Wiemy, jak mocno wpłynęły one na życie Polaków i jak gruntownie przemieniły obraz świata. Kiedy w czerwcu 1979 r. słuchałem tych słów, stojąc na placu Zwycięstwa, miałem poczucie, że coś się musi zmienić, że nie będzie już tak samo, że na naszych oczach pisze się jakaś wielka historia. Oczywiście nie miałem pojęcia, co się może stać, ale czułem, że te słowa, wypowiedziane w czasach deficytu nadziei, raptem, w jakiś cudowny sposób uzupełniają ten brak, i że ta jej „nadwyżkowa” wręcz dawka zaowocuje czymś nadzwyczajnym. I tak się stało, i to bardzo szybko.
Choć dziś cieszymy się wolnością, to jesteśmy podzieleni zdecydowanie bardziej niż w czasach komuny, kiedy to papież z Polski wołał o odnowę oblicza „tej ziemi”. Ale jestem pewny, że także nadchodząca beatyfikacja niesie ze sobą wielki potencjał duchowej odnowy. Życiowe drogi obydwu postaci, wybory i słowa, które pozostawili, powinniśmy traktować jako lekarstwo na nasze czasy, a beatyfikację – jako okazję do przyjrzenia się ich duchowym testamentom. Bo przecież żadna beatyfikacja nie jest „nagrodą” dla postaci wynoszonych na ołtarze, lecz przede wszystkim zobowiązaniem, jakie Kościół nakłada na żyjących, by starali się pójść ich śladem.
Co zatem nowi błogosławieni, którzy – jak zaświadczają ongiś z nimi współpracujący – byli niezwyczajni i bardzo zwyczajni zarazem, mówią do nas dziś? Z ogromnej spuścizny kard. Wyszyńskiego warto przypomnieć jego troskę o budowanie właściwych relacji społecznych. Niezwykle aktualnie brzmi napisane ponad 50 lat temu ABC Społecznej Krucjaty Miłości – sprawia wręcz wrażenie opracowanego w ostatnim czasie remedium na chore polskie relacje. Te dziesięć mądrych wskazań, rozpoczynających się od zachęty: „Szanuj każdego człowieka, bo Chrystus w nim żyje. Bądź wrażliwy na drugiego człowieka, twojego brata (siostrę)”, nabiera szczególnej aktualności.
O ile jednak słowa prymasa są już jakoś tam zakorzenione w zbiorowej wyobraźni, o tyle wydobycia na światło dzienne wymaga przesłanie Matki Czackiej. Pięknie pisała o modlitwie, cierpieniu, chrześcijańskim przeżywaniu codzienności. Trzeźwo przestrzegała przed pychą i pułapkami niejednej „duszy pobożnej”: „Na ustach ich wiele słów o Bogu, a w duszy ich pustka, zamieszanie i ciemności, a w obcowaniu z bliźnimi brak miłości, sądy zuchwałe a często pogarda i ton wyższości. Biedne te dusze robią wrażenie, jakby gęś chciała udawać łabędzia”. Była niewidząca, a jednak widziała wyraźniej niż my, cieszący się wzrokiem. Jej myśli są głębokie, a jednocześnie proste, bez cienia religijnej egzaltacji.
Słowa polskich proroków mogą znów odnowić oblicze „tej ziemi”, jak wtedy, ponad 40 lat temu. A może tak się stać, jeśli ta beatyfikacja ożywi wśród nas nieśmiertelne wskazania dwojga polskich błogosławionych.