Nieznający dobrze najnowszej historii Niemiec zagraniczny turysta zbliżający się do okazałego budynku monachijskiego uniwersytetu zdziwi się zapewne zauważywszy, że rozciągający się przed nim wielki plac nie nosi imion dwóch władców Bawarii z rodziny Wittelsbachów Ludwiga i Maksymiliana. Pierwszy z nich ufundował uczelnię, a drugi przeniósł ją z Ingolstadt do Monachium. Jego patronami jest rodzeństwo Scholl: Sophie i Hans. W ten sposób druga pod względem wielkości niemiecka uczelnia upamiętniła heroiczną postawę swoich studentów, którym przyszło żyć w ponurym okresie brunatnej dyktatury.
Uwodzenie
Sophie Scholl urodziła się w Forchtenbeg, małym bawarskim miasteczku, w maju 2021 r. Funkcję burmistrza pełnił tam jej ojciec. Po paru latach rodzina przeprowadziła się do Ulm. Sophie wzrastała tu wraz z pięciorgiem swego rodzeństwa. Jak wspomina w swych pamiętnikach, i co znajduje także wyraz w zachowanej korespondencji, dzieci wychowywane były w duchu szacunku dla człowieka i dla wartości chrześcijańskich. Schollowie byli ewangelikami. Mimo że ojciec był zadeklarowanym antyfaszystą, to hitlerowska propaganda okazała się skuteczna. Po tym jak jej starszy brat Hans przystąpił do Hitlerjugend na podobny gest zdecydowała się także Sophie. W wieku 13 lat zapisała się do żeńskiego odpowiednika tej formacji, jakim był Związek Niemieckich Dziewcząt (BDM). Nie może to zbyt dziwić jeśli zważyć, że niemała część prominentnych przedstawicieli Kościoła ewangelickiego również dała się uwieść nazistowskiej propagandzie przedstawiającej Hitlera niemalże jako męża opatrznościowego obiecującego Niemcom dobrobyt. Porwani zaś tą ideą młodzi Niemcy dążyli do podnoszenia swej sprawności fizycznej, tak aby w jak najlepszym stopniu służyć ojczyźnie. Zafascynowana tymi hasłami młoda Sophie, chcąc dorównać swemu bratu, strzygła się nawet tym czasie po męsku.
Ku Niemu
Po kolejnym zjeździe hitlerowskiej NSDAP coś się w niej przełamało, zaczęła pojmować, co kryje hitlerowska ideologia. Zdecydowała się na członkostwo w antyfaszystowskiej, acz mało aktywnej organizacji Deutsche Jungenschaft. W 1942 r. podjęła studia z zakresu biologii i filozofii na monachijskim uniwersytecie. Tutaj wraz z bratem oraz kilkoma osobami zapoczątkowała działalność Białej Róży. Było to jednoznacznie antyhitlerowskie sprzysiężenie, którego członkowie stawiali sobie za wzór obalenie ustroju pokojowymi metodami. Biała Róża do dziś zresztą w wielu zakątkach Europy postrzegana jest jako symbol obywatelskiego oporu wobec totalitarnej władzy. U podstaw aktywności młodych Bawarczyków – jak podkreślają biografowie – leżał bez wątpienia chrześcijański system wartości. Tak było na pewno w przypadku Sophie Scholl. Miała zaledwie 20 lat, kiedy po raz pierwszy przeczytała Wyznania św. Augustyna, a parę miesięcy później w swoim pamiętniku napisała: „Mój Boże, nie potrafię niczego innego jak jedynie wobec Ciebie się zająknąć i westchnąć. Jako, że jestem za słaba, aby dobrowolnie pozostać zwrócona ku Tobie, zniszcz to, co odciąga mnie od Ciebie i porwij mnie siłą ku Sobie. Wiem bowiem, że jedynie przy Tobie jestem szczęśliwa, jedynie przy Tobie… pozostań przy mnie, o gdybym kiedyś mogła do Ciebie powiedzieć Ojcze. Ale kim ja jestem, aby zwracać się do Ciebie per Ty”.
Sumienie
Główną metodą działania młodych członków Białej Róży było opracowywanie i rozrzucanie antypaństwowych ulotek. Nawoływały one do natychmiastowego zaprzestania działań wojennych, które – w ich przekonaniu – musiały się skończyć definitywną klęską III Rzeszy i w konsekwencji będą musiały okryć wstydem cały naród niemiecki. W czasie jednej z akcji kolportażowej na monachijskim uniwersytecie w lutym 1943 r. Sophie i jej brat zostali zatrzymani. Dokładny przebieg przesłuchań można po wielu latach odtworzyć. Ku zaskoczeniu bowiem niemieckich historyków oryginalne protokoły znalezione zostały w dawnych archiwach enerdowskiej służby bezpieczeństwa, czyli niesławnej pamięci Stasi. Tym razem niemiecka skrupulatność okazała się nieomal zbawienna. Dzięki niej bowiem śledzić możemy zmianę, jaka w zachowaniu Sophie następowała w trakcie przesłuchań. W pierwszym dniu zupełnie zaskoczona wpadką starała się zrzucić z siebie winę, uciekając się do różnego rodzaju wybiegów. Tłumaczyła między innym, że zarekwirowana w trakcie zatrzymania torba nie służyła bynajmniej do przenoszenia ulotek, lecz jej obecność wynikała stąd, że właśnie kierowała się na dworzec, aby udać się do oddalonego o kilkadziesiąt kilometrów rodzinnego domu w celu odebrania czystej bielizny. Z godziny na godzinę jednak jej postawa ulegała szybkiej zmianie. Będąc w pełnie świadomą, że konsekwencją zarzucanych jej czynów w totalitarnym państwie, jakim były wówczas hitlerowskie Niemcy, grozić jej może najwyższy wymiar kary, podjęła nie tyle heroiczną próbę obrony swojego postępowania, ile chęć wskazania fundamentalnej roli, jaką w postępowaniu chrześcijanina winno odgrywać sumienie.
Podczłowiek
Wściekłość przesłuchującego ją gestapowca wywołało sformułowane przez nią oskarżenie Holokaustu, eksterminacji chorych dzieci i uśmiercanie osób chorych psychicznie. W tym kontekście, na krótko przed spodziewaną śmiercią, miała odwagę stwierdzić, że człowiek nie może wydawać wyroków, których jedynym szafarzem jest Bóg. Jeszcze dalej poszła w trakcie procesu, który odbył się dwa dni później. Sędzią był sprowadzony specjalnie na tę okoliczność z Berlina pełno dyspozycyjny wobec władzy wykonawczej przewodniczący Trybunału Ludowego, członek NSDAP Freisler. Przewodniczył on ponad tysiącom tego typu „procesów sądowych” przeciwników politycznych, w których w większości zapadały wyroki śmierci. Zginął w lutym w Berlinie w efekcie nalotu lotniczego, co uchroniło go przed postawieniem przed sądem w tzw. procesie prawników w procesie norymberskim.
Jak wynika z zachowanych protokołów, rozprawa nie miała nic wspólnego z normami obowiązującymi w praworządnym państwie. Obecni na posiedzeniu przydzieleni z urzędu obrońcy nie uznali nawet za stosowne odezwać się. Za to sędzia pokrzykiwał na oskarżonych, zwracając się do nich w obraźliwych i wulgarnych słowach. Młoda oskarżona nie ulękła się go, mowiąć mu prosto w twarz, że naród niemiecki pragnie Boga, sumienia, pokoju i poszanowania ludzkiej wolności. W reakcji na te słowa sędzia uciekając się do nazistowskiego słownictwa, nie zawahał się określić jej mianem podczłowieka. Krótko zaś po tym skazał ją, jej brata Hansa i ich przyjaciela Christopha Probsta na karę śmierci przez zgilotynowanie. Cały proces trwał… 45 minut.
Wiara
Minęły zaledwie cztery dni od aresztowania, a wyrok wykonano jeszcze tego samego dnia. Przed egzekucją rodzeństwu umożliwiono spotkanie z rodzicami. Żegnając się, ojciec wyraził dumę z zachowania Sophie i jej brata Hansa. Pełen podziwu dla zachowania młodej Niemki był Karl Alt, ewangelicki kapelan więzienny, „Poprosiła mnie – wspominał później – abym po wspólnie spożytej kolacji zechciał jej przypomnieć dwa fragmenty Pisma Świętego”. Zgodnie z jej życzeniem duchowny odczytał Hymn o miłości z Pierwszego Listu św. Pawła do Koryntian oraz Psalm 90, który w polskim tłumaczeniu rozpoczyna się od słów: „Panie, Ty byłeś ucieczką naszą z pokolenia w pokolenie/ Zanim zrodziły się góry, nim powstała ziemia i okrąg jej”.
W dalszej części tej pieśni autor pisze o końcu życia z jednej strony i o bezpieczeństwie w Bogu z drugiej. Te same fragmenty Pisma Świętego odczytano w trakcie pogrzebu Sophie i Hansa Scholl, który odbył się dwa dni po procesie na jednym z monachijskich cmentarzy. Zarówno pozostali przy życiu członkowie jej rodziny, jak i towarzyszący jej w ostatnich chwilach życia pastor wyrażali zdecydowane przekonanie, że siły do takiej postawy oboje czerpali z głębokiej wiary wyniesionej z rodzinnego domu. Przed egzekucją krzyknęła: „Niech żyje wolność!”. Tymczasem już parę chwil potem w wielkiej auli monachijskiego uniwersytetu odbyła się masówka mająca na celu uhonorowanie pracującego tam portiera, który cztery dni wcześniej, zauważywszy akcję ulotkową rodzeństwa, doprowadził do aresztowania Sophie i jej brata. Szacuje się, że w tej specyficznej manifestacji poparcia dla hitlerowskiego reżimu wzięło udział około 3–4 tysięcy osób.
___
Dziś wchodząc do uniwersytetu napotykamy pomnik poświęcony młodym ludziom, członkom Białej Róży. Głównym jego elementem są stylizowane ulotki. Wiele niemieckich zaś szkół nosi imię rodzeństwa Scholl. Zrodziła się również propozycja, aby to oni w przyszłości patronowali także monachijskiemu uniwersytetowi, mimo że nie było im dane go ukończyć.