Pisarze jak wiadomo, a może nie, żyją głównie ze spotkań autorskich, wcale nie ze sprzedaży książek, chyba że rzeczywiście sprzedają ich wielkie ilości. Może nie zdajemy sobie sprawy z tego, że pisarze są na samym końcu łańcucha osób zarabiających na książce. No i teraz te spotkania autorskie – jak wiele innych wydarzeń kulturalnych – nie mogą się odbywać na żywo. Wcale nie dążę do tego, żeby się licytować, kto więcej na wirusie straci, to jasne, że tracimy wszyscy. Ale, jak wiemy z historii, kultura i sztuka może pomagać w ciężkich sytuacjach, może podnosić na duchu, zapraszać do refleksji, zabawić, sprawić, że przestaniemy myśleć o wirusie i o sobie. Pisarze więc zapraszają do siebie, właściwie codziennie możemy się spotkać – nie wychodząc z domu – z którymś z nich. Jedni czytają fragmenty książek, nad którymi pracują, inni opowiadają, jak zbierają materiały do pracy, do jeszcze innych można napisać pytania, a oni na nie odpowiedzą. Spotkania online roztaczają jakiś czar. Nie wiem jak inni, ale ja mam wrażenie, że jestem na osobistym czacie, jest przytulnie i bezpiecznie.
Swoją drogą przewiduję niedługo wysyp książek o pandemiach. Powstają właśnie kolejne wersje „Dżumy” i „Miłości w czasach zarazy”. Niejeden pisarz nie mogąc zbierać materiałów w archiwach i bibliotekach, ani nie mogąc wyjechać w teren w celu zbierania materiałów, będzie próbował stworzyć coś na wzór „Dekamerona”. Dla pisarza, nawet reportażysty terenowego, praca domowa to rzecz normalna, w końcu, jak już się zrobi porządny research tu i tam, siada się przy własnym biurku i pisze przez kilka dni, tygodni, a nawet miesięcy. Tymczasem, jak czytam, dla wielu osób praca domowa to koszmar.
Proszę Państwa, tak, to nie jest łatwe. Pracuję w domu już lat dwadzieścia. Przez większość tego czasu moje artykuły powstawały w tych urywkach czasu wolnego: pomiędzy odprowadzeniem dziecka na basen, zakupami, przygotowywaniem obiadu, odrabianiem lekcji i odpowiedziami na milion pytań. Najczęściej w nocy, kiedy wszyscy już spali. Tak, kobiety mają gorzej. Mężczyzna zwykle zamyka się w pokoju i nie wolno mu przeszkadzać. Matki muszą być dostępne. Nie wiem, dlaczego tak jest, ale to prawda. Czy można się do tego przyzwyczaić? Owszem. Jestem tego przykładem.