Warto pamiętać, że wybory lokalne, nawet w dużym i ważnym mieście, jakim jest stolica Podkarpacia, nie mają bezpośredniego przełożenia na politykę krajową. Wygrana w Rzeszowie kandydata opozycji nie rozwiązuje problemów, jakie w skali ogólnopolskiej ma obóz antypisowski, podobnie jak przegrana kandydatki popieranej przez PiS nie osłabia Zjednoczonej Prawicy. Wszak w Rzeszowie w poprzednich wyborach samorządowych kandydat PiS przegrał, a prezydentem został w pierwszej turze kandydat popierany przez opozycję. To samo powtórzyło się w niedzielę 13 czerwca.
Niemniej jednak takie wybory mają spore znaczenie symboliczne. Wszak polityka, jako sfera oddziaływań między ludźmi, jest niezwykle podatna na emocje. A takie wydarzenia, jak wygrana czy przegrana w jakimś miejscu, pośrednio wpływają na politykę centralną, zmieniając nastrój polityków, oddziałując na emocje, relacje itp. Czasem takie sprawy mogą mieć znacznie większy wpływ niż realne wydarzenia. Twarde dane gospodarcze, przepisy prawne, relacje międzynarodowe to swego rodzaju twarde fakty, które wpływają na politykę. Ale czasami nawet większe znaczenie od nich mają kwestie emocjonalne.
Widać to dobrze na przykładzie tlącego się w Zjednoczonej Prawicy konfliktu między Jarosławem Gowinem a Jarosławem Kaczyńskim. Przecież półtora roku temu wygrali wspólnie wybory i mogą bez kłopotów rządzić do 2023 r. Zjednoczona Prawica ma od 2019 r. większość, ale emocje i wzajemne relacje okazują się znacznie ważniejsze i coraz więcej znaków na niebie i ziemi wskazuje, że ten projekt w obecnym kształcie nie przetrwa do końca kadencji.
Dlatego też wynik rzeszowski może – ale nie musi – pośrednio wpłynąć na to, co dziać się będzie w polityce krajowej. Dla Zjednoczonej Prawicy stać się może pretekstem do wewnętrznych rozliczeń. Kilka tygodni, które minęły od czasu prezentacji Nowego Ładu, pokazały, że zadeklarowana wówczas jedność istnieje tylko w… deklaracjach. Przyspieszyć to może dekompozycję Zjednoczonej Prawicy i wypychanie Jarosława Gowina z koalicji. Jednak po tym, jak PiS rozprawi się z Gowinem, można się spodziewać, że zacznie temperować drugiego koalicjanta, Zbigniewa Ziobrę.
Z kolei zwycięstwo kandydata opozycji w Rzeszowie może dać jej wiatr w żagle. Po kompletnym zamieszaniu i awanturze, jaka wybuchła na opozycji po głosowaniu w sprawie ratyfikacji Europejskiego Funduszu Odbudowy (PO wstrzymała się od głosu, Lewica, PSL i Polska 2050 były za, Lewicę zaś oskarżano o zdradę i potajemne dogadywanie się z PiS), Lewica potrzebowała jakiegoś sukcesu. I właśnie go dostała. Być może nie będzie potrafiła owego sukcesu wykorzystać, ale biorąc pod uwagę fakt, że coraz więcej po tej stronie się dzieje – Szymon Hołownia jest coraz silniejszy, zaplecze buduje Rafał Trzaskowski, coraz mocniej w politykę angażuje się Donald Tusk, zaś Lewica coraz śmielej walczy o podmiotowość i odrzuca dominację partii liberalnych – wybory rzeszowskie mogą przyspieszyć transformację obozu antypisowskiego. I to może przynieść efekty w ciągu paru kolejnych miesięcy.