Ekaterina Glazkova jest obecnie najbardziej znaną i popularną w Polsce rosyjską artystką. Niestety, choć widzimy jej dzieło kilka razy dziennie, to nazwisko wciąż jest mało znane. Młodziutka Ekaterina nie jest zadowolona z tej popularności. Kto by pomyślał, że namalowana kilka lat temu skromna akwarelka o cudnym i wzruszającym przesłaniu, stanie się wizerunkiem spotykanym na każdej ulicy chyba wszystkich większych polskich miastach. Do tego dochodzą billboardy ustawione wzdłuż autostrad i mniejszych dróg. Ekaterina powinna czuć się dumna. A jednak nie.
Pewnie się już Państwo domyślają o co chodzi. O grafikę przedstawiającą bobaska w łonie matki, a łono ma kształt serca. Glazkova poddała swój rysunek obróbce graficznej i umieściła w internetowym banku wizerunków. Są ich tam miliony. To właśnie tam fotoedytorzy czasopism, projektanci okładek do książek oraz twórcy reklam szukają fotografii ilustrujących przekaz. Oczywiście nie za darmo, za zdjęcie trzeba zapłacić. Każdy, kto umieszcza swoją pracę na portalu Shutterstock, wie, że za jej użycie dostanie pieniądze. I że każdy, kto za nią zapłaci, będzie jej mógł używać jak chce.
Fundacja Nasze Dzieci – Edukacja, Zdrowie, Wiara za własne pieniądze kupiła grafikę Ekateriny, ponieważ najbardziej odpowiadała celowi, do jakiego miała zostać użyta. Cała kampania reklamowa polegała na tym, że najpierw obwieszono miasta plakatami z samą grafiką, bez żadnych napisów. A że był to okres proaborcyjnych marszów i protestów, potraktowano te plakaty jako antyaborcyjną akcję.
Muszę przyznać, że jeśli taki był zamiar fundacji, to niezwykle udany i nie wiem, na co się oburzać. Nie epatował okrucieństwem, tylko miłością do dziecka. Sama artystka opisała swoje dzieło m.in. takimi hasłami: łono, macierzyństwo, rodzicielstwo, kobieta, dziecko, nienarodzone, życie, noworodek, mama. Ale do artystki napisał ktoś z Polski, pytając, jak się czuje w sytuacji, gdy jej plakat używany jest w walce przeciw organizacjom pro-choice. No bo przecież nie można na każdym kroku oglądać wielkiego serca z dzieckiem wewnątrz, bo to już ekstremizm prawicowy. A ona odpisała, że źle się czuje z tego powodu, bo jej rysunek nie jest antyaborcyjny. Żeby się zrehabilitować w oczach polskich kobiet, przedstawiła im błyskawicę z wrysowaną w nią postacią kobiety – takiej odważnej, seksownej bojowniczki.
Tymczasem nadszedł w kampanii czas na kolejny krok. Tym razem pojawił się napis. Okazało się, że to kampania reklamująca hospicja perinatalne. Ciekawa jestem, czy Glazkova wciąż się nie zgadza z takim użyciem jej pracy i czy zwolennicy pro-choice nadal uważają ten plakat za przejaw prawicowego ekstremizmu.