Sprzeczne komunikaty nadawane przez austriackie radio, wojsko i policja na ulicy, strzały w gmachach rządowych, ukrywanie wiadomości o śmierci kanclerza, wreszcie opanowanie sytuacji i egzekucja głównego zamachowcy – tak przebiegał dzień 25 lipca 1934 roku w Wiedniu. Po nim Austria już nigdy nie miała być taka sama.
W początkach XX wieku Wiedeń nadal dyktował główne kursy polityki europejskiej. Zasiadający na tronie słynny cesarz Franz Joseph naznaczył swym imieniem epokę spokoju, dostatku i potęgi. Któż z Austriaków jeszcze w 1900 roku mógł przypuszczać, że już za kilkanaście lat ich potężna, rządzona od siedmiu wieków przez Habsburgów monarchia rozpadnie się i zamieni w wątłą, uzależnioną od zdania innych państw republikę?
Wielki upadek wielkiej Austrii
Gdy w 1914 roku wybuchła I wojna światowa, wywołana zresztą sarajewskim zabójstwem austro-węgierskiego następcy tronu, cesarstwo opowiedziało się po stronie Niemiec. Kolejne miesiące wojny przypieczętowały nieuchronną przegraną Austrii, która w ślad za swym wojennym sojusznikiem – cesarstwem niemieckim – miała wyjść z wojny jako okaleczony relikt potęgi, jaką była jeszcze kilka lat wcześniej. W nowej powojennej Europie Austria stała się republiką. Ostatni cesarz Karol I Habsbursko-Lotaryński został zmuszony do abdykacji i deportowany na portugalską wyspę Maderę, gdzie wkrótce zmarł. Pamiętamy, że w 2004 roku beatyfikował go Jan Paweł II. Tymczasem Austria po I wojnie światowej zmniejszyła kilkakrotnie swoją powierzchnię, tracąc ze swego dotychczas wieloetnicznego terytorium obszary czeskie, słowackie, polskie, jugosłowiańskie i węgierskie. Dla całego pokolenia Austriaków, dumnych dotychczas ze swego nieśmiertelnego cesarskiego imperium, ta nagła dotkliwa klęska musiała być wielkim wstrząsem.
Upokorzenie, jakiego zaznała w 1918 roku Austria ze strony zwycięskich państw Ententy, musiało zrodzić, skrywany pod powierzchnią codziennego życia, nacjonalizm pokonanych. Aby nie podsycać go zanadto, zwycięskie mocarstwa zagwarantowały sobie w traktacie narzuconym Austrii, że nigdy nie połączy się ona z kulturowo jej bliskimi Niemcami. Mimo to, w latach 1919-1922 socjaldemokratyczny rząd kanclerza Karla Rennera podejmował wysiłki na rzecz takiego połączenia i przekształcenia Austrii w niemiecką prowincję „Ostmarkt”. Aby to uniemożliwić, mocarstwa zwycięskie udzieliły Austrii gigantycznej dotacji 650 mln złotych koron, która miała zagwarantować słabej gospodarce austriackiej niezależność.
Austronacjonalizm bez Niemców
Jednak tęsknoty proniemieckie nadal tliły się wśród wiedeńskich elit politycznych i w dużej części społeczeństwa. Zostały one stłumione po 1932 roku, kiedy to do władzy doszli chrześcijańscy demokraci przeciwni wcieleniu Austrii do Niemiec, czyli Anschlussowi. Chadecy pod wodzą nowego kanclerza Engelberta Dollfussa i ministra Kurta von Schussnigga wprowadzili autorytarny tryb rządów, rozprawiając się zarówno ze zwolennikami poddańczego mariażu z Niemcami, jak i z komunistycznymi działaczami robotniczymi i rewolucyjnymi. Chadecka polityka w Austrii dążyła do wzmocnienia roli i suwerenności tego państwa oraz jego niezależności od Niemiec, wbrew interesom i zamysłom tego coraz bardziej agresywnego zachodniego sąsiada. Kanclerz Austrii Dollfuss, który równał się wzrostem z kanclerzem niemieckim Hitlerem, nie mógł być jednak przez tego ostatniego zaakceptowany. Jako przeciwnik niemieckiego nazizmu, Dollfuss stał się jednym z głównych wrogów pochodzącego z Austrii Hitlera. Można się domyślać, że dla Führera usunięcie Dollfussa stało się nie tylko sprawą politycznej kalkulacji i wyrachowania, ale także kwestią ambicji osobistej.
Pucz lipcowy
Nie dziwi więc, że już 3 października 1933 roku do opuszczającego gmach parlamentu kanclerza Austrii nieznany zamachowiec oddał dwa niecelne strzały. Prawdziwa tragedia miała dopiero nadejść. 25 lipca 1934 roku był w Wiedniu zwykłą, upalną środą. Życie toczyło się swoim rytmem i nic nie zapowiadało ponurych zajść, które w ciągu kilku godzin miały zmienić oblicze polityczne Austrii. Wypoczywający w kawiarniach ludzie, pracownicy w biurach i urzędach, słuchając radia, zdziwili się bardzo, gdy niespodziewanie przerwano nadawanie programu, a z głośników dobył się tajemniczy komunikat: „Rząd Republiki Austrii podał się do dymisji. Agendy państwa obejmuje poseł austriacki w Rzymie Anton von Rintelen”. Co się stało? – zastanawiało się wielu. Co sprawiło, że nastąpił tak nagły zwrot w stabilnej dotąd sytuacji politycznej? Niepokojącej odpowiedzi na to pytanie zaczęli domyślać się wiedeńczycy, kiedy usłyszeli dobiegające z oddali wystrzały…
Podczas gdy kanclerz Dollfuss (po lewej) pełnił spokojnie swoje obowiązki w Wiedniu, austriacki poseł w Rzymie von Rintelen (po prawej), kolaborujący z III Rzeszą, przyjechał incognito do stolicy Austrii, aby po zamachu stanu przejąć podstępnie rządy kanclerskie i doprowadzić do Anschlussu
Najpierw radiostacja
Dochodziły one ze stacji nadawczej radia wiedeńskiego, która została opanowana przez ok. 150 prohitlerowskich, austriackich spiskowców zaopatrzonych w broń i umundurowanie oddziałów rządowych i policyjnych. Zamachowcy poza opanowaniem rozgłośni radia, skąd mogli siać dezinformację i hitlerowską propagandę uderzyli na centralny ośrodek rządów austriackich – Urząd Kanclerski. Działania zamachowców przebiegały błyskawicznie. W Urzędzie Kanclerskim trwało właśnie posiedzenie austriackiej rady ministrów, kiedy nagle polityków doszła wieść o koncentracji w wielu punktach stolicy uzbrojonych grup. Kanclerz natychmiast przerwał posiedzenie, zwołując do swojego gabinetu najważniejszych ministrów resortów siłowych. Ponieważ z przejętego radia nie można się było dowiedzieć niczego prawdziwego, politycy zaczęli naradzać się, jak wysondować sytuację, która pozostawała niewiadomą.
Twierdza kanclerza
Ministrowie obrony, spraw wewnętrznych i szef policji prowadzili gorączkowe działania, aby sprowadzić w rejon Urzędu Kanclerskiego posiłki policyjne i wojskowe. Po pewnym czasie przed budynek rządu podjechały trzy wielkie ciężarówki pełne uzbrojonych mężczyzn. Mimo podejrzanego wyglądu zostali oni wpuszczeni przez straże rządowe do gmachu – mieli oni bowiem mundury i znali tajne hasło wstępu. W ten sposób prohitlerowscy spiskowcy wdarli się podstępnie do gmachu Urzędu Kanclerskiego, który błyskawicznie opanowali. Bez trudu aresztowali kolejnych ministrów, chcąc udać się po samego kanclerza. Engelbert Dollfuss zaalarmowany o zbliżającym się niebezpieczeństwie w otoczeniu trzech ministrów i lokaja postanowił poprzez sekretne drzwi swojego gabinetu ukryć się w tajemnych pomieszczeniach, aby następnie przez skryty korytarz dostać się do sąsiedniego gmachu Archiwum Państwowego. Niestety, w chwili kiedy kanclerz miał już otworzyć wspomniane drzwi, do jego gabinetu wtargnęli hitlerowscy zamachowcy. Dowodzący nimi esesman przebrany w austriacki mundur, Otto Planetta, natychmiast oddał do kanclerza dwa strzały, raniąc austriackiego przywódcę w szyję. Według późniejszych zeznań lokaja kanclerza, Planetta miał cynicznie powiedzieć: – Jest pan trafiony? Proszę wstać. Kanclerz zdołał tylko odpowiedzieć, że nie może. Mimo próśb hitlerowscy zamachowcy nie zgodzili się na dopuszczenie lekarza do rannego kanclerza, który wykrwawiwszy się, zmarł po kilku godzinach.
Droga do Anschlussu
Przez dłuższy czas władze austriackie, które pozostawały poza Urzędem Kanclerskim, nie wiedziały, co dzieje się w siedzibie rządu. Gdy jednak dowiedziały się o zamordowaniu kanclerza i zatrzymaniu siłą ministrów, przez wiele godzin zwlekały z upublicznieniem tych wiadomości, bojąc się zapewne wybuchu paniki. Ostatecznie udało się siłom rządowym opanować gmach i aresztować wszystkich zamachowców. Morderca kanclerza Dollfussa – Otto von Planetta został skazany na śmierć i publicznie powieszony. Krwawy pucz 25 lipca 1935 roku nie powiódł się, jak tego chcieli pociągający za sznurki w Berlinie hitlerowcy. Realizacja Anschlussu została przez III Rzeszę odłożona. Nastąpił on 13 marca 1938 roku. Jak bardzo zmienili się przez te niespełna trzy lata Austriacy może dowodzić fakt, że podczas gdy kanclerza Dollfussa opłakiwali, solidaryzując się przeciwko Niemcom, to już żołnierzy III Rzeszy powitali, machając z okien swych domów chorągiewkami ze swastyką.