Skradzione podczas wojny znalazły ostatecznie miejsce nie tylko w muzeach, ale także w prywatnych kolekcjach. Od czasu do czasu w krótkich notkach prasowych zamieszczane są informacje o odnalezieniu na jakiejś aukcji zaginionego dzieła i oddaniu go prawowitym właścicielom. Wydawać by się mogło, że po tylu latach ta sprawa powinna zostać już załatwiona. Tymczasem rządy Niemiec i Austrii zajęły się zwrotami zagrabionych dzieł sztuki dość późno, a Rosja wciąż nie wydaje się być na to gotowa. To nieprawdopodobne, że dopiero w 1998 r. w Waszyngtonie 43 kraje podpisały porozumienie, w którym zobowiązały się do poszukiwania zrabowanych dzieł sztuki i ich zwrotu. Natomiast rok temu ministrowie kultury16 krajów postanowili powołać biuro poszukiwań. Niemieckie Centrum Strat Dóbr Kultury w Magdeburgu ma być „moralnym sygnałem” skierowanym do ofiar nazistowskiego terroru. O tym, jak trudno rozstać się z dziełami sztuki opowiada film Złota dama oparty na prawdziwych wydarzeniach.
Rozkradane płótna
Historia była głośna, ponieważ dotyczyła słynnego obrazu Gustawa Klimta znanego jako Portret Adeli Bloch-Bauer lub Złota dama. To sporych rozmiarów płótno, które stało się znakiem rozpoznawczym Wiednia, chronionym dobrem narodowym, wystawionym w galerii Belwederu. W latach 90. XX wieku o jego odzyskanie upomniała się Maria Altmann, mieszkająca w Stanach Zjednoczonych Żydówka z Wiednia. Obraz należał do jej rodziny i wisiał w jednym z pokojów wiedeńskiej kamienicy. Naziści zdjęli ze ścian wszystkie obrazy, wśród nich byli także inni mistrzowie, i rozkradli meble oraz wiele cennych przedmiotów należących do rodziny Bloch-Bauerów. Podobne sytuacje dotknęły wszystkie zamożne rodziny żydowskie. Rząd austriacki nie był chętny przyznać pani Altmann praw do Klimta, jej walka trwała kilka lat. Ostatecznie wygrała i odzyskała portret swojej ciotki wart ponad 100 mln dolarów. Kupił go od niej nowojorski milioner Ronald Lauder i powiesił w swojej galerii w Nowym Jorku. Austria w ostatniej dekadzie musiała oddać spadkobiercom przedwojennych właścicieli wiele cennych dzieł należących po wojnie do państwowych zbiorów. Trzy lata po zwróceniu płótna Klimta Austrii groziła kolejna strata. Tym razem chodziło o Alegorię malarstwa Vermeera, obraz bezcenny, wart przynajmniej 150 mln euro. Spadkobiercy twierdzą, że sprzedaż obrazu była wymuszona. To oczywiste, właśnie tak działał Hitler i jego pomocnicy, których zadaniem było zgromadzić najcenniejsze dzieła sztuki światowej i umieścić je w planowanym Muzeum Führera w Linzu. Właściciel Jaromir Czernin był zmuszony do sprzedaży przez dyrektora Galerii Drezdeńskiej, który kupował dzieła sztuki dla Adolfa Hitlera. Otrzymał za niego 1,65 mln marek niemieckich, co było równowartością 660 tys. dolarów. Obraz wraz z wieloma innymi został ukryty w kopalni soli w Altaussee i znaleziony przez wojska amerykańskie. W 1946 r. przejęły go władze Austrii i umieściły w jednym z muzeów wiedeńskich. Po wojnie Czernin przez kilkanaście lat próbował odzyskać obraz, bezskutecznie. Zadowoleni mogą być za to spadkobiercy innego zamożnego wiedeńskiego Żyda, Juliusa Priestera. Udało mu się uciec do Meksyku, ale zostawił w swoim mieszkaniu kolekcję kilkudziesięciu obrazów, a wśród nich Portret mężczyzny El Greca. Obrazy przejęło Gestapo, potem wiele z nich uznano za zaginione. Na płótno El Greca natrafiono w momencie, gdy kolejny właściciel chciał go sprzedać na aukcji.
Kopalnie pełne Rembrandta
Liczba dzieł zrabowanych przez nazistów była ogromna. Hitler wysyłał swoich agentów z listami dzieł, które mieli ukraść lub zmusić właścicieli do sprzedaży za śmiesznie małe sumy. Według szacunków do przewozu zagrabionych dzieł sztuki użytych zostało 30 tys. wagonów. Większość skrzyń ukryto w kopalniach soli, z których najsłynniejsza była ta w Altaussee na terenie Austrii. Potem nadeszli Sowieci i rozgrabili muzea niemieckie, wywożąc dzieła do Rosji. O tym, że proces restytucji wciąż nie jest zakończony świadczy fakt, że większość dzieł wciąż uważanych jest za zaginione, a w niemieckich muzeach, według danych gazety „Der Spiegel” , wciąż znajduje się około 20 tys. obrazów, cennych ksiąg i mebli pochodzących z niewyjaśnionych źródeł. Co więcej, większość z tych muzeów wcale nie przejawia ochoty na to, by zbadać przeszłość swoich eksponatów. Trzy lata temu opinią światową wstrząsnął fakt przypadkowego odnalezienia ogromnej kolekcji obrazów Corneliusa Gurlitta, z których większość pochodzi z rabunku. To 1280 płócien o wartości kilkudziesięciu milionów euro. Jego ojciec był zaufanym marszandem Hitlera i handlował dziełami sztuki na polecenie władz III Rzeszy. Gurlitt zmarł i w testamencie przepisał kolekcję Muzeum Sztuki w Bernie w Szwajcarii. Muzeum jednak oświadczyło, że przyjmie tylko te obrazy, o których wiadomo, że nie zostały odebrane żydowskim właścicielom. Eksperci uważają, że na terenie Niemiec i Austrii wciąż znajduje się wiele takich zbiorów. W maju pierwszy obraz z niesławnej kolekcji został oddany spadkobiercom Paula Rosenberga – to Siedząca kobieta Henri Matisse’a. Sprawa trwała półtora roku, a decyzja była kilka razy odwlekana.
Straty polskie
Mimo że w Polsce już w 1944 r. gotowa była lista zaginionych dzieł sztuki, którą rozporządzał nieoceniony historyk sztuki Karol Estreicher, to większość z tych przedmiotów jest wciąż zaginiona. Do początku lat 90. XX wieku wręcz niemożliwe było śledzenie losów wywiezionych dzieł, tym bardziej że wiele z nich zmieniło właściciela powtórnie i znajduje się w muzeach Rosji. Prace rewindykacyjne wznowiono dopiero w 1991 r., a obecnie są kontynuowane przez Departament Dziedzictwa Kulturowego. Rejestr utraconych dóbr kultury obejmuje dwadzieścia trzy działy, w tym: malarstwo, rzeźbę, grafikę, meble, tkaniny, porcelanę, szkło, złotnictwo, militaria, zbiory numizmatyczne i archeologiczne. Liczy 60 tys. obiektów. Departament wydaje katalogi strat wojennych i wysyła je do ponad stu domów aukcyjnych na świecie, do zagranicznych placówek dyplomatycznych i kulturalnych. W ostatnich latach było głośno o powrocie do polskich muzeów takich obrazów jak Pomarańczarka Aleksandra Gierymskiego, Schody Pałacowe Francesco Guardiego czy Madonna pod jodłami Lucasa Cranacha Starszego.