musi się dokonać zarówno wśród kapłanów, osób konsekrowanych, jak i u ludzi świeckich. Niedocenienie świeckich jest u nas jednym z elementów dziedzictwa komunizmu, kiedy zamykano się na świeckich, bo wszędzie mogli być donosiciele. Jest to mentalność, która mocno zaważyła na polskim społeczeństwie i niestety wciąż jeszcze pokutuje w Kościele. (…) Z pewnością potrzebujemy większego zaangażowania świeckich, ale z zachowaniem złotego środka, aby nie doszło do tego, co stało się na Zachodzie, zwłaszcza w krajach języka niemieckiego. Dokonał się tam niezdrowy proces „klerykalizacji świeckich” i „zeświecczenia kleru”. Świeccy przejęli w Kościele właściwie wszystko, a z kolei księża starają się maksymalnie dostosować do „świeckiego” życia, zapominając o swoim duchowym autorytecie. (…) Jest to związane z mentalnością: „my i wy”, która jest błędna, gdyż powinna zakładać harmonijną współpracę.

Wszyscy jesteśmy „my”
Papież Franciszek oczekuje od nas odważnych pomysłów – zwłaszcza w kontekście tak trudnych problemów współczesnego Kościoła. Odważne pomysły niosą ze sobą ryzyko. Tu polegać ono może między innymi na pokusie budowania „Kościoła bez biskupów” lub nawet „Kościoła wbrew biskupom”, jak stało się to w przypadku ruchu „My jesteśmy Kościołem”. Oczywiste jest, że nie o to chodzi. Kościół jest wspólnotą duchownych i świeckich i zawsze taką pozostanie. Nikt inny oprócz biskupów nie gwarantuje wspólnocie trwania w jedności z papieżem i całym Kościołem. To biskup również ponosi ostateczną odpowiedzialność za kształt Kościoła lokalnego, jego wierność Ewangelii i łączność z Piotrem. Odpowiedzialność ta nie może jednak oznaczać impregnacji na głos świeckich ani wyłączenia ich z procesów decyzyjnych. Świeccy i biskupi powoli zaczynają to rozumieć. 
Kryzysy w Kościele nie są rzeczą nową, ale nigdy wcześniej tak bardzo nie uderzały one w wiarygodność duchownych. Świeccy, którzy kochają Kościół, a jednocześnie wsłuchani są w świat, w którym żyją, wiedzą, że muszą zacząć mówić także oni. Nie przeciwko biskupom. Nie w mentalności podziału na „my” i „wy”. W harmonijnej współpracy, w której każde ręce na zagrożonym pokładzie są cenne. 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki