Logo Przewdonik Katolicki

Obecność niweluje stereotypy

Weronika Frąckiewicz
fot. Florian Gaertner Photothek/Getty-Images

Rozmowa z prof. Piotrem Szukalskim o przeszłych obliczach starości, dystansie, który wprowadza zamęt, i pracy, w której warto szukać innych rozwiązań.

Starość jest bardziej stanem naturalnym, wynikającym ze zmian fizycznych, czy konceptem społecznym, w który młodsze pokolenie próbuje wpisać to starsze, nie mogąc dopasować go do siebie?
– Tak naprawdę można szukać rożnych interpretacji okresu starości. Gdy mówimy, że ,,starość się Bogu nie udała”, odnosimy się do negatywnej oceny, której konsekwencją jest patrzenie na osoby starsze tylko przez pryzmat ich braków. Jest to dziś dość charakterystyczne podejście do starości i do seniorów. Na przestrzeni wieków wyglądało ono różnie, więc nie ulegajmy w tej kwestii prezentyzmowi: nie można uznawać, że to, co jest dziś, było i będzie zawsze. Kiedyś w mniejszym stopniu starość była utożsamiana z wątkiem fizycznym i kondycyjnym, a w większym z wątkiem duchowo-mentalnym. Nie była ona postrzegana tylko jako okres fizycznego upadku, ale przede wszystkim jako etap dojrzałości, mądrości. Nasi przodkowie swoją wiedzę czerpali głównie z doświadczenia życiowego, a wiadomo, że 70-latek więcej zgromadził tej płynącej z życia wiedzy niż 20-latek. Dlatego starość była ceniona jako skarbnica żywej wiedzy. Dziś utraciliśmy tę perspektywę. Umiejętności seniorów stają się powoli staromodnym, niespełniającym naszych wymagań balastem. Mówiąc językiem nauki, mamy dziś, w przypadku osób starszych, do czynienia z silnym zapóźnieniem kulturowym. W pewien sposób nie nadążają oni za tym, czego oczekuje od nich rozwinięta technologicznie codzienność. Przez ten pryzmat bywają oceniani jako mniej dostosowani do tego, co jest.

Co sprawia, że dystans międzypokoleniowy się powiększa?
– Szybki rozwój technologii i zmiany społeczno-obyczajowe są tylko jedną stroną medalu. Według mnie główną przyczyną wzrostu dystansu międzypokoleniowego jest brak bezpośredniego kontaktu. Nie jest to kwestią niefunkcjonowania modelu rodzin wielopokoleniowych, gdyż według historyków, takie w Polsce nigdy nie dominowały. Na większości ziem, które dziś wchodzą w skład państwa polskiego, wzorzec neolokalny był typowy: młode małżeństwo przechodziło ,,na swoje”, to była normą. Jednak bez wątpienia ów kontakt był silniejszy, chociażby częściej się odwiedzano. W związku z tym młodzi mieli zdecydowanie częstszą możliwość obserwowania starszych, rozmawiania z nimi. Istotny jest fakt, że to nie byli tylko wybrani starsi. Dziś przeciętny 5-, 10-latek swoje kontakty z osobami starszymi ogranicza tylko do najbliższej rodziny: dziadków i wujostwa. W przeszłości te kontakty były znacznie szersze, różne pokolenia przenikały się w codzienności. Pamiętajmy, że do końca XIX w. znaczną część czynności zawodowych wykonywało się poza warsztatem pracy, gdyż był on mały. Prace manualne praktycznie wykonywano na oczach wszystkich. To umożliwiało naturalne utrzymywanie kontaktów między ludźmi. Dopiero przejście od rzemiosła do manufaktur sprawiło, że miejsca pracy i życia zostały odseparowane. Widziało się również starsze osoby pracujące. Starość obserwowało się w codzienności, żyło się obok niej. Dziś konsekwencją tego, że mamy do czynienia z segregacją ze względu na wiek połączoną z izolacją, jest to, że młodzi w większym stopniu podatni są na uleganie stereotypom na temat tego, jak wygląda starość. Prowadzę zajęcia z gerontologii i zawsze robię tzw. test przymiotników. Pytam studentów, z jakimi przymiotnikami kojarzą im się osoby starsze. W odpowiedzi zazwyczaj słyszę: zrzędliwi, nudni, starodawni, nieżyciowi. Po jakimś czasie wracam do testu i proszę, aby podali przymiotniki kojarzące się z ich osobistymi dziadkami. O ile w pierwszym teście jest przewaga negatywnych przymiotników, o tyle w drugim większość to pozytywy. Gdy pytam, skąd te różnice, zazwyczaj odpowiadają, że ich dziadkowie są wyjątkiem. Wskutek występującej segregacji nie mamy na co dzień możliwości obserwowania innych seniorów poza najbliższymi. W takim wypadku łatwiej jest nam żyć w świecie iluzji niż naszym przodkom, którzy prowadzili obserwację. Jeśli kogoś się nie widziało, to najpewniej był obłożnie chory. Każdy pracował w miarę własnych możliwości, nikt tych możliwości nie oceniał.

Ageizm, któremu przygląda się Pan od strony nauki, a który w naszym społeczeństwie ma się świetnie, to wykluczanie ze względu na wiek. Czy możemy powiedzieć, że główną przyczyną ageizmu jest brak kontaktów społecznych?
– Tak, w dużym stopniu. Występuje u nas ageizm senioralny w pozarodzinnych kontaktach społecznych. W latach 90. Peter Uhlenberg przeprowadził badanie, w którym zapytano ludzi, z jakiej grupy wieku pochodzą osoby spoza rodziny, z którymi utrzymują najczęstszy kontakt. Z reguły były to osoby 5–10 lat starsze. W naszym społeczeństwie mamy głównie kontakty rówieśnicze. A przecież kontakt i oswojenie z ,,obcym” jest najlepszą metodą znoszenie stereotypów. Jeżeli natomiast nie ma kontaktu, to wszystkie stereotypy rozkwitają na podłożu uprzedzeń, narzekań, wyobrażeń.

Niejednokrotnie słyszałam od osób starszych, że czegoś im nie wypada robić, podczas gdy ja wcale nie miałam takiego odczucia. Czy nie jest tak, że to starsi z pewnych obszarów życia sami się wykluczają?
– To, o czym Pani mówi, to normy wieku, czyli pewne społeczne przekonania na temat tego, jakie są właściwe wzorce postępowania na pewnych szczególnych etapach życia. Jeśli spotkamy 5-letnie dziecko tańczące bez powodu, mówimy, że to radosne dziecko, jeżeli tańczy kilkunastolatek, powiemy ze zrozumieniem, że się pewnie zakochał, ale jeśli widzimy 70-latkę tańczącą na środku miasta, stwierdzimy, że jej ,,odbiło”. Normy wieku znakomicie widać na przykładzie ubioru. Wszyscy znamy stygmatyzujące hasło ,,Z tyłu liceum, z przodu muzeum”, które sprawia, że wiele pań po przekroczeniu pewnej granicy wieku nie chce się nadmiernie wyróżniać właśnie z powodu lęku przed oceną. Autodyskryminacja seniorów w dużym stopniu bazuje na przekonaniu, że pewnych rzeczy w pewnym wieku już nie powinno się robić. W efekcie mamy wśród osób starszych do czynienia z pełnym zrozumieniem dyskryminacji wobec seniorów, którzy zachowują się nie tak. Kiedyś kupiłem mojemu ponad 70-letniemu ojcu bluzę z polaru. Namawiałem go, żeby włożył ją, gdy będzie chłodniej. Ojciec obruszył się, twierdząc, że żaden z jego kolegów tak się nie ubiera. W końcu, korzystając z praktycznych dobrodziejstw polaru, zgodził się ją wkładać. Stereotypy, co wypada, a co nie, są w nas mocno zakorzenione. Samowykluczenie ma szerszy zakres, gdyż bazuje nie tylko na przekraczaniu norm wieku, ale w dużym stopniu jest również wynikiem niskich aspiracji i małych oczekiwań wobec siebie. Świat oczekiwań, jak inni się powinni zachowywać w stosunku do ciebie, z wiekiem się zmniejsza, co jest też związane z naturalnym wycofywaniem się z szeregu ról społecznych. Niestety, owo wycofywanie się jest również odzwierciedleniem niedostatków, deficytów, braków, jakich senior doświadcza w swoim życiu, np. z powodu niskiej emerytury. Autodyskryminacja bardzo utrudnia przeciwdziałanie ageizmowi. Trudno przekonać seniora, który wierzy, że jest niedołęgą życiowym i tak jest traktowany, że to jest niesprawiedliwe i trzeba z tym walczyć

Jak nie czytać ageizmu w kluczu poprawności politycznej, która sprawi, że wszystko będzie dla nas nosiło znamiona wykluczania osób starszych? Jak dobrze zdefiniować rolę i pozycję osób starszych w naszym społeczeństwie?
– Receptą jest zindywidualizowana ocena bazująca na w miarę obiektywnych czynnikach. Przede wszystkim przed ageizmem i stereotypami uchroni nas indywidualne podejście do każdej osoby starszej. Jeżeli traktujemy daną osobę jako jednostkę, a nie jako odbijającego wszystkie cechy reprezentanta grupy, będziemy w stanie krok za krokiem wychodzić ze świata stereotypów. Jest to najsensowniejszy sposób walki z ageizmem. Jeżeli będziemy z nim walczyć w imię poprawności politycznej, zaczniemy jedne stereotypy zastępować innymi. Bazując na ocenie jednostki, musimy brać pod uwagę także czynniki, które są naturalne. W pewnym wieku np. czynniki atmosferyczne sprawiają, że są lepsze i gorsze dni. I to jest normalne, nie próbujmy na siłę mówić, że jest inaczej. Zindywidualizowana ocena może również być zniekształcona, jeśli jest dokonywana przez osobę, która ma jednorazowy kontakt z osobą starszą. Wyciąganie wniosków z jednorazowości nie jest miarodajne.

Wielu seniorów największy kryzys swojego dorosłego życia przeżywa w momencie przejścia na emeryturę. Niektórzy zupełnie nie czują się na to gotowi, żałując że ich potencjał zostaje zmarnowany. A z drugiej strony są zawody, np. nauczyciela, w których widać, że starszym osobom trudniej sprostać wyzwaniom zawodowej codzienności.
– Naturalnym stanem rzeczy jest, że w pewnym wieku trudniej przyswajać pewne treści, a warstwa teoretyczna i praktyczna naszych umiejętności nierzadko bywają odzwierciedleniem czegoś sprzed kilku dekad. W Polsce w różnych sektorach zatrudnienia brakuje zarządzania przebiegiem kariery. Praktycznie nie istnieje dostosowanie kariery do konkretnej osoby, do jej chęci, do gotowości poświęcenia pewnej liczby godzin, zmieniającej się sprawności fizycznej i mentalnej. W przypadku szeregu fachów, jak na przykład nauczycieli, często nie widać gotowości do zmiany pozycji zawodowej, lecz z drugiej – nie widać specjalnych możliwości tej zmiany. Strażaków zawodowych wysyłamy na emeryturę po 25 latach pracy, wychodząc z założenia, że nie są na tyle sprawni fizycznie, aby dalej działać. Tymczasem Hiszpanie po latach pracy fizycznej automatycznie przenoszą daną osobę do pracy papierkowej, mniej wymagającej. Straż robi odbiory techniczne nowych budynków, sprawdza systemy zabezpieczeń w budynkach, a przecież do tego nie trzeba sprawności 20-latka. Nasz system zatrudnienia w ogóle się o to nie troszczy.

Osoby starsze, zwłaszcza kobiety, stanowią mocną reprezentację naszych kościołów, co wiąże się z pewnym stereotypowym podejściem, a nawet określeniem: moherowe berety. Czy ageizm wkradł się również w sferę religijną?
– Samoograniczanie kontaktów ze światem zewnętrznym i izolacja w domu sprawiają, że osoby starsze nie za bardzo mają gdzie się spotykać. O ile jeszcze w mniejszych społecznościach jest jakiś ryneczek, na którym wiadomo, że się kogoś spotka, to w wielkich miastach nie ma raczej takiej możliwości. To właśnie kościół jest dla tych osób miejscem, w którym zaspokoją nie tylko potrzeby duchowe, ale i społeczne. Nie dziwmy się, że tak chętnie do niego lgną. Lubię prowadzić zajęcia na uniwersytetach trzeciego wieku, ponieważ nawet jeśli przedłużę zajęcia o kilka minut, to zdecydowana większość nie ma nic przeciwko.

Czy język i to, jak wypowiadamy się o osobach starszych, utwierdza ageizm?
– Słowa niosą nie tylko informacje, ale i nasze nastawienie. W każdym opisie przekazujemy sposób wartościowania rzeczy, zjawiska czy osoby. Senior, staruszek i staruch to za każdym razem ten sam starszy mężczyzna, ale w każdym z tych opisów można wyczuć nastawienie komunikującego: o ile senior jest neutralny, staruszek z odrobiną sympatii, choć także trochę infantylizujący, o tyle staruch jest określeniem zupełnie negatywnym. Język w nieświadomy sposób mówi nam o naszym nastawieniu. Rewolucja często dokonuje się najpierw za pomocą zmiany nazewnictwa, a za nią podąża zmiana nastawienia. Może jeśli zamiast staruch będziemy mówić np. osoba urodzona wcześniej, będzie to pierwszym krokiem do zmiany społecznego stosunku do osób starszych.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki