Mało spraw budzi tak wielkie emocje jak problem szczepień. Ale jeszcze więcej emocji niż szczepienia budzi pomysł wprowadzenia szczepionkowych paszportów. Pomysł wysunęły kraje południa Europy, które żyją z turystyki. A dzięki wprowadzeniu swobodnego podróżowania osób zaszczepionych te kraje mogłyby odbić się od gospodarczego dna i po kilkunastu miesiącach swobodnie wpuścić do siebie turystów. Przeciwnicy takiego rozwiązania przekonują, że wprowadza on różnicowanie ludzi, coś w rodzaju segregacji rasowej, bez wyraźnego powodu. Bo – argumentują – osoby zaszczepione będą miały więcej praw i swobód obywatelskich niż niezaszczepione. A przecież szczepienia nie są obowiązkowe, więc wprowadzi się nierówność obywateli. By rozwiać te obawy, Unia Europejska proponuje, by do „paszportu” wpisywać również fakt przebycia Covid (co świadczy o nabyciu na pewien czas odporności na koronawirusa) oraz najświeższe wyniki testów na obecność koronawirusa.
Ale obrońców wolności to nie przekonuje, gdyż obawiają się, że to pierwszy krok do zwiększenia inwigilacji obywateli, która może pozostać w naszym życiu, nawet po tym, jak pandemia przeminie. Wyrażają też obawy o to, jak przetwarzane będą informacje medyczne na nasz temat, kto będzie miał do nich dostęp, czy będą one bezpieczne itd. Tych obaw moim zdaniem nie należy lekceważyć, przeciwnie, trzeba zrobić wszystko, by ten system był jak najbardziej przejrzysty, jak najbezpieczniejszy i najbardziej sprawiedliwy. Dlatego że – uważam – wprowadzenie takiego paszportu będzie miało też jedną bardzo ważną zaletę, może przyczynić się do zwiększenia się odsetka osób, które się zaszczepią. Wszelkie dostępne badania medyczne pokazują dziś, że tylko szczepienia są w stanie zatrzymać pandemię. W dodatku – w sytuacji gdy rząd umożliwił wybór pomiędzy różnymi preparatami – nie ma już żadnych moralnych przeciwwskazań do tego, by wszyscy się szczepili. Katolicy bowiem zgodnie ze swoim sumieniem mogą wybrać szczepionki, które nie budzą moralnych wątpliwości. Więc zarówno od strony medycznej, jak i moralnej szczepienie nie jest problemem. Mało tego, w obecnej sytuacji uważam zaszczepienie się za akt społecznej odpowiedzialności – to nie tylko troska o własne zdrowie, ale też gest odpowiedzialności za innych, bo osoba zaszczepiona nie tylko zabezpiecza własne zdrowie, ale też – uodporniając siebie – przyczynia się do zablokowania rozprzestrzeniania się wirusa w społeczeństwie, więc przyczynia się do procesu spowolnienia lub wręcz zatrzymania pandemii.
W jaki sposób paszport może się przyczynić do spopularyzowania szczepień? Ano jeśli ktoś nie szczepi się z jakichś własnych, subiektywnych powodów, bo nie lubi, nie chce, boi się, być może zostanie zachęcony do tego, by zmienić zdanie z powodu wprowadzenia paszportów. Ich posiadanie wiązać się będzie z pewnymi specjalnymi korzyściami – w kilku krajach, w których szczepienia idą najszybciej, w pełni otwarto bary, hotele, restauracje i kina, ale wyłącznie dla tych osób, które są w pełni uodpornione na Covid. Wprowadzenie takiego systemu u nas – nawet jeśli zostanie narzucone przez Unię Europejską – może więc przełamać opór przeciwników szczepień w sposób miękki. Bo na sposób twardy – poprzez wprowadzenie obowiązkowych szczepień na koronawirusa – jeszcze nikt na świecie się nie zdecydował.