Czy patriarcha Cyryl stanie przed „międzynarodowym trybunałem kościelnym”? Tego właśnie domaga się kilkuset księży Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego, pozostającego w strukturach patriarchatu moskiewskiego. Nie zawahali się publicznie skrytykować Cyryla za jego otwarte poparcie udzielane rosyjskiej agresji na Ukrainę, zaś głoszoną przez patriarchę doktrynę „rosyjskiego świata” określili jako heretycką.
Nie wiadomo, czy taki międzynarodowy trybunał rzeczywiście zbierze się i dokona osądu Cyryla. Pewne jest, że świat prawosławny zatrząsł się w posadach oraz to, że nie będzie on już taki sam, choć jego nowy kształt nie wyłoni się natychmiast.
W każdym razie inicjatywa duchownych z Ukrainy, wymagająca niewątpliwie odwagi, jest godna zauważenia i docenienia. Ci, którzy potępili postawę patriarchy moskiewskiego i całej Rusi, broniąc czystości prawosławnej doktryny, bronią także wizerunku prawosławia w świecie. Myślę, że to sprawa istotna także dla nas, katolików. Bo ważne jest, byśmy nie utożsamiali Cyryla z całym prawosławiem. Pomimo bowiem szczególnego znaczenia patriarchatu moskiewskiego – prawosławie niejedno ma imię. I niejedno oblicze. Bardzo bym chciał, by współczesnemu światu – w tym chrześcijanom wszelkich wyznań – prawosławie nie kojarzyło się z twarzą Cyryla, lecz Bartłomieja – ekumenicznego patriarchy Konstantynopola, honorowego zwierzchnika światowego prawosławia. Myślę, że dla tego autentycznego lidera duchowego to, co wyczynia Cyryl, doszukując się w toczonej w Ukrainie wojnie znamion „metafizycznej” wręcz walki dobra ze złem, musi być czymś niezwykle bolesnym.
Jak wiele dzieli patriarchę Moskwy, który sprowadził się do roli klakiera Putina, od tego wyrafinowanego duchowo i intelektualnie człowieka – otwartego, przyjaznego, głębokiego. Cyryl wspiera agresję na Ukrainę, Bartłomiej zaś niedawno przyjechał do Polski, by dodać otuchy ukraińskim uchodźcom… Warto wspomnieć, że kolejni patriarchowie Konstantynopola, w przeciwieństwie do patriarchów Moskwy i Wszechrusi, utrzymują relacje z papieżami i nie mają oporów, by wspólnie z nimi modlić się o jedność chrześcijan. Zapewne wynika to także z ich wyraźnie odmiennego podejścia do władzy świeckiej, zwłaszcza wszelkich sojuszy Kościoła z państwem. Bartłomiej zdecydowanie przed tym przestrzega, Cyryl zaś wiernie takiemu sojuszowi służy, i to bez względu na cenę, nawet wierności nauce własnego Kościoła.
Wciąż pamiętam wywiad, jakiego Bartłomiej udzielił mi ponad 20 lat temu, w swojej siedzibie w stambulskim Fanarze. Pomimo że w jego słowach pobrzmiewały także echa tradycyjnej prawosławnej krytyki katolicyzmu (znanej choćby z powieści i publicystyki Dostojewskiego), ani przez moment nie miałem wątpliwości, że słucham człowieka wielkiego ducha i intelektu.
Tak, prawosławie niejedno ma imię. Mam głęboką nadzieję, że obecne ekscesy patriarchy Moskwy nie zniechęcą nas do prawosławia jako takiego. Ono na to nie zasługuje, po prostu. A jeśli chodzi o jego twarze, to zapamiętajmy tę Bartłomieja.