Jest wreszcie szczepionka (firmy Pfizer), która ma zapobiegać rozprzestrzenianiu się choroby COVID-19. Czy mimo małej ilości czasu, jaki mieli na jej opracowanie naukowcy, na pewno jest ona bezpieczna?
– Prace teoretyczne nad szczepionkami typu mRNA (jak ta) rozpoczęto 20 lat temu, a praktyczne – 3 lata później. Od 17 lat budowano więc „samochód” i to dobry, nowoczesny, rewelacyjny. Miał on (i ma nadal) zastosowanie w pracach nad szczepionkami dotyczącymi nowotworów, wścieklizny, wirusa Eboli, pierwszego wirusa SARS i wirusa MERS.
Do tego „samochodu” w ostatnich miesiącach dołożono pewną ważną część, czyli mRNA koronawirusa. Więc pozornie szczepionka powstała szybko, ale platformy do niej mają jednak dość długą historię. W Polsce od 10–12 lat pracowały nad tym zespoły prof. Drąga, prof. Pyrcia i inne.
To znaczy, że koronawirus nie jest aż tak nowy? Nie wymagał szczególnych odkryć?
– Wirus jest absolutnie nowy. Szczepionka oparta jest natomiast na starej, dobrze sprawdzonej metodzie działania mRNA. Wchodzi ona do cytoplazmy komórki i tworzy – w niewielkiej ilości – białko; antygen, który nam zagraża. Następnie mRNA ginie, ale układ immunologiczny wytwarza już komórkową odpowiedź w postaci przeciwciał. Komórki „pamiętają” białko S (spike) koronawirusa. W sytuacji gdy dojdzie do infekcji, zareagują: wytworzą przeciwciała, neutralizując zagrożenie.
Szczepionka przygotowuje obronnie nasz organizm na pojawienie się wirusa, dzięki czemu on się nie rozwinie?
– Właśnie tak.
Czy zrobiono na tyle dużo testów, że można trafnie ocenić jej skuteczność?
– Oczywiście. Skuteczność można już oceniać nie tylko na podstawie testów laboratoryjnych, ale też IV fazy badań. Najważniejsze są fazy I–III; faza IV jest ostatnia, ma miejsce po rozpoczęciu procesu szczepień. Na świecie zaszczepiono już prawie 4 mln ludzi. Informacje są dobre. Amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków (FDA) zarejestrowała skuteczność na poziomie 52 procent po pierwszej dawce, a po dwóch – na poziomie 95 procent. Tak mówi też producent.
We wcześniejszych fazach badań, zwłaszcza w fazie I, sprawdzano też bezpieczeństwo szczepionki. Nieprawidłowe odczyny poszczepienne występowały w małej ilości, były głównie miejscowe. Poza tym mamy do czynienia ze standardowymi dolegliwościami, takimi jak po każdej szczepionce: ból w miejscu wstrzyknięcia, zaczerwienienie itp. Szczepionka jest bardzo bezpieczna. Badania prowadzono na około 44 tys. ochotnikach i pacjentach.
27 grudnia „Rzeczpospolita” opublikowała wyniki sondażu, jaki na jej zlecenie przeprowadził IBRIS. 47 proc. Polaków zamierza się zaszczepić, 44 proc. jest temu przeciwna; 9 proc. nie wie. Są duże różnice w grupach wiekowych. Wśród Polaków w wieku 18–39 lat chęć szczepienia deklaruje niespełna 30 proc. respondentów. Może, biorąc pod uwagę ryzyko choroby i zgonu na COVID-19 ze względu na wiek, warto sprofilować szczepienia pod konkretne grupy wiekowe? Wiele osób pewnie myśli: jestem młody, dla mnie szczepionka jest większym ryzykiem niż sam koronawirus…
– Nie ma w ogóle takiego pytania! Dla każdego człowieka – i to tysiące razy – groźniejszy jest koronawirus niż szczepionka. Dla starszego najbardziej, dla młodszego – mniej, ale to nie ma żadnego porównania z nieprawidłowymi odczynami poszczepiennymi.
Nie da się sprofilować szczepionki. Możemy za to sprofilować kampanię edukacyjną. Z różnych informacji, jakie posiadam, wynika, że ta kampania ma silniej ruszyć w połowie stycznia. A można było ją zacząć w połowie grudnia…
My tu debatujemy „w co się bawić” (jak w piosence), a na świecie wszystko mocno ruszyło. Kampania powinna być zróżnicowana w przekazie i moim zdaniem bardziej spektakularna. Oczekiwałbym większego „wow!”.