Logo Przewdonik Katolicki

Dość fatalizmu!

Wojciech Nowicki
fot. Piotr Łysakowski

Rozczarowujemy się sposobem funkcjonowania Kościoła, z przerażeniem czytamy kolejne wyniki badań społecznych o masowym porzucaniu przez młode pokolenie praktyk religijnych, albo wiary w ogóle, zasmuca nas kondycja naszego chrześcijaństwa, które wydawało się tak mocne, że aż nie do skruszenia.

Jeśli miliony osób autoidentyfikują się z doomerem, czy kryje się za tym jakieś zjawisko społeczne, które ta postać wyraża? – pyta w pierwszej debacie VII Kongresu Klubu Jagiellońskiego Konstanty Pilawa. I pyta w gruncie rzeczy o to, czy jesteśmy społeczeństwem przesiąkniętym fatalizmem, czy rzeczywiście nie widzimy już nigdzie nadziei.
Doomer to postać z internetowych memów. Człowiek apatyczny, żyjący samotnie, niemający przyjaciół. „Doomer jest smutny, ponieważ nie wierzy w nic. Kiedyś miał marzenia, które nie zostały zrealizowane, doświadczył porażki, może został oszukany przez kogoś bliskiego, może poczuł się zdradzony przez całe społeczeństwo, zobaczył, że wszystko to, co oferuje dzisiejszy świat na tacy, to tylko ułuda, i postanowił więcej się nie angażować. Doomer jest nihilistą i współczesnym punkiem przekonanym, że hasło No future jest aktualne bardziej niż kiedykolwiek. Tyle że punki sprzed kilku dekad wyrażały się w aktywnym buncie, a doomer uważa, że nawet bunt nie ma sensu” – tak opisywała tę postać Natalia Budzyńska w PK 8/2020.
Postać doomera wpisuje się w nurt fatalistyczny, który sączy się z mediów i naszych rozmów. Czy pandemia kiedykolwiek się skończy? Czy będziemy na nią już skazani? Na maseczki, ograniczenia, kolejne szczepienia? Czy to koniec świata, jaki znamy? A katastrofa klimatyczna? Do czego nas zaprowadzi? Niszczymy planetę, nie ma już przyszłości, wszystko zmierza ku katastrofie. Niewielu wierzy, że spór polityczny, który przypomina bardziej walkę plemienną, może jeszcze przemienić się w twórczy dyskurs. Wydarzenia, które dzieją się na naszych oczach, postrzegamy w kategoriach współczesnych plag egipskich. Rozczarowujemy się sposobem funkcjonowania Kościoła, z przerażeniem czytamy kolejne wyniki badań społecznych o masowym porzucaniu przez młode pokolenie praktyk religijnych, albo wiary w ogóle, zasmuca nas kondycja naszego chrześcijaństwa, które wydawało się tak mocne, że aż nie do skruszenia. Przeraża nas rozpad tradycyjnych instytucji społecznych z rodziną na czele, a szalejąca inflacja odbiera nam pewność jutra. Czasem można odnieść wrażenie, że nigdzie nie widzimy sensu, że – jak diagnozują organizatorzy wspomnianego przeze mnie kongresu – zamiast z nadzieją i odwagą stawiać czoła wyzwaniom – coraz częściej popadamy w społeczny fatalizm i obywatelską depresję. „Debatą publiczną zawładnęły radykalizmy. Będąca wciąż w politycznej defensywie lewica skutecznie prowadzi kulturową rewolucję. Politycznie nadal potężna prawica grzęźnie w bezradności i sprowadza swoją ofertę do prostej negacji tego, co proponują progresywiści. W czasach emotywizmu realne zagrożenia nie są w stanie wyrwać nas z apatii, ale do czerwoności rozpalają problemy pierwszego świata. Wypaleni plemiennymi sporami i kulturowymi wojnami coraz częściej nie mamy siły, nadziei i umiejętności poszukiwania tego, co wspólne” – czytamy na stronie kongresu, którego hasło brzmi: „Dość fatalizmu!”.
Wieszczenie końca świata, upadku cywilizacji, kultury, a nawet religii nie jest niczym nowym. Przyglądając się historii, dostrzeżemy wiele takich momentów, w których wydawało się, że nadeszły czasy apokalipsy. W konfrontacji z problemami można udawać, że ich nie ma, jak w przytaczanym w tym miejscu przed dwoma tygodniami filmie Nie patrz w górę, albo popadając w pustkę, bezsens, nihilizm, fatalizm. Wydaje się, że to, co robi Klub Jagielloński podczas siódmej edycji kongresu, jest warte zauważenia i zaangażowania. Organizatorzy zaplanowali 12 debat na tematy niełatwe, kontrowersyjne, których niejeden z nas przy wigilijnym stole z pewnością próbował uniknąć. Pytanie, czy słusznie. A może jednak było trzeba spróbować podjąć dialog. O czym zresztą rozmawia Monika Białkowska z prof. Elizą Grzelak.
Lewacki Netflix i chrześcijańska popkultura. Kryzys kobiecości. Kryzys męskości. Zielona transformacja: uratuje nas czy zabije? Czy środowiska PRO-LIFE i LGBT muszą się zwalczać? Polski Ład – oczekiwania vs. rzeczywistość. Rodzina i demografia: uratują nas transfery czy pogrąży kultura? To tylko niektóre tematy, z którymi spróbują zmierzyć się uczestnicy debat. W kontekście tego ostatniego warto przeczytać rozmowę Anny Druś z Marcinem Kędzierskim z Klubu Jagiellońskiego o tym, czym kierują się dzisiaj Polacy, decydując się lub nie na potomstwo.
Otaczająca nas rzeczywistość, stawiająca przed nami różne wyzwania, burząca nieraz nasz dotychczasowy sposób pojmowania świata, a może po części święty spokój, może – ale nie musi – pchać nas ku nihilizmowi. Nie musimy ulegać epidemii fatalizmu, możemy być zwiastunami nadziei mimo wszystko. Być może organizatorom kongresu uda się to, co zawarli w tytule.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki