Logo Przewdonik Katolicki

Wygląd to nie problem

Weronika Frąckiewicz
ilu. Lidia Piasecka

Traktowanie otyłości w kategoriach estetycznych grozi katastrofą medyczną. Co drugi Polak cierpi na nadwagę lub otyłość. Z roku na rok będzie nas coraz więcej.

Rozmawiając o cierpieniu osób chorujących na nowotwory, wypowiadamy się z zatroskaniem i współczuciem, natomiast gdy mówimy o osobach z otyłością, nierzadko towarzyszy nam słownictwo oceniające, sprowadzające tę poważna, przewlekłą chorobę do kategorii czysto estetycznych. A zbiera ona coraz potężniejsze żniwo. Z danych Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) wynika, że w ciągu ostatnich 40 lat populacja osób otyłych zwiększyła się prawie trzykrotnie. Każdego roku otyłość odpowiada za blisko 3 mln zgonów.
 
Ile soli trzeba zjeść
Otyłość to problem zdecydowanie wymykający się sferze wizualnej, a jego przyczyny nie mieszczą się w naszych kryteriach etiologicznych. – Znaczna część naszego społeczeństwa, w tym także lekarze, żyje w niepodpartym badaniami naukowymi przekonaniu, że przyczyną otyłości jest zaniedbanie, lenistwo i niewłaściwe podejście do życia – uważa prof. Mariusz Wyleżoł, przewodniczący Sekcji Chirurgii Metabolicznej i Bariatrycznej Polskiego Towarzystwa Badań nad Otyłością, ekspert od planowanej opieki koordynowanej państwa dla chorych na otyłość – KOS-BAR. Tymczasem przyczyn otyłości należy szukać zupełnie gdzie indziej. – To zaburzona homeostaza w komórkach i zaburzenia regulacji energetycznej organizmu powodują nadmierny przyrost masy ciała, a nadmierne spożycie pokarmów jest skutkiem niewłaściwie wyregulowanych procesów – twierdzi prof. Wyleżoł. Nikt z nas nie zastanawia się na co dzień, jaką ilość sodu musi przyjąć wraz z pokarmem, aby utrzymać właściwy poziom tego pierwiastka we krwi. Tak zwana ,,ochota na słone” to zazwyczaj sygnał wysyłany od organizmu, że poziom sodu spada. Z kolei kiedy poziom jest zbyt wysoki, organizm poradzi sobie, wydalając go z potem lub z moczem. – Musiałoby dojść do poważnego zaburzenia w regulacji, aby człowiek codziennie zjadał nadmierną ilość soli. Na tym właśnie polega otyłość – przekonuje profesor. – Organizm traci naturalną zdolność do zachowania prawidłowej równowagi. Podstawy badań klinicznych dotyczących otyłości pozwalają dziś spojrzeć na nią pod zupełnie innym, bo biochemicznym kątem. Dokładne mechanizmy zaburzeń nie są jeszcze znane, ciągle spływają nowe wyniki badań tego obszaru, które nie weszły jeszcze do praktyki klinicznej – przekonuje prof. Wyleżoł. – Od 30 lat leczę osoby chorujące na otyłość i bardzo zależy mi, abyśmy raz na zawsze rozprawili się z panującym powszechnie mitem otyłości jako skutku tego, że ktoś za dużo je i za mało się rusza. Przyczyny są naprawdę dużo bardziej skomplikowane. Wielu z moich pacjentów je zdecydowanie mniej ode mnie, a tym czasem ja szczęśliwie nie choruję na otyłość.
 
Musi pomóc system
Nie tylko społeczeństwo włożyło otyłość w niebezpieczne ramy. Również rozwiązania systemowe w zakresie diagnostyki i leczenia proponowane dziś w naszym kraju pozostają daleko w tyle za racjonalnym podejściem do tej przewlekłej choroby. – Otyłość w Polsce nie jest leczona – twierdzi prof. Wyleżoł. – Gdy do lekarza przychodzi pacjent z polipami na jelicie grubym, zostają one usunięte, aby nie rozwinął się z tego nowotwór, wszelkie stany przednowotworowe zduszane są w zarodku. I bardzo dobrze. Jednak kiedy przychodzi pacjent z BMI 31, co jest olbrzymim zagrożeniem dla zdrowia, lekarz zaleca mu, aby mniej jadł i się więcej ruszał i to jest cała propozycja leczenia, pacjent pozostaje sam. Współczesna medycyna powinna położyć nacisk na diagnozę przyczyn otyłości i leczenie pacjentów we wczesnych fazach, wtedy kiedy pojawia się nadwaga. To pozwoliłoby zaoszczędzić nie tylko pieniądze w NFZ, ale i cierpienie konkretnych osób. Od dawna postuluję, aby do mówienia o otyłości wprowadzić nomenklaturę na wzór chorób nowotworowych: otyłość łagodna i złośliwa. Operowałem bariatrycznie niedawno pacjenta, który kilka lat wcześniej chorował na złośliwą postać nowotworu kości. Ze smutkiem stwierdzał, że kiedy miał raka kości, wszyscy mu współczuli, otaczali troską, a gdy zachorował na otyłość, został zupełnie sam, nikt go nie wspierał – opowiada profesor.
 
Spojrzeć inaczej
Otyłość wywoływana jest dziś przez wiele różnorodnych czynników, o których nasi przodkowie nie mieli pojęcia: nie było tylu substancji konserwujących, farmakoterapia nie rozwijała się w takim stopniu, a styl życia jeszcze 50 lat temu różnił się znacznie od dzisiejszego. Z drugiej strony ciągle walczymy ze stereotypami, które narosły przez setki lat – twierdzi Magdalena Gajda, prezes Fundacji Osób Chorych na Otyłość OD-WAGA, społeczny rzecznik praw osób chorych na otyłość w Polsce oraz przedstawicielka Polski w Europejskiej Koalicji na Rzecz Osób Żyjących z Otyłością. – Kiedyś otyłość postrzegana była jako wzór płodności i dobrobytu, zawsze będąc wyrazem wysokiego statusu ekonomicznego. Dodatkowo na przestrzeni lat pojawił się stereotyp osoby z otyłością, która wykonuje pewne zawody: piekarza, rzeźnika, masarza, sklepikarza. To wszystko sprawia, że trudno przebić się do społecznej mentalności z faktem, iż otyłość jest chorobą jak każda inna. Według Magdaleny Gajdy w naszym społeczeństwie prym wiedzie ocenianie stygmatyzujące: co z siebie zrobiłeś, jak ty wyglądasz, za dużo jesz, więc ponoś konsekwencje. Tymczasem aby pomóc osobom chorym i je wesprzeć, warto byłoby odwołać się do rzeczowych argumentów: twoja choroba nazywana jest otyłością, tu masz adresy lekarzy i klinik, gdzie możesz podjąć leczenie, jeśli nie masz siły, chętnie cię wesprę i będę w tym z tobą. Tylko taka postawa może pomóc osobie chorej w walce, którą musi stoczyć. Pojawiają się organizacje, które podejmują działania na rzecz pacjentów chorujących na otyłość. Fundacja osób chorych na otyłość OD-WAGA dąży do tego, aby otyłość była postrzegana rzeczywiście jak poważna, przewlekła choroba oraz by jej leczenia podejmowali się lekarze o specjalizacji obesitologia, tworząc ze specjalistami wspierającymi – dietetykami, psychologami, fizjoterapeutami – zespoły terapeutyczne, a także aby pacjenci otrzymywali odpowiednie wsparcie i byli traktowani z szacunkiem.
 
Tak ładnie je
Mimo że na przestrzeni lat podejmowała różne próby schudnięcia, akceptowała to, że była duża. – Od dziecka byłam chwalona za to, że ładnie jem. W podstawówce ktoś zwrócił moim rodzicom uwagę, że ważę zdecydowanie za dużo. To był moment, w którym zaczęłam chodzić do dietetyków – opowiada Katarzyna Partyka, prezeska Stowarzyszenia Pacjentów Bariatrycznych CHLO. – W wieku 20 lat za pomocą restrykcyjnej diety w ciągu półtora roku schudłam do 60 kg. Jednak późniejszy efekt jojo był zatrważający, puchłam w oczach – opowiada Katarzyna. W międzyczasie podejmowała jeszcze kilka prób pozbycia się zbędnych kilogramów. – Znalazłam się w szpitalu z zupełnie innego powodu. Lekarz prowadzący opowiedział mi o operacji bariatrycznej, w której usuwa się część żołądka. W pierwszym odruchu pomyślałam, że to nie dla mnie: ważyłam co prawda 136 kg, ale cukrzycy jeszcze nie miałam, a nadciśnienie nie dokuczało mi na tyle, aby się nim przejmować – wspomina Katarzyna. W końcu dała przekonać się lekarzowi. Siedem lat temu była jedną z pierwszej setki pacjentów, którzy w Krakowie zdecydowali się na usunięcie sporej części żołądka. – W tamtym czasie te operacje nie były tak popularne. Nie wiedziałam, co mnie czeka, nie znałam pacjentów, którzy zdecydowali się na taki krok. Moim głównym dylematem wtedy była obwisła skóra, pytałam lekarza, co stanie się z nią, jak schudnę. Uspokajał mnie, że jestem jeszcze młoda i wszystko się zregeneruje – opowiada kobieta. W ciągu półtora roku po operacji schudła do sześćdziesięciu kilku kilogramów. Dbała o regularność posiłków, aktywność fizyczną, odpowiednie nawadnianie. Wprowadziła nowe nawyki żywieniowe. Dziś od pięciu lat jej waga stoi w miejscu. – Tak naprawdę jem, co chcę, ale w małych ilościach. Mimo że nie wprowadzam restrykcyjnych ograniczeń żywieniowych, z tyłu głowy mam zawsze informację, że kiedyś miałam niezdrowe relacje z jedzeniem. Każdy pacjent decydujący się na zabieg powinien mieć świadomość, że trzeba walczyć o prawidłowe nawyki żywieniowe. Dostajemy szansę i narzędzia do wyleczenia się z otyłości, a jak to zrobimy, zależy od nas samych. Największą pracę wykonujemy w głowie, przełamując słabości – przekonuje kobieta. Dziś sama prowadzi Stowarzyszenie Pacjentów Bariatrycznych CHLO wspierające osoby, które stoją przed podjęciem decyzji o operacji bariatrycznej. – Działania naszego Stowarzyszenia CHLO prowadzą do tego, aby operacje usunięcia części żołądka przestały być traktowane jako tabu. Niestety, sami pacjenci rzadko przyznają się do tego, że przeszli operację. A przecież nikt nie zrozumie pacjenta tak jak drugi pacjent – przyznaje Katarzyna. – Prowadzimy spotkania edukacyjne, na które zapraszamy pacjentów chorych na otyłość. We współpracy ze specjalistami pokazujemy, jak wyglądają operacje, jak powinno się wypracować zdrowe nawyki, jak żyć i normalnie funkcjonować po chirurgicznym leczeniu otyłości. Obecna sytuacja epidemiologiczna trochę nam się przysłużyła, na cykliczne spotkania „na żywo” w 10 miastach w Polsce przychodziło około 800 osób, teraz za pośrednictwem internetu docieramy co miesiąc do blisko 75 tys. kobiet i mężczyzn szukających rzetelnych informacji, motywacji i wsparcia.
 
Otyłość przyklejona
Wśród pacjentów chorujących na otyłość są także ci, których choroba predestynuje do większej masy ciała, lub tacy, którzy z powodu innej choroby przyjmują leki zwiększające apetyt. Tak właśnie rzecz ma się z pacjentami cierpiącymi na schizofrenię. Nie dość, że osoby z tym zaburzeniem narażone są na występowanie cukrzycy, to leki refundowane przez NFZ powodują nadmierny przyrost masy ciała. – Bardzo często zaburzenia ośrodka głodu i sytości, a także regulacji gospodarki hormonalnej, pojawiają się wraz z wystąpieniem objawów psychotycznych – twierdzi prof. Jerzy Samochowiec, psychiatra, psychoterapeuta, kierownik Katedry i Kliniki Psychiatrii Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego w Szczecinie. – U chorych obok zaburzonej regulacji apetytu występuje zwiększony poziom insuliny i leptyny. Mówi się o ,,genetycznym linku” pomiędzy cukrzycą a schizofrenią, co w konsekwencji oznacza, że pacjenci cierpiący na zaburzenia psychotyczne częściej narażeni są na wystąpienie cukrzycy.
Karol choruje od 21 lat. Początkowo schizofrenia miała formę paranoidalną, a po latach przeszła w postać katatoniczną. Z powodu choroby zawsze trzymał się trochę na uboczu, ale śmierć ojca pogłębiła tylko poczucie izolacji. Okres lockdownu w pandemii wspomina jako wyjątkowo trudne doświadczenie. – To był naprawdę niełatwy czas, miałem poczucie, że nie mam nikogo. Wiem, że każdy zmagał się ze swoimi trudnościami, ale dla osób z zaburzeniami psychicznymi to był koszmar – opowiada mężczyzna. Leki w dużym stopniu niwelują objawy choroby, nie pomagają jednak zaradzić osamotnieniu, a dodatkowo mają spore skutki uboczne. Przez dziesięć lat choroby mężczyzna przyjmował lek, po którym czuł się dobrze, nie przybierał na wadzę, mógł normalnie funkcjonować. Jednak w pewnym momencie zaczął moczyć się w nocy, to było naprawdę upokarzające. Kiedy lekarz przepisał inny lek, wstydliwe objawy zniknęły, ale pojawiły się nowe, bardziej widoczne: Karol zaczął tyć w zawrotnym tempie. – Tak mi się zrobiło od tych leków, że jestem nieustannie głodny. Wilczy apetyt budzi mnie nawet w nocy. Teraz ważę około stu kilogramów, ale dawno nie wchodziłem na wagę Kolejna zmiana leku nie jest możliwa, gdyż z niewielkiej renty nie jestem wstanie opłacić tego, który ma mniej skutków ubocznych – przyznaje mężczyzna.
– Jednym z podstawowych czynników rozwoju otyłości wśród pacjentów cierpiących na schizofrenię są leki, które pobudzają apetyt. Przyczyna jest prosta: leki, które nie powodują tycia, w Polsce nie są refundowane. Osoby cierpiące na schizofrenię zazwyczaj należą do grupy chorych o niskim statusie materialnych i najzwyczajniej nie stać ich na leki kosztujące kilkaset złotych miesięcznie – twierdzi prof. Samochowiec. – W związku z tym dziś w leczeniu schizofrenii należy działać dwutorowo: podejmować działania mające na celu refundację leków neutralnych dla ośrodka głodu i sytości, ale także edukować prozdrowotnie pacjentów, czyli pomagać im właściwie się odżywiać i zapewniać odpowiednią ilość ruchu.
_
Otyłość jest niewątpliwie jedną z poważniejszych chorób XXI wieku. Nie wybiera osób w konkretnym wieku, o szczególnej profesji czy wyjątkowym statusie materialnym. Potrzeba realnych działań na różnych płaszczyznach: od społecznych przez medyczne aż do ekonomicznych, aby już w krótce problem otyłości nie zdominował naszych debat o największych zagrożeniach ludzkości.
 
Imię mężczyzny chorującego na schizofrenię zostało zmienione.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki