Także dlatego, że zastanawiali się nad nim wszyscy, z którymi, niejako za kulisami uroczystości, dane mi było rozmawiać: księża, siostry, biskupi, rodzina Prymasa Tysiąclecia, współsiostry Matki Czackiej.
Wszyscy byli zgodni: na pewno nic nie zmieni się automatycznie: ani nasze poranione relacje społeczne, ani życie polityczne, ani przeżywający kryzys Kościół nie odmienią się ot tak, po prostu, nazajutrz po beatyfikacji. Natomiast – i tu wszyscy byli zgodni – dużo może się zmienić, jeśli każdy postara się, by coś z przesłania nowych polskich błogosławionych zakiełkowało i zaowocowało najpierw w nim samym. A wówczas i nasze otoczenie się zmieni – o czym przekonywał nie kto inny, jak kard. Wyszyński.
W rozmowach w dniu beatyfikacji jeden motyw brzmiał wyjątkowo wyraźnie: czy uda się trafić z przesłaniem dwojga błogosławionych do ludzi młodych? Czy oni ich poczują, wezmą za swoich, uznając, że mogą być towarzyszami ich drogi tu i teraz? No bo przecież upłynęło tyle czasu, zmieniła się Polska i świat. Kościół jest co prawda ten sam, ale przecież nie taki sam jak ten, w którym żyli ci dwoje.
A przecież ich przesłanie jest jak najbardziej aktualne. Problem polega na tym, że nad prymasem ciąży wizerunek pomnikowego interreksa, a matka Czacka jest – powiedzmy to sobie szczerze – znana dosyć słabo. Obydwoje funkcjonują może w miarę dobrze w świadomości praktykujących katolików (choć pisząc to, ręka mi zadrżała), ale na pewno ich uniwersalne przesłanie mogłoby – jestem pewien! – stać się duchową i intelektualną strawą dla nas wszystkich, także dla młodych. Smuci, że główne media nie potraktowały tych postaci tak, jak na to zasługują. Można powiedzieć, że obydwoje padli ofiarą obecnego tam antykościelnego resentymentu (czyżby, nawiasem mówiąc, uległ mu również nieobecny na beatyfikacji prezydent stolicy?). Tymczasem, nawet osoby luźno związane z Kościołem, mogłyby z obydwu postaci czerpać garściami.
Na przykład życie i teksty matki Czackiej to rewelacyjny materiał dla feministek (nie tylko katolickich), które mogłyby się odnaleźć w losach tej pełnej pasji i determinacji hrabianki, która jako 22-latka utraciwszy wzrok, poświęciła się – i to tak skutecznie – niewidomym. W dodatku w czasach, gdy takie osoby były wypychane na margines społeczeństwa.
A dzieło prymasa? No przecież jego ABC Społecznej Krucjaty Miłości to wspaniały tekst o walorach jak najbardziej uniwersalnych, którego przesłanie także daleko wykracza poza krąg osób religijnych. To jego testament, który charakterem przypominać może Dezyderatę – najsłynniejszą może pieśń Piwnicy pod Baranami.
Mam jednak nadzieję, że wcześniej czy później przesłanie tych dwojga trafi do naszych głów i serc. Im szerzej zostanie przeżyte i wcielone w życie, tym mocniej zmieni się świat wokół nas.