Przestrzeń wspólnej nadziei, przestrzeń dobra wspólnego” to projekt dokumentu podpisany przez przewodniczącego Rady Społecznej KEP abp. Józefa Kupnego, który zaprezentowano podczas niedawnego zebrania plenarnego biskupów. Tekst będzie więc jeszcze dyskutowany, ale nie wydaje się, by miał ulec znaczącym zmianom.
Bardzo ważne wydaje mi się to, że głos Rady Społecznej nie narzuca „katolickiej” perspektywy pluralistycznemu społeczeństwu. To raczej próba takiego spojrzenia na naszą rzeczywistość społeczną i polityczną, która, po prostu, z wymiaru porządku publicznego nie eliminuje kryteriów moralnych. Ma zatem charakter uniwersalny i dlatego skierowany jest absolutnie do wszystkich. Oby też wszyscy poczuli się jego adresatami. Mam nadzieję, że głos ten nie będzie oceniany jako „mieszanie się Kościoła do polityki”. Chciałbym, by odebrano go jako swoistą mapę drogową, która może pomóc społeczeństwu zaleczyć wskazane przez Radę bolączki i wspólnie rozpocząć nowy, popandemiczny, etap życia.
Polska: co powinniśmy zmienić
Zdaniem autorów czas pandemii był egzaminem z narodowej solidarności, który w zdecydowanej większości wspólnie zdaliśmy. Jednocześnie doświadczenia te odkryły szereg słabości wymagających naprawy. Wymienia się je bardzo konkretnie. I tak, wskazuje Rada, instytucjonalnego udoskonalenia wymaga dziś system służby zdrowia, zaś wszelkie zasadnicze decyzje w tej dziedzinie powinny być podejmowane po szerokich konsultacjach społecznych, zawodowych i politycznych.
W projekcie dokumentu przypomina się, że istotnym elementem dobra wspólnego jest budząca zaufanie publiczna debata i komunikacja. „Wydaje się, że istotnym warunkiem przebudowy polskiego życia publicznego jest dziś uwalnianie naszej społecznej komunikacji, a zwłaszcza mediów publicznych, spod wpływów logiki konfliktu politycznego (...)”.
Zwraca się też uwagę na niebezpieczeństwo ograniczania polityki społecznej państwa do wymiaru transferów finansowych, bowiem w dłuższej perspektywie nie są one w stanie zastąpić dostępu do sprawnych instytucji publicznych. Podkreśla się, że realnym zagrożeniem może być „pokusa nadmiernego upaństwowienia sfery publicznej i zastępowania społecznej solidarności, odpowiedzialności i podmiotowości modelem tzw. państwa opiekuńczego”. Mocno wybrzmiewa przestroga przed nadmiernym upartyjnieniem państwa, co jest, jak wskazano, dysfunkcjonalne dla jego rozwoju.
Subsydiarność
Ważnym rysem dokumentu jest podkreślenie znaczenia subsydiarności, czyli pomocniczości. Podkreślono, że jej pierwszym i podstawowym filarem jest i powinna pozostać rodzina. Kilkakrotnie jednak zwraca się uwagę na niebezpieczeństwo podejmowania przez państwo takich działań pomocowych, które mogą hamować kreatywność i troskę rodzin o materialną niezależność. Podkreśla się też, że rodzina zachowując otwartość na dar życia, powinna dawać matkom i ojcom możliwość godzenia opieki nad dziećmi z rozwojem zawodowym.
Istotnym elementem dokumentu jest przypomnienie, że subsydiarny charakter państwa zabezpiecza samorząd, zwłaszcza samorząd terytorialny. „To bowiem wspólnoty samorządowe, a nie centralne instytucje państwowe czy podmioty rynkowe są w stanie najlepiej zaspokoić potrzeby naszych lokalnych społeczności w zakresie zdrowia, szkolnictwa, kultury, komunikacji, sportu i rekreacji (...)”. Tyle, w największym skrócie, mówi przygotowywany dokument Rady Społecznej KEP.
Nasze rozmowy
A co z tego projektu wynika? Że jego autorzy bardzo mocno stąpają po ziemi, bowiem dostrzegają trapiące nas problemy społeczne i nazywają je po imieniu. Ponadto – co równie istotne – w swojej diagnozie i próbie nakreślenia rozwiązań nie obawiają się iść pod prąd oczekiwań części społeczeństwa, w tym także tych katolików, których skutecznie uwodzi religijna retoryka stosowana w życiu publicznym, na przykład w państwowych mediach, chcących w ten sposób wesprzeć partię władzy.
Głos Rady „wchodzi” niejako w nasze codzienne rozmowy i dylematy, bardzo konkretnie odnosi się do tego, o czym rozmawiamy dziś w naszych domach czy miejscach pracy. Można odnaleźć tu argumenty, które można by twórczo wykorzystywać w rozmowach o „500 plus” i polityce społecznej państwa, o mediach publicznych czy o roli samorządów. Argumenty, dodam, bo to absolutnie kluczowe – nie politycznej, ale moralnej natury. Oby więc dokument wpłynął na jakość naszych dyskusji, wnosząc do nich elementy racjonalności i spokoju, tak bardzo nam dziś potrzebne.
Wiara w drogowskazy
„Przestrzeń wspólnej nadziei, przestrzeń dobra wspólnego” to kolejny, bardzo dobry dokument społeczny polskich biskupów. Słychać w nim zresztą echa poprzednich opracowań, sygnowanych przez cały Episkopat, a których projekty opracowała Rada Społeczna KEP. Mam tu na myśli „Chrześcijański kształt patriotyzmu” z 2017 r. oraz wydany dwa lata temu dokument „O ład społeczny dla wspólnego dobra”, których echa wyraźnie wybrzmiewają także w przygotowywanym tekście. (Warto wspomnieć, że wszystkie te opracowania powstały w czasie, gdy Radą kierował abp Józef Kupny, który właśnie zakończył dwuletnią kadencję jako przewodniczący Rady).
W dokumencie z 2019 r. biskupi pisali, że wobec dramatycznej polaryzacji życia politycznego konieczne są: dialog, wybaczenie, nawrócenie i refleksja nad językiem. Jak widać, niewiele się zmieniło, dokument „nie pomógł”. Zresztą, już wówczas wyrażałem sceptycyzm co do tego, czy przyniesie powszechnie oczekiwane owoce. A jednak pozostaję gorącym zwolennikiem podobnych opinii, to znaczy takich, których celem jest nie tyle występowanie za lub przeciw, ile ocena rzeczywistości przez pryzmat stałych zasad moralnych, niezbędnych do budowania społecznego pokoju i służących rozwojowi państwa. Taki głos odnajduję we wspomnianych dokumentach społecznych Kościoła. Dlatego świadom, że takie głosy, diagnozy i przestrogi nie zmienią natychmiast społeczno-politycznego klimatu w naszym kraju, i wiedząc, że wydawać się mogą głosem wołającego na pustyni, uważam, że stało się bardzo dobrze, że zostały wydane. Stanowią bardzo konkretną aplikację nauki społecznej Kościoła, przybliżając tę niesłychanie ważną dziedzinę jego nauczania. Po drugie: drogowskazy, nawet jeśli niewielu chce z nich korzystać, jednak porządkują świat i utrzymują wiarę, że nie wszystko stracone. Po trzecie zaś: kto wie, może gdyby nie one, byłoby jeszcze gorzej?