Logo Przewdonik Katolicki

„Siostra Rezoluta”

Jacek Borkowicz
Siostra Maria Restytuta, 1919 r. | fot. autor Nieznany/Wikimedia Commons

Jej ambicją było służyć ludziom. Najęła się więc do ciężkiej pracy salowej w szpitalu. Ale nawet to jej nie wystarczało. Była jeszcze ambitniejsza.

O paniach w typie jej urody mówi się jeszcze czasem: grubokoścista. Nie trafiają na okładki pism kobiecych. Helena Kafka, szóste i przedostatnie dziecko ubogiego szewca i kwiaciarki, urodziła się nadto z lekką wadą słuchu. Nie wiadomo czy to właśnie owa przypadłość sprawiła, że dziecko zaczęło się jąkać. W owym czasie jąkanie leczono długimi okresami przymusowej ciszy. Dla przeciętnej dziesięciolatki jest to właściwie próba nie do wytrzymania, ale Helenka, jak się zdaje, potrafiła w tej ciszy odnaleźć coś, co polubiła. Może nawet coś w niej usłyszała.
Ale to stało się już w Wiedniu, dokąd, za chlebem, przenieśli się jej rodzice. Byli Czechami, lecz Husovice, wtedy wioska, dziś dzielnica morawskiego Brna, leżą przecież znacznie bliżej ówczesnej stolicy Austro-Węgier niźli miasto nad Wełtawą. Zadecydowała zatem cena biletów.
Kim mogła wtedy zostać młoda kobieta z ubogiej rodziny i o nieefektownej urodzie po ukończeniu podstawówki? Helena Kafka zatrudniła się jako pomoc domowa, potem udało jej się uzyskać posadę sprzedawczyni w sklepie tabacznym. Nie są to zajęcia, o których mówi się, że są „ambitne”. Żadna uczciwa praca nie hańbi i znając dalszą część jej historii, można przypuszczać, że dziewczyna tak właśnie czuła i myślała. Ale chciała czegoś więcej: jej ambicją było służyć ludziom.
Najęła się więc do ciężkiej pracy salowej na oddziale chirurgicznym jednego z wiedeńskich szpitali. Nie unikała trudu ani  wyzwań, co umożliwiło jej zdobycie kwalifikacji pielęgniarki. Mogła teraz robić, co chciała, służyła potrzebującym całą sobą. Ale widać nawet to jej nie wystarczało. Była jeszcze ambitniejsza.

Wszyscy ją znali i lubili
Miała równo dwadzieścia lat, gdy zgłosiła się do Zgromadzenia Sióstr od Chrystusowej Miłości. Ten franciszkański konwent założony został w 1857 r. przez metropolitę Wiednia, pragnącego skierować młode zakonnice do szpitalnej posługi. Dom zakonny stanął przy Hartmanngasse, uliczki ochrzczonej tak od nazwiska przypadkowego właściciela parcelowanych gruntów. Jednak właśnie z tego powodu pracowite i ofiarne franciszkanki zyskały wśród wiedeńskiego ludu popularne miano „sióstr Hartmanna”.
Helena trafiła tam w 1914 r., jak wiemy – mimo sprzeciwu ze strony obojga rodziców, którzy zapewne gdzie indziej lokowali pojęcie ambicji. Młoda postulantka przyjęła imiona Maria Restytuta. To drugie na cześć męczennicy z Kartaginy, która na początku IV w. odeszła do Pana podczas wielkiego prześladowania katolików ze strony Wandalów. Niewiele o niej wiadomo, jednak jej kult jest bardzo rozpowszechniony w południowych Włoszech. Opiekowała się cierpiącymi, podobnie jak jej naśladowczyni.
Gdy rozpoczęła nowicjat, wybuchła wielka wojna i niebawem do zakonnego szpitala zaczęto dowozić rannych żołnierzy. Restytuta gorliwie pielęgnowała zarówno ich, jak i cywilów. Z równą ochotą wynosiła z sali nocniki, jak trzymała za rękę pacjenta podczas zszywania otwartej na oścież rany. Na Hartmanngasse wszyscy chorzy znali i lubili „siostrę Rezolutę” – bo tak, bez złośliwości, przekręcali jej imię prości rekonwalescenci. „Rezolutna” po niemiecku znaczy to samo, co po polsku: śmiała, zdecydowana, a przy tym pogodna. W dwa lata później, w 1916 r., „Rezoluta” przyjęła habit franciszkański.
Kolejny fragment tej historii opowiada się szybko. Skończyła się wojna i w Wiedniu, w miejsce cesarstwa Austro-Węgier pojawiła się republika Austrii. Maria Restytuta po dawnemu pielęgnowała chorych przed i po operacji, w wolnych chwilach kierując nadto zakonnym chórem. Wiemy, że czynna była w krzewieniu kultu Matki Bożej Bolesnej. Kiedy do starego budynku dobudowano skrzydło nowego oddziału, osobiście wieszała krzyże na ścianach świeżo odmalowanych sal.

Robiła, co do niej należy
Właśnie te krzyże wiążą się z okolicznościami jej śmierci, chociaż to nie bezpośrednio z ich powodu została męczennicą.
W 1938 r. Austrię pochłonęła Trzecia Rzesza Hitlera. Republikę wykrojono z cesarstwa w 1918 r. wzdłuż granic językowych, dlatego też dla nazistów kraj ten był tylko częścią Wielkich Niemiec. Wielkoniemiecka ideologia uwiodła wtedy także niejednego z Austriaków. Trudno się temu dziwić, młoda republika o niepewnej tożsamości i chwiejnej ekonomice przeżywała w międzywojennym dwudziestoleciu trudne momenty, strajki i przewroty były tam chlebem powszednim. Anschluss, czyli włączenie Austrii, kojarzy się nam z wiwatującymi tłumami, witającymi w Wiedniu Hitlera. Mało kto w Polsce wie jednak, że wówczas, w 1938 r., nazistów, tych miejscowych i tych z Berlina, popierała jedynie mniejszość austriackich obywateli. Hitlerowcy, owszem, zdobyli tam popularność zaraz po styczniu 1933 r., po udanym przewrocie w Niemczech. Jednak już niedługo potem, gdy okazało się, jakimi metodami rządzą u siebie niemieccy sąsiedzi, Austriacy, wychowani na starych, katolickich wzorach, gremialnie się od nich odwrócili. Anschluss dokonał się więc siłą i podstępem, jedynie przy pozorach wolnego wyboru.
Szpital, w którym pracowała siostra Restytuta, przejęło totalitarne państwo i niebawem zaprowadzać tam ono zaczęło swoje porządki. Zakonnice mogły tam pozostać, lecz nie mogły obnosić się ze swoim miłosiernym Chrystusem. Kafka jednak robiła co do niej należy, może tylko mniej głośno. Wiemy, że potajemnie ochrzciła przynajmniej jedno dziecko, które się tam urodziło.
Kiedy nakazano zdjąć z sal krzyże, jakie osobiście wieszała, nie mogła już milczeć. Odpowiedziała, że tego nie zrobi. Poza nią nikt z personelu nie miał odwagi tego uczynić: respekt wobec „Rezoluty” był tutaj większy od strachu przed hitlerowcami. Krzyże więc pozostały, a władze machnęły na to ręką.
Ale to pozory. Siostra Restytuta już trafiła na czarną listę i czekano tylko kolejnego pretekstu.

Idę na święto
Ten znalazł się niebawem. Kafka nie ufała bowiem jedynie w Bożą sprawiedliwość po śmierci, ona chciała czynić sprawiedliwość tu, na ziemi. Związała się z podziemnym ruchem „Białej Róży”, którego założyciele, rodzeństwo Hans i Sophie Scholl z Monachium, ewangelicy, kierowali się chrześcijańskim imperatywem wolności. Notabene ich matka, Magdalena, była pielęgniarką.
Sama nie mając na to czasu, siostra Restytuta poprosiła oddziałową sekretarkę, by ta przepisała na maszynie ulotkę z popularnym wówczas w Austrii antyhitlerowskim wierszem, zaczynającym się od słów: „Zbudź się żołnierzu, gotów bądź”. Maszynopis wpadł w ręce lekarza, prywatnie członka SS. Ten doniósł na siostrę na gestapo. Kafkę aresztowano w Środę Popielcową 1942 r., w momencie gdy asystowała przy operacji.
Zarzucono jej zdradę ojczyzny, a takie przypadki sądzono bezpośrednio w Berlinie. Tam już wyroki zapadały „z automatu” – a to oznaczało śmierć na gilotynie.
Maria Restytuta Kafka spędziła w więzieniu trzynaście miesięcy. Co wtedy myślała i czuła, wiemy z jej listów, gdyż władze, mimo cenzury, pozwalały na korespondencję. Kiedy już wiedziała, że zostanie ścięta, napisała: „Krzyż jest najlepszym nauczycielem”. A także, że przebacza wszystkim, także doktorowi Stumfohlowi, który ją zadenuncjował.
Metropolita Wiednia, kard. Theodor Innitzer, apelował o jej ułaskawienie najpierw do gauleitera Wiednia, do Baldura von Schiracha, później zaś do samego Martina Bormanna, prawej ręki Wodza. Bezskutecznie. 30 marca 1943 r. siostra Restytuta została stracona. Idąc na szafot, powiedziała „Idę na święto”. Jej ostatnie słowa to: „Dla Chrystusa żyłam i dla Chrystusa chcę umrzeć”.
Obok Edith Stein jest jedyną niemiecką (faktycznie niemiecko-czeską) zakonnicą, która poniosła śmierć za sprzeciw wobec hitlerowskiego reżimu. W 1998 r. beatyfikował ją Jan Paweł II.

Wspomnienie to dedykuję pielęgniarkom: Teresie Gniady oraz Izie Sędek.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki