Wojna w Ukrainie ma oczywisty i ważny wymiar religijny i to w kilku aspektach. Niektóre są oczywiste i wyraźnie widoczne, inne nieco ukryte, ale także bardzo istotne.
Rosyjska agresja wyzwoliła modlitewny zryw w Ukrainie, Europie i na całym świecie. W domach i kościołach ludzie modlą się o pokój na Ukrainie, o męstwo dla wojska i bezpieczeństwo dla wycieńczonych cywilów, o rodziny opłakujące zabitych bliskich, o zbawienie dla tych, którzy stracili życie. A także o to, by uciekinierzy z obleganego kraju trafili do miejsca schronienia i doświadczyli braterskiej pomocy w nowych warunkach. Takie modlitwy od początku inwazji toczą się w Polsce, a towarzyszy im pospolite ruszenie konkretnych inicjatyw pomocowych.
Wyraźnie widać też działania Franciszka, który tuż po inwazji nie zawahał się złożyć wizyty w ambasadzie Rosji przy Stolicy Apostolskiej, a w niedzielę zaapelował o zapewnienie korytarzy humanitarnych oraz zagwarantowanie i ułatwienie dostępu z pomocą, „aby przynieść życiodajną pomoc naszym braciom i siostrom gnębionym bombami i strachem”.
Widocznym, choć przygnębiającym sygnałem jest postawa Cyryla, prawosławnego patriarchy Moskwy i Wszechrusi. Wciąż nie reaguje on na słane z całego świata od przedstawicieli Kościołów chrześcijańskich (w tym z Polski) prośby o wpłynięcie na Putina, by ten zakończył agresję przynoszącą śmierć także wśród ludności cywilnej. Tymczasem w niedzielę Cyryl otwarcie poparł najeźdźców. Coraz jaśniej widać, że patriarcha jest raczej figurą polityczną niż przywódcą religijnym. Zaczyna to dostrzegać także Ukraiński Kościół Prawosławny Patriarchatu Moskiewskiego, bowiem niektóre diecezje nie wymieniają już podczas liturgii imienia Cyryla. Zapewne część wiernych pozostanie przy patriarchacie, ale prawosławie w obydwu tych krajach nie będzie już chyba takie samo.
To wszystko widać gołym okiem. Ale myślę, że wielu z nas szuka dziś jakiejś duchowej perspektywy, pozwalającej zrozumieć, co się dzieje, i odnaleźć w tym mroku znaki chrześcijańskiej nadziei. Zachęcam więc do wczytania się w fatimskie przesłanie Matki Bożej i Jej prośbę o powierzenie Rosji Jej opiece (uczynił to w 1984 r. Jan Paweł II na placu św. Piotra). Katolicy w Polsce i na całym świecie winni dziś powrócić do gorącej modlitwy o owoce tego zawierzenia. A także zagłębić się w Dzienniczku św. Faustyny w sens zapisanego tam przesłania Jezusa, choćby tych słów: „Niech pozna cała ludzkość niezgłębione miłosierdzie Moje. Jest to znak na czasy ostateczne, po nim nadejdzie dzień sprawiedliwy”.
Podczas kanonizacji s. Faustyny Jan Paweł II mówił: „Co przyniosą nam nadchodzące lata? Jaka będzie przyszłość człowieka na ziemi? Nie jest nam dane to wiedzieć. Jest jednak pewne, że obok kolejnych sukcesów nie zabraknie niestety także doświadczeń bolesnych”. Kończąc homilię, papież powiedział: „Prosty akt zawierzenia Jezusowi przebija najgęstsze chmury i sprawia, że promień światła przenika do życia każdego człowieka. Jezu, ufam Tobie”. Słowa na dziś, słowa na zawsze.