Logo Przewdonik Katolicki

Tak powinno być

ks. Mirosław Maliński
fot. Unsplash

Jakimi konkretnymi czynami objawia się moja miłość?

Chrześcijaństwo jest religią czynu. Nie chodzi w nim o wielkie wzruszenia, piękne słowa, ckliwe pieśni wprawiające nas w podniosły nastrój. Kościół zalany dymem kadzidła i liturgia, dzięki której dotykamy bram nieba. To wszystko jest nam też potrzebne jak przygaszone światło i zapalona świeca na spotkaniu zakochanych, jak poświata księżyca i pachnący kwitnący sad na wiosennej randce, ale przecież to nie stanowi sedna tego, co dzieje się między ukochanymi.  W zasadzie powinniśmy zadać sobie bardzo praktyczne pytanie. Jeśli udało mi się przeżyć piękne i podniosłe Triduum Paschalne, niepozbawione uniesień i wzruszeń, to jakie korzyści z tego przeżycia będzie miała moja żona, mój mąż, moje dzieci, sąsiedzi, przyjaciele z pracy? Konkretnie? Bo jak chce tego św. Jan w swoim pierwszym liście: „...nie miłujmy słowem i językiem, ale czynem i prawdą”. Miłość to nie jest uczucie, przynajmniej ta, o której mówi tu apostoł. To postawa objawiająca się czynem. Miłości mogą towarzyszyć najróżniejsze uczucia. Czasami są one przyjemne z motylkami w brzuchu włącznie, a czasami bywają nieprzyjemne, takie niekochane, jak to nazywał ks. Grzywocz. Załóżmy, że matka po raz ósmy wstaje w nocy do swojego dziecka. Miała nadzieję, że choć dwie godziny nad ranem prześpi, a tu płacz, a tu ryk… Jakie uczucia jej towarzyszą? Spełnienie? Wdzięczność za dar macierzyństwa? Podziw dla ojca, który smacznie śpi? Zachwyt, że może być potrzebna? Często jednak inne: frustracja, bezsilność, złość, a nawet rozpacz i wściekłość. I z tymi uczuciami bierze dziecko na ręce, tuli i całuje. I to jest miłość. Ona objawia się konkretnym czynem. 
Właśnie miłość wzajemna była znakiem rozpoznawczym pierwszych chrześcijan. To robiło niesłychane wrażenie. Patrzący na to byli gotowi sprzedawać swoje majątki, byle tylko przyłączyć się do nich. 
Teraz jak wychodzimy z naszych świątyń, ludzie powinni wisieć na balkonach i w oknach, powinni nawzajem się nawoływać: „Chodźcie, chodźcie prędko. Chrześcijanie wyszli. Boże, jak oni się miłują, jak oni się kochają!”. Tak. Tak powinno być. A jeszcze miłość nieprzyjaciół...

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki