Logo Przewdonik Katolicki

Śmiertelne oszustwo

Magdalena Guziak-Nowak
Dr Bernard Nathanson - na zdjęciu: pokaz dla prasy podczas konferencji w Sebel Town – jak nienarodzone dziecko odczuwa ból, gdy jest abortowane. fot. Victor Colin Sumner/Fairfax Media/Getty Images

Sposoby pozyskiwania zwolenników aborcji, które sprawdziły się w USA, są wykorzystywane na całym świecie. Zmanipulowane sondaże, unikanie odpowiedzi na pytania o biologię, walka z Kościołem, pokazywanie śmiertelnych ofiar podziemia. Czy to wszystko nie brzmi znajomo?

Niedawno w „Przewodniku” (16/2021) pisaliśmy o filmie Wyrok na niewinnych (dostępnym online). Przypomnijmy krótko: amerykańska produkcja odsłania kulisy jednego z najgłośniejszych procesów sądowych – sprawy Roe vs Wade. Do roku 1973 przerywanie ciąży w USA było nielegalne. Nic dziwnego: w latach 60. amerykańskie społeczeństwo było bardzo pro-life i większości aborcja wydawała się czymś nie do pomyślenia. Zaczynali już jednak działać radykalni zwolennicy tzw. zabiegów. Znając się doskonale na socjotechnice, wykreowali słynną sprawę Roe kontra Wade. Ikoną, która miała zawalczyć o tzw. prawa kobiet, była właśnie Jane Roe. Pod tym pseudonimem ukryła się niewykształcona i mająca problemy z używkami biedna kobieta, Norma McCorvey, która padła ofiarą zagorzałych feministek. Ufając im, podpisała wszelkie upoważnienia do reprezentowania jej w sądzie przez lewicowe adwokatki. One – niezgodnie z prawdą – opowiadały, że Roe padła ofiarą zbiorowego gwałtu. Sąd Najwyższy wprowadził radykalne, proaborcyjne prawo, a nigdy nie przesłuchał Jane Roe. Aż trudno w to uwierzyć… Norma przez wiele lat zabiegała o rewizję jej sprawy, bardzo przeżywała, że użyto jej do takiego celu. Nie doczekała tego, zmarła w 2017 r.

„Ojciec sukcesu”
Ale to nie Norma McCorvey jest główną bohaterką wspomnianego filmu, lecz dr med. Bernard Nathanson, ginekolog i położnik (1926–2011), który wziął na  siebie odpowiedzialność za aborcje 75 tys. dzieci. Pięć tysięcy z nich wykonał osobiście, w tym pozbawił życia swoje nienarodzone dziecko. Nathanson był ojcem aborcyjnego „sukcesu” – w 1968 r. należał do NARAL: National Association for Repeal of Abortion Law (Narodowego Związku na rzecz Zniesienia Ustawy o Aborcji). Ta kilkuosobowa organizacja w ciągu pięciu lat doprowadziła do legalizacji aborcji w USA – bez żadnych ograniczeń, do ukończenia dziewiątego miesiąca życia dziecka w łonie matki.
Ale Nathanson nie zmarł jako zwolennik aborcji. Po upowszechnieniu diagnostyki prenatalnej, w tym badań USG, zmienił swoje poglądy. Pisał: „płód jest członkiem społeczności ludzkiej, musi więc być tak traktowany i jako taki musi być chroniony”. Lekarz stał się gorliwym orędownikiem prawa do życia. Przeżył też nawrócenie na katolicyzm – wcześniej opisywał siebie jako ateistę lub niewierzącego Żyda. W 1982 r. wygłosił w Irlandii słynne przemówienie „Śmiertelne oszustwo, zaplanowana zagłada”, w którym zdemaskował strategię grup proaborcyjnych.

Fałszowaliśmy sondaże
Wspomniałam, że w latach 60. Amerykanie popierali prawną ochronę życia dzieci nienarodzonych. „W 1968 roku wiedzieliśmy, że uczciwe przeprowadzenie wśród Amerykanów ankiety na temat przerywania ciąży oznaczałoby dla nas druzgocącą klęskę – opowiadał Nathanson w Irlandii. – Zdecydowaliśmy się więc działać inaczej: posługując się środkami masowego przekazu, rozpowszechnialiśmy wyniki przeprowadzonych przez nas rzekomo ankiet, twierdząc, że 50 lub 60 proc. Amerykanów chce legalizacji przerywania ciąży. Była to niezwykle skuteczna taktyka samospełniających się proroctw: gdyby dostatecznie długo wmawiać amerykańskiej opinii publicznej, że wszyscy są za legalizacją aborcji, większość nabrałaby przekonania o słuszności takiego poglądu. Niewielu ludzi bowiem lubi należeć do mniejszości. Jedną z naszych praktyk było także stosowanie odpowiednio sporządzonych, dwuznacznych ankiet. Dlatego chciałbym poradzić wszystkim, by byli bardzo nieufni, słysząc lub czytając wyniki ankiet”.

Fałszowaliśmy dane o podziemiu
Równie skuteczną techniką manipulacji było fałszowanie szacunków na temat wielkości podziemia aborcyjnego oraz zgonów kobiet wskutek nielegalnych aborcji. „Wiedzieliśmy również, że jeśli dostatecznie udramatyzujemy sytuację, wzbudzimy dość sympatii, aby sprzedać nasz program legalizacji sztucznych poronień – przyznał w 1982 r. były aborter. – Dlatego sfałszowaliśmy dane na temat nielegalnych zabiegów przerywania ciąży wykonywanych każdego roku w USA. Mass mediom i opinii publicznej przekazywaliśmy informację, że rocznie przeprowadza się w Stanach około miliona aborcji, chociaż wiedzieliśmy, że naprawdę jest ich około 100 tysięcy. Podczas nielegalnych zabiegów umierało rocznie 200–250 kobiet, ale stale powtarzaliśmy, że śmiertelność jest znacznie wyższa i wynosi 10 tysięcy rocznie. Liczby te zaczęły kształtować świadomość społeczną w USA i były najlepszym środkiem, aby przekonać społeczeństwo, że trzeba zmienić prawo antyaborcyjne”.

„Karta katolicka”
Ale to nie wszystko. Zwolennicy aborcji spodziewali się oporu Kościoła. Równocześnie nie mogli mu wypowiedzieć otwartej wojny. Bernard Nathanson opowiadał: „Najważniejszą i najskuteczniejszą z taktyk, które stosowaliśmy podczas naszej działalności w latach 1968– 1973, była tzw. karta katolicka (…). Unikaliśmy jednak tego, aby wszystkich katolików traktować jednakowo. Zdawaliśmy sobie sprawę, że taka postawa poważnie by nam zaszkodziła. Potrzebowaliśmy pewnego wsparcia ze strony tych, których nazywaliśmy oświeconymi katolikami. Zamiast tego posługiwaliśmy się zbiorowym pojęciem hierarchii kościelnej, wystarczająco niejasnym, by przekonać wszystkich liberalnych intelektualistów, przeciwników wojny i środki masowego przekazu, że to właśnie Kościół winien jest powstaniu oporu przeciw legalizacji aborcji (...). Z naszych słów można było wyciągnąć tylko jeden wniosek: Kościół katolicki jest zdecydowany narzucić krajowi swoje przekonania dotyczące aborcji. To, co stanie się w najbliższych latach z prawami człowieka w USA, zależy od tego, jak zostanie rozwiązany problem przerywania ciąży. Nie wolno dopuścić, aby dogmatyczny Kościół katolicki przejął kompetencje prawodawców i próbował każdą kobietę zmusić do urodzenia dziecka. Postępowanie hierarchii jest nieugięte, opór przeciwko ustawie zezwalającej na aborcję pochodzi właśnie od niej, a nie od większości katolików. W ten sposób oddzielaliśmy katolickich intelektualistów, środowiska postępowe i liberalne od hierarchów i wbiliśmy klin w katolicki opór przeciw sztucznym poronieniom. Powołując się na sfałszowane ankiety, twierdziliśmy, że większość katolików opowiada się za reformą ustawy. (…) Rozpowszechniliśmy przekonanie, że katolicy, którzy są zwolennikami legalizacji aborcji, to intelektualiści, światli, postępowi ludzie. Chodziło nam o to, aby za pośrednictwem mediów przekonać społeczeństwo, że nie ma grup niekatolickich, które byłyby przeciw przerywaniu ciąży. W rzeczywistości w owym czasie (podobnie jak i teraz) przeciw dopuszczalności aborcji wypowiadało się wiele Kościołów: wschodnie Kościoły prawosławne, Churches of Christ, American Baptist Association, luteranie, metodyści, mormoni, ortodoksyjni żydzi, muzułmanie, zielonoświątkowcy... Grup niekatolickich, które w sposób zdecydowany wypowiadały się przeciw przerywaniu ciąży, było więc bardzo wiele. Nigdy jednak nie dopuściliśmy do tego, by opublikowano ich listę, i zapobiegaliśmy pojawieniu się przypuszczenia, że może istnieć inna opozycja niż katolicka”.

Kłamaliśmy o początku życia
„Oprócz karty katolickiej NARAL stosował jeszcze dwie kluczowe metody w propagandzie na rzecz aborcji: ukrywanie wszystkich dowodów naukowych na to, że życie zaczyna się od poczęcia, i zawładnięcie środkami masowego przekazu. Pierwsza z tych metod polegała na konsekwentnym przeczeniu dowiedzionemu naukowo faktowi, że życie zaczyna się w chwili poczęcia. Utrzymywaliśmy, że stwierdzenie, kiedy zaczyna się życie człowieka, jest problemem teologicznym, prawnym, etycznym, filozoficznym, ale na pewno nie naukowym. Takie działanie jest nadal jedną z ulubionych taktyk grup proaborcyjnych, twierdzących, że naukowcy nie są w stanie zdefiniować momentu, w którym rozpoczyna się istnienie człowieka. Taki pogląd jest śmieszny i absurdalny (…). Życie nie tylko można, ale trzeba jasno definiować: rozpoczyna się od poczęcia. Osoba poczęta jest istotą ludzką, nie ma takiego momentu podczas życia płodu ludzkiego, w którym mogłoby dojść do zmiany niczego w coś, przekształcenia czegoś, co nie jest osobą, w człowieka. Życie jest nieprzerwanym procesem – od swojego początku, od zapłodnienia, do końca. Jako naukowiec wiem, nie sądzę, lecz wiem, że życie człowieka zaczyna się od poczęcia” – wyznał Nathanson, który już po swoim nawróceniu nagrał film Niemy krzyk, 20 lat temu głośny także w Polsce.

Czy to wszystko nie brzmi znajomo? Niestety. Sposoby pozyskiwania zwolenników aborcji, które sprawdziły się w Stanach Zjednoczonych, są wykorzystywane na całym świecie. Schemat jest zawsze ten sam: zmanipulowane sondaże i statystyki, unikanie odpowiedzi na pytania o biologię, granie na emocjach, walka z Kościołem, pokazywanie kobiet, śmiertelnych ofiar podziemia – ale już nikt nie wspomni o tym, że domowa aborcja farmakologiczna jest legalna bodajże tylko w Armenii, a tabletki do jej przeprowadzania holenderskie czy kanadyjskie organizacje wysyłają… z Indii.
Wszystkie metody zdemaskowane przez Nathansona pobrzmiewały w hasłach Strajku Kobiet. Dokładnie to samo działo się też na przełomie roku w Argentynie, gdzie trwała zielona, proaborcyjna rewolucja (warto zajrzeć do ramki), dokładnie to samo obserwowaliśmy w Irlandii w 2018 r. Historia lubi się powtarzać.

Argentyńskie strategie 

W grudniu 2020 r. argentyński parlament zatwierdził aborcję na życzenie do 14. tygodnia ciąży. W konserwatywnym kraju papieża Franciszka było to wydarzenie bez precedensu. W jaki sposób osiągnięto ten cel?

1. Nie poddawać się
W ciągu ostatnich 15 lat była to dziewiąta próba liberalizacji dostępu do aborcji.
2. Aborcja to kwestia sprawiedliwości społecznej i ekonomicznej
Aborcja musi być darmowa, bo – zdaniem feministek – hospitalizacji po aborcji częściej wymagają osoby niezamożne.
3. Pomagać sobie w aborcjach i uprawiać partyzantkę aborcyjną
Partyzantka ta polega np. na promowaniu aborcji domowej. Argentyński kolektyw Socorristas namawiał niedawno do spłukiwania płodu w toalecie. Jeśli jednak dziecko jest za duże, należy je zakopać w ogrodzie lub wyrzucić na śmietnik, żeby nie zapchać odpływu.
4. Odważne polityczki i prawda o aborcji w parlamencie
Siostrzeństwo – w ostatnich latach to słowo osadzono tylko w jednym kontekście. Powoli o aborcji przestają mówić mężczyźni, bo to podobno „sprawa kobiet”.
5. Misoprostol w naszych rękach
„Osoba w ciąży jest jedyną, która decyduje kiedy, za pomocą jakiej metody oraz przy wsparciu kogo chce mieć aborcję”.
6. Zmieniać język i mówić o aborcji dobrze
„Aborcja nie musi być przedstawiana jako mniejsze zło, które czasem jest konieczne. Nie powinniśmy chcieć dostępu do aborcji z litości, ale dlatego, że jej potrzebujemy, że ją robimy, że jest częścią naszego życia, a my zasługujemy na zaufanie, poważne traktowanie”.
7. Bawić się radykalnym protestem
Pewna aktywistka mówiła, że „jeśli nie mogę tańczyć, to nie jest to moja rewolucja”. Charakterystycznym elementem argentyńskiej rewolucji były zielone chusty, świece dymne, wspólne nocowanie na ulicach, samba.
8. Prawo jest nic niewarte bez faktycznego dostępu do aborcji
„Towarzyszki aborcyjne wiedzą, że aborcja musi być przede wszystkim dostępna, bo nawet liberalne prawo do aborcji jest nic niewarte, jeśli nie gwarantuje dostępu do aborcji wszystkim tym, które aborcji mogą potrzebować. Prawo też nie powinno stygmatyzować osób, które decydują się przerwać ciążę poza formalnym systemem i czynić je przestępczyniami”.

Cytaty za Aborcyjnym Dream Teamem

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki