„Lily Tomlin przyciąga przed ekrany boomersów i postmilenialsów. Młodzi, ku swojemu zaskoczeniu, zaczynają zdawać sobie sprawę, że ejdżyzm nadaje się jedynie na śmietnik” – to cytat z jednego z ostatnich wydań pewnego lifestylowego magazynu. Niezrozumiały? Z pewnością wielu czytelników nie orientuje się, kim są boomersi, co najwyżej domyśli się, kim są postmilenialsi i dojdzie do tego co oznacza ejdżyzm. Wszystkie te nazwy mają coś wspólnego z rokiem urodzenia i wiekiem, w jakim jesteśmy. Jeśli jesteśmy boomerami, to nic dziwnego, że te dziwne określenia są nam obce. W takim razie nasze dzieci mogą mieć wiele wspólnego z doomerami lub bloomerami, a ich młodsze rodzeństwo to być może zoomerzy i wszyscy oni prawdopodobnie wiedzą, o czym jest mowa. W odróżnieniu od nas. Nadal brzmi zagadkowo? A tymczasem memy i wirale z doomerem w roli głównej robią internetową furorę, i, co znacznie ciekawsze, okazują się czymś znacznie więcej niż obrazkiem z dowcipnym komentarzem czy krótkim filmikiem. Pokazują coś ważnego: pewną postawę charakterystyczną dla pokolenia dwudziestolatków naszych czasów, społeczną diagnozę, na którą brak recepty, choć chwilowym lekiem może być przekonanie, że: hej, nie jesteś sam, jest nas więcej!
Z życia do mema
Zacznijmy od tego, czym jest mem, bo doomer w memie się narodził. To sposób komunikacji internetowej, prosty obrazek często połączony z komentarzem, który może dotyczyć każdego tematu. Jeszcze kilka lat temu mem miał wywoływać śmiech, dzisiaj może też służyć głębszej refleksji nad sobą, relacjami, światem. Dobry mem potrafi przekazać wiele treści i emocji, na temat których pół wieku temu napisano by książkę. Może przesadzam, bo wciąż wolę przeczytać dobrą literaturę, ale nie sposób zauważyć kulturowej rewolucji, która objawia się w internecie na naszych oczach. Dziesięć lat temu w otchłaniach witryny 4chan, będącej jedną z najpopularniejszych witryn graficznych, w których użytkownicy publikują swoje obrazki korzystając z całkowitej anonimowości (4chan ma swoją czarną legendę w postaci braku politycznej poprawności i moralności, więc są tam przestrzenie, w których dozwolone są wszystkie treści z wyjątkiem dziecięcej pornografii), pojawił się cykl rysunków zatytułowanych Feels Guy lub Wojak. Prymitywna ilustracja przedstawiająca twarz mężczyzny, stworzona najprostszymi narzędziami dostępnymi w programie Microsoft Paint, wyrażała różne, najczęściej negatywne, emocje. Nie wiadomo, kto stworzył Wojaka, ale stał się tak popularny, że nie dość, że nie zniknął jak większość powstających memów, to ewoluował. Doomer wziął się z Wojaka, podobnie jak inne postaci z rodziny -oomerów, które pokazują różnice między pokoleniami i stylami życia. Socjologowie opisują te odrębności, posługując się nazwami: Generacja X, Generacja Y i Generacja Z. Przypisują im pewne cechy, cele i zachowania. Nazwy oddolne są zupełnie inne, na inne też cechy zwracają uwagę użytkownicy 4chatu i ich koledzy. Jako społeczeństwo składamy się więc z boomerów, doomerów, bloomerów i zoomerów. I to nie jest zbiór zamknięty, a rodzina stale się powiększa. Najpierw z Wojaka powstał Doomer. Pierwsza ilustracja Doomera pojawiła się na 4chacie w 2018 r. i w ciągu kilku dni opanowała całą witrynę. Obrazek przedstawiał Wojaka w czapce, z twarzą właściwie pozbawioną emocji i był podpisany tak: 23-letni doomer. Wokół rysunku autor umieścił opis kilku charakterystycznych cech, wśród nich na przykład takie: „czasami może grać w play station”, „nie ma nadziei na awans w pracy”, „wysokie ryzyko uzależnienia od opioidów”, „stracona młodość”, „kolejna noc w…”, „ma Tindera, ale jest zdegustowany używaniem go”, „alkoholizm”, „nie zaprzyjaźnił się z nikim od 2012”, „nocne spacery”. Kolejni użytkownicy powielając rysunek, dopisywali nowe teksty, aż w końcu ktoś stworzył pierwszy wiral, krótki filmik z doomerem w roli głównej. Doomer z filmu przemierza miasto w słuchawkach na uszach, jego spotkania ze znajomymi są krótkie i powierzchowne, więc woli być sam, popija piwo, łyka tabletki, słucha muzyki i patrzy na gwiazdy. Czasami płacze. Potem wraca do domu, odpala komputer, znowu jest sam.
Smutek doomera
Doomer używa telefonu tylko po to, żeby zobaczyć, która jest godzina. Doomer spędza czas samotnie, spacerując po pustych ulicach nocnego miasta. Doomer nie ma przyjaciół, ponieważ boi się. Doomer spędza bezsenne noce, wpatrując się w sufit i słuchając sączącej się z komputera przygnębiającej muzyki z lat 80. Doomer jest smutny, ponieważ nie wierzy w nic. Kiedyś miał marzenia, które nie zostały zrealizowane, doświadczył porażki, może został oszukany przez kogoś bliskiego, może poczuł się zdradzony przez całe społeczeństwo, zobaczył, że wszystko to, co oferuje dzisiejszy świat na tacy to tylko ułuda i postanowił więcej się nie angażować. Doomer jest nihilistą i współczesnym punkiem przekonanym, że hasło „No future” jest aktualne bardziej niż kiedykolwiek. Tyle że punki sprzed kilku dekad wyrażały się w aktywnym buncie, a doomer uważa, że nawet bunt nie ma sensu. Doomer jest wrażliwcem, a jego reakcja jest ripostą na zło, jakie zobaczył w świecie. Doomera zawiodła rodzina, przyjaciele i politycy. Doomer ma refleksję, widzi, że internetowe znajomości są niewiele warte, że po poradę nie idzie się do drugiego człowieka, ale do wyszukiwarki Google. Doomer uważa więc, że najlepiej się stanie, jeśli będzie żył samotnie, ale choć to samotność z wyboru, to jednak doomerowi sprawia cierpienie. Doomer chce się odgrodzić od świata i ludzi, nie szuka problemu w sobie, ale w innych. Nie potrafi sobie poradzić z odrzuceniem, więc czyni z niego styl życia.
Płynna granica
Zastanówmy się: doomer ma lat dwadzieścia kilka, dorastał więc w czasach rodzącego się internetu. To pokolenie karmione prawdami, według których żyli ich rodzice: trzeba się dużo uczyć, żeby mieć dobrą pracę. „Ucz się, studiuj, pracuj nad sobą!” – to były najważniejsze rady dawane przez starsze pokolenie nauczone tego, że za solidną pracę otrzymuje się solidny awans i solidne wynagrodzenie. Tymczasem świat pokazał temu młodemu pokoleniu zupełnie coś innego. Konfrontacja okazała się zbyt bolesna, gdy wyszło na jaw, że zwycięża cynizm, kłamstwo, wyzysk, kumoterstwo, lizusostwo, układy. A po studiach czeka praca w smażalni frytek. Rodzina? Jaka rodzina, skoro rodzice się rozwodzą, pary się zdradzają i nikt już nie jest bezinteresowny. Poza tym świat ginie, globalna wioska się nie sprawdziła, lodowce topnieją i żadne manifestacje tego nie zmienią. Czy warto być dorosłym? I jak nim się stać, skoro dwudziestoparolatek wciąż mieszka z rodzicami? Doomer jest skrajnym pesymistą, a jego świat wypełnia monstrualna pustka. Ale jednocześnie tęskni za uczuciem, za miłością i za rodziną. Za pięknem i za dobrem. I tak powołano do życia postać bloomera, optymisty, który z zachwytem patrzy na świat i możliwości, jakie stają przed nim otworem. Bloomer nie jest bezmyślnym szczęściarzem, on po prostu wie, jak radzić sobie z problemami. Tyle że granica jest płynna, a życie przynosi niespodzianki. Historie opowiadane przez pokolenie dwudziestoparolatków rozwijają się, a pokolenie rodziców, uważnie się im przypatrując, ma szansę wysnuć wnioski. Czymś innym będzie to zjawisko dla socjologa, czymś innym dla kulturoznawcy (ilość kodów kulturowych zawartych w wiralach jest imponująca, na naszych oczach powstają kolejne playlisty zawierające muzykę, jakiej słucha doomer, w klubach organizowane są potańcówki zatytułowane „doomer saddancing”), a czymś innym dla rodzica. A to nie jedyne wyzwanie, bo tymczasem obok w pokoju rośnie młodszy brat doomera: zoomer – nastolatek, który wychował się ze smartfonem w ręku, dla którego SoundCloud, YouTube i aplikacja TikTok to środowisko naturalne. I nie dziwmy się, że czasem reakcją na jakąś naszą uwagę będzie lekceważące: „Ok, boomer”. To znaczy, że trochę straciliśmy z oczu rzeczywistość, w jakiej żyje dzisiejsze pokolenie. Bo boomerami jesteśmy my.