Maria Goretti urodziła się w 1890 r. w środkowych Włoszech. Była również środkowym dzieckiem z siódemki pociech, jakie mieli Luigi i Assunta. Ciężka sytuacja finansowa rodziny zmusiła ich jednak do poszukiwania nowego miejsca do życia. Tak Goretti trafili w okolice Nettuno.
Pobożność ubogich włoskich rodzin nie była niczym nadzwyczajnym w tamtych czasach, więc rodzina Gorettich nie wyróżniała się specjalnie na tym tle. Żyli skromnie, pokornie i bogobojnie. Na uwagę zasługiwała jednak wiara ich kilkuletniej córki nazywanej pieszczotliwie Mariettą, która w bardzo młodym wieku zdała sobie sprawę z tego, że chce osobistej relacji z Jezusem. Już jako 4-latka naciskała na rodziców, aby posłali ją do Pierwszej Komunii Świętej. Pragnienie to wzmogło się, gdy jako sześciolatka przyjęła sakrament bierzmowania.
Chcę być cała dla Niego
Okolice Nettuno słynęły z bagien i moczar. Luigi Goretti, zachęcony pracą przy ich osuszaniu, wybrał właśnie to miejsce dla swojej rodziny. Nie mógł wiedzieć, że ten wybór, dokonany z czysto ekonomicznych pobudek, zaowocuje w ich życiu jeszcze trudniejszymi doświadczeniami, aż w końcu dojdzie do tragedii. Podczas osuszania bagien Luigi zaraził się malarią i wkrótce zmarł, pozostawiając Assuntę samą z dziećmi. Kobieta była przerażona tym faktem. W jednej chwili straciła ukochanego męża, a trudna sytuacja finansowa zamieniła się w prawdziwą nędzę. Dzieci musiały natychmiastowo dojrzeć do nowych ról, gdy ich matka poszła do pracy w miejsce zmarłego ojca. 9-letnia Maria przejęła kuchnię i opiekę nad młodszym rodzeństwem. Robiła to z ogromnym zaangażowaniem, spełniając się w tej roli.
Niestety, w domu Maria nie mogła liczyć na spokój. Goretti mieszkali w budynku należącym do właściciela majątku, u którego pracowali, i dzielili go z rodziną Serenellich. Między rodzinami panowała niechęć, ale starali się żyć w zgodzie. Dojrzewający syn Giovanniego Serenellego – Alessandro – podkochiwał się w 9-letniej Marii, mimo iż był już niemal 18-letnim chłopakiem. Często ją zaczepiał, mówił do niej w dwuznaczny sposób i próbował zmusić do bliskości, choć dziewczynka czuła ogromny wstyd i obrzydzenie do tego typu zachowań. Mimo natarczywości z jego strony nie zdecydowała się jednak powiedzieć komukolwiek, żeby nie pogarszać relacji rodzin mieszkających pod jednym dachem. Dopóki mogła, stanowczo odmawiała.
Gdy Maria skończyła 11 lat, spełniło się jej marzenie i została posłana do Pierwszej Komunii. Bardzo przeżyła ten moment i ze łzami w oczach dzieliła się z matką tym, jak Bóg w niej zamieszkał. Zdradziła jej też, że chce być cała dla Boga i zachować dla Niego swoją czystość. Świadomość i dojrzałość 11-latki była naprawdę ogromna. Zdając sobie sprawę, jak bardzo oddalony jest kościół i że nie może sobie pozwolić na coniedzielną Mszę, starała się pozostać w łasce uświęcającej i codziennie przypominała sobie ostatnio przyjętą Komunię, jakby to się wydarzało właśnie w tej chwili. Dzięki temu Jezus był w niej cały czas, a ona Go w sobie adorowała.
Ten grzech krzywdzi też ciebie
5 lipca 1902 r. doszło do tragicznych wydarzeń. Obie rodziny pracowały wtedy w polu, zbierając bób. W domu pozostała jedynie niespełna 12-letnia Maria. Gdy Alessandro dowiedział się o tym, znalazł pretekst, by tam wrócić, chcąc wykorzystać nieobecność domowników i zmusić dziewczynkę do współżycia. Zamknął za sobą drzwi i stanowczo zażądał, aby się mu oddała. Kiedy Marietta odmówiła, rzucił się na nią i próbował ją obezwładnić, podejmując próbę gwałtu. Dziewczyna prosiła, żeby tego nie robił również ze względu na siebie. Próbowała tłumaczyć mu, że ten grzech wyrządzi krzywdę również jemu samemu. Kiedy na nic zdały się jej błagania, zaczęła przeraźliwie krzyczeć. Wtedy Alessandro chwycił za nóż, który miał przy sobie i zadał jej cios. Maria zemdlała, a chłopak myśląc, że ją zabił, zamknął się w swoim pokoju. Po chwili jednak odzyskała przytomność i zaczęła głośno wołać o pomoc. Wtedy Alessandro zadał jej jeszcze 13 ciosów. W ciągu kilkunastu minut do mieszkania wpadł Giovani Sernelli, który nie mógł uwierzyć w to, co zobaczył. Za nim przybiegła Assunta i na widok swojej córki zemdlała. Sąsiedzi dowiedziawszy się o ataku na Mariettę, zdecydowali, że szybciej będzie zawieźć ją do szpitala, niż czekać na przybycie lekarza. Skrzyknęli się, aby pożyczyć sprawny wóz i odwieźli dziewczynę do Nettuno, gdzie lekarze walczyli o jej życie. Według świadków operowano ją przez wiele godzin bez znieczulenia. We wsi natomiast niemal doszło do linczu na młodym napastniku. Uratowało go przybycie właściciela majątku w towarzystwie żandarmerii.
Chcę go spotkać kiedyś w raju
Po wielogodzinnej operacji Marię odwiedził w szpitalu kapłan. Przed przyjęciem Komunii wyznała mu ostatkiem sił, że z całego serca przebacza Alessandrowi. „Chcę go spotkać kiedyś w raju” – powiedziała. Kapłan chcąc udzielić jej Komunii, zapytał, czy wie, kogo przyjmuje. „Tak. Przyjmuję Jezusa, którego zaraz zobaczę” – odrzekła proroczo 11-latka. Była to zaledwie piąta Komunia w jej krótkim życiu, ale tak jak wszystkie poprzednie przyjęta z ogromnym dziękczynieniem i dojrzałością. Kilka godzin później stan Marietty uległ nagłemu pogorszeniu i dziewczynka była w agonii. Przed śmiercią odzyskała jeszcze pełnię świadomości, aby pożegnać się z bliskimi. Zmarła 6 lipca.
Wstrząśnięta tą śmiercią lokalna społeczność wyprawiła jej piękny pogrzeb. Ciało w białej trumnie wyprowadzono z domu, a ze wszystkich okien sypano kwiaty, głównie płatki róż i maków. Mszę pogrzebową odprawił sam biskup w towarzystwie licznie przybyłych księży. Historia młodej męczennicy dotarła za jego sprawą aż do uszu papieża, który był mocno poruszony.
Alessandro został wkrótce osądzony i skazany na 30 lat więzienia. Odbywając jednak karę, nawrócił się i świadomie pokutował za krzywdę wyrządzoną Marii. Po wyjściu z więzienia osobiście udał się do Assunty Goretti, błagając ją o przebaczenie, którego kobieta we łzach mu udzieliła. Wyznał również swoją winę przed całą parafią. Alessandro pojawił się również na Mszy beatyfikacyjnej Marii. Czuł, że powinien tam być, oddając jej sprawiedliwość i prosząc o przebaczenie. Sam nosił w sobie głębokie poczucie, że jego nawrócenie dokonało się dzięki wstawiennictwu Marietty, która przed śmiercią wyraziła życzenie, aby spotkali się w niebie. Wkrótce został też franciszkańskim tercjarzem i do końca życia pracował jako ogrodnik w kapucyńskim klasztorze.
Powierniczka zranionych
Żadnymi słowami nie da się dostatecznie wytłumaczyć i oddać tego, czym jest próba gwałtu, śmierć w obronie czystości ani też sama czystość. Czy życie jest od niej mniej warte? Czy takich bohaterek potrzebujemy? Nie da się też wejść w skórę Alessandra, który znalazł odwagę, by prosić o przebaczenie i pojawić się na beatyfikacji Marii. To trudne historie, dlatego nie możemy ich w banalny sposób podsumować, znaleźć jakiegoś prostego wytłumaczenia dla nich. Można nad nimi jedynie pokornie zamilknąć, przyjmując je i uwrażliwiając własne serce na cierpienie słabszych, którego wciąż wiele dookoła. Św. Maria Goretti stała się patronką dziewic, ale być może jest dzisiaj potrzebna Kościołowi bardziej niż nam się wydaje. W końcu jak nikt inny rozumie cierpienie niewinnych. Gdy jako wspólnota mierzymy się z procesem oczyszczenia Kościoła, historia Marii przypomina nam o tym, czym jest czystość i że jej niszczenie zadaje być może głębsze rany niż te fizyczne. Droga do przebaczenia wiedzie zaś przez zranione serce i może tego dokonać w wolności jedynie osoba skrzywdzona. Św. Maria Goretti jest opiekunką i powierniczką wszystkich zranionych.