Logo Przewdonik Katolicki

Z misiem i karabinem

ks. Jarosław Czyżewski
fot. STEFANIE GLINSKI AFP East News

Karabin uczynił mnie mężczyzną. A przynajmniej pozwolił mi poczuć się jak mężczyzna. Wiedziałem, że ludzie będą mnie słuchać, bo mam kałasznikowa. AK-47 zapewniał jedzenie, szacunek i wszystko, czego się chciało. Nawet w wieku 9 lat –Emmanuel Jal, były chłopiec żołnierz z Sudanu.

W miejscach dotkniętych konfliktami zbrojnymi żyje 240 milionów dzieci. Dla wielu z nich dzieciństwo oznacza przemoc, wykorzystanie, przesiedlenie, głód. Nie mówiąc o dostępie do opieki medycznej czy edukacji. Dzieci zawsze są pierwszymi ofiarami wojny. Dziś jednak wiele z nich staje się uczestnikami tych wojen jako żołnierze. Z ofiar stają się katami.
 
Wierzchołek góry lodowej
Nie sposób określić skali wykorzystania dzieci jako żołnierzy. Publikowane dane są tylko wierzchołkiem góry lodowej. Szacuje się, że w samej tylko Republice Środkowoafrykańskiej w ostatnich sześciu latach konfliktu w walkach brało udział 14 tys. dzieci.
Choć historia zna przypadki, kiedy to nieletni brali udział w działaniach wojennych, to były one marginalne. Dzieci żołnierze to fenomen XX i XXI wieku. W latach 70. mali żołnierze walczyli m.in. w Angoli, Mozambiku i Wietnamie, a w 80. m.in. w Angoli, Kambodży, Nikaragui. Podczas wojny iracko-irańskiej w latach 1980–1988 świat obiegły informacje o tysiącach misji samobójczych irańskich chłopców. Problem udziału dzieci w konfliktach zbrojnych ponownie zwrócił uwagę opinii publicznej na początku lat 90., kiedy telewizyjne relacje oraz czołówki gazet pokazywały uzbrojonych młodych chłopców w Liberii i Sierra Leone. To właśnie tamta wojna spowodowała, że utrwaliło się przekonanie, że zjawisko dzieci żołnierzy to problem Afryki. Tymczasem w ostatnich trzech latach dzieci były wykorzystywane w konfliktach zbrojnych w przynajmniej 18 państwach: od Kolumbii przez Mali i Sudan, Syrię, Irak, Jemen, po Indie i Mjanmę (Birmę).
 
Zabili mego brata. Zmieniłem zdanie
Dzieci rekrutowane są przez wojska rządowe, ale przede wszystkim przez niepaństwowe grupy zbrojne. Zdaniem ONZ w 2017 r. nieletnich w walkach wykorzystywało siedem armii rządowych oraz 56 różnych podmiotów niepaństwowych (rebelianci, terroryści itp.).
Dzieci trafiają do wojska i bojówek różnymi drogami. Cześć jest rekrutowana wedle poboru państwowego (co najmniej 46 państw na świecie tak robi). Wiele jednak jest porywanych z domów, szkół, ulic, obozów dla uchodźców, sierocińców. Dzieci zmuszane są do przyłączenia się do grupy zbrojnej przez przemoc i szantaż. „Rebelianci powiedzieli, że mam się do nich przyłączyć, ale odmówiłem. Zabili po chwili mojego młodszego brata. Zmieniłem zdanie” – wspominał jeden z byłych chłopców żołnierzy.
Dzieci, które są szczególnie narażone na wykorzystanie, to: dzieci sieroty, dzieci ulicy, dzieci pracujące. Dziś największą grupę ryzyka stanowią te, które są uchodźcami.
 
Ochotnicy?
Niektóre dzieci przyłączają się z własnej inicjatywy. Jednak stopień, w jakim ich rekrutacja jest rzeczywiście dobrowolna, bywa trudny do określenia, gdyż determinowane jest to czynnikami społecznymi i ekonomicznymi. Czy w sytuacji permanentnego konfliktu, braku poczucia bezpieczeństwa, edukacji, perspektyw i zagrożenia życia można mówić o dobrowolnym wstąpieniu do armii? „Miałem pistolet, jedzenie i miejsce do spania. To więcej, niż miałem w swojej wiosce. Gdybym tam został, prawdopodobnie byłbym teraz martwy” (anonimowe dziecko żołnierz).
Na decyzję wstąpienia wpływ mają także kwestie ideologiczne – przysłużenie się sprawie religijnej, politycznej, społecznej. „Wszystko potoczyło się bardzo szybko. Mężczyzna złożył nam gratulacje. Powiedział, że trzeba kochać swój kraj i bić się dla niego. Trzeba odrzucić dyktaturę, a że mamy dwie ręce i dwie nogi, powinniśmy się nimi posłużyć. Każde z jego słów znajdowało we mnie silny oddźwięk. Tak, chciałem być wyzwolicielem. Bohaterem w dziejach swojego kraju” (Lucien Badjoko, Demokratyczna Republika Konga). Czasem zgłoszenie się do grupy zbrojnej to kwestia zemsty. „Wstąpiłem do armii, kiedy miałem 14 lat, ponieważ zostałem przekonany, że jedynym sposobem, by pomścić moich rodziców (…) jest być członkiem armii i zabić tych, którzy są odpowiedzialni za zamordowanie moich rodziców. Ale niepokojącą rzeczą jest to, że kiedy wstąpiłem i zacząłem walczyć, i ja zabijałem rodziców innych ludzi i w ten sposób tworzyłem koło zemsty, w którym ja mordowałem rodziców kogoś, ten ktoś był przekonywany przez inną grupę (…), by wstąpił i zabił osobę, która zabiła jego rodziców. To jest koło zemsty. I zatrważające jest to, że to dzieci mordują dzieci” (anonimowe dziecko żołnierz).
 
On będzie musiał zabić ciebie
Potem przychodzi czas na szkolenie. Czasem jest to trening militarny, a czasem krótka obsługa broni czy instrukcja obowiązków. Dąży się do wywołania u dzieci bezwzględnego posłuszeństwa przez bicie, upokarzanie, zastraszanie. Chce się je oswoić ze śmiercią, brutalnością, wyeliminować strach i znieczulić emocjonalnie. „Bałem się. Padłem na ziemię i strzelałem w powietrze. Miałem zamknięte oczy. Mój sierżant, który to widział, za karę zbił mnie i następnym razem byłem już dzielny. Bałem się tylko za pierwszym razem. Przy następnych nie bałem się niczego” (Hla Tein, Mjanma). Nieraz podczas szkolenia bądź jeszcze podczas rekrutacji zmusza się dzieci do zabicia innych – jeńców, słabszych dzieci, uciekinierów, często członków rodziny czy sąsiadów. Za odmowę grozi śmierć. „Dają tobie pistolet i każą zastrzelić twojego najlepszego przyjaciela. Robią to, by sprawdzić, czy mogą tobie zaufać. Jeśli go nie zabijesz, on będzie musiał zabić ciebie. Musiałem to zrobić, gdyż w przeciwnym razie ja bym był zabity” (Bernardo, Kolumbia). Powszechną praktykę stanowi uzależnianie od narkotyków i alkoholu.
 
Są w stanie zrobić wszystko
Dzieci są wykorzystywane w różny sposób. Z jednej strony pracują na obrzeżach działań zbrojnych jako posłańcy, tragarze, kucharze, wartownicy, szpiedzy. Wiele z nich to seksualni niewolnicy. Ta ostatnia kwestia dotyczy głównie dziewczynek. Szacuje się, że 10–30 proc. dzieci żołnierzy to dziewczynki.
Zarówno chłopcy, jak i dziewczynki żołnierze walczą też na pierwszej linii frontu. Dzieci żołnierze stają się często bezwzględnymi mordercami – cechuje ich okrutność i wyrafinowanie w torturach. Zabijają, odcinają części ciała, okaleczają, torturują, podpalają wioski, gwałcą, terroryzują. „Ofiary i świadkowie często podkreślali, że bali się dzieci bardziej niż dorosłych żołnierzy, dlatego, że dzieci żołnierze nie mieli rozwiniętej świadomości wartości życia. Były w stanie zrobić wszystko. Nie znały strachu. Zwłaszcza kiedy byli po wpływem narkotyków. Postrzegały uczestnictwo w walkach jako zabawę” (P. W. Singer).
Dzieci są także używane jako zamachowcy-samobójcy. W 2017 r. Boko Haram w Kamerunie i Nigerii w ten sposób wykorzystała 203 dzieci. Często także są posyłani w pierwszej linii, aby oczyszczać pola minowe.
 
Co dalej?
Dla wielu wcześniej czy później dramat się kończy. Dzieci żołnierze mogą opuścić grupę zbrojną przez formalną demobilizację jako skutek negocjacji w ramach procesu pokojowego, przez uwolnienie w wyniku negocjacji bądź nacisku różnych podmiotów zewnętrznych, ucieczkę, schwytanie przez inną grupę zbrojną, poddanie się, zwolnienie lub porzucenie, gdy są obciążeniem dla grupy (dzieci ranne, chore, nieposłuszne, dziewczęta z małymi dziećmi).
Po opuszczeniu grupy zbrojnej następuje etap powrotu do życia w cywilnym społeczeństwie. Wymagane jest ich rozbrojenie, udzielenie pomocy, zapewnienie rehabilitacji fizycznej i psychicznej, a także stworzenie jak najlepszych warunków dla reintegracji z rodziną i środowiskiem lokalnym. Ważne, aby dzieci trafiły do specjalnych ośrodków opieki, w których zapewnia się im rehabilitację fizyczną i psychiczną oraz przygotowuje się je do powrotu do życia w społeczeństwie.
To ostatnie nie jest jednak proste. Nawet jeśli najbliżsi żyją, to zdarza się, że nie chcą przyjąć z powrotem dziecka, bojąc się go, zwłaszcza jeśli uprzednio zabiło kogoś z krewnych. Dzieci żołnierze traktowani są często przed rodzinę, sąsiadów i lokalną społeczność jako mordercy. W wyniku domniemanych bądź faktycznie popełnionych okropności wojennych są stygmatyzowane i odrzucane, co pogłębia zranienia i ogranicza możliwość powrotu do życia w cywilnym społeczeństwie. Dziewczynkom jest dodatkowo trudno, bo ciąży na nich często społeczny stygmat gwałtu.
 
Powrót do życia
Czy udaje im się wrócić do normalnego życia, którego często nawet nie doświadczyli? To długa i żmudna praca. „Co noc przypominał mi się ostatni dzień, w którym zabrano mi dzieciństwo. (…) Byłem zagubiony w swoich myślach, winiłem siebie za to, co mi się przytrafiło. Odnajdywałem spokój jedynie, gdy pisałem piosenki o dobrych czasach przed wojną. Dzięki temu oraz dzięki pomocy personelu terapeutycznego byłem w stanie pokonać moją traumę. Ponownie odnalazłem swoje dzieciństwo, które prawie zgubiłem. Zdałem sobie sprawę, że mam w sobie wielką determinację, by przetrwać” (14-letni anonimowy chłopiec żołnierz).
Taką determinację mieli m.in. China Keitetsi i Ishamel Beah. Pierwsza to Ugandyjka, która w 1984 r. w wieku ośmiu lat została zwerbowana przez Ugandyjską Armię Oporu dowodzoną przez Yowere Museveniego. Kiedy w 1986 r. Y. Museveni został prezydentem, China znalazła się w siłach nowej armii rządowej. W 1995 r. udało jej się uciec do Republiki Południowej Afryki, ale była ścigana przez wywiad Ugandy. Ostatecznie w 1999 r. dotarła do Danii, gdzie mieszka do dziś. Była pierwszym byłym dzieckiem żołnierzem, który opisał swoją historię w książce Fighting for My Life. Dziś jest jedną z najbardziej znanych aktywistek dążących do zaprzestania rekrutowania dzieci, ich „adwokatem”, głosem w obronie zwłaszcza dziewczynek. Z kolei Ishamel Beah w wieku 13 lat został dzieckiem żołnierzem w armii rządu Sierra Leone, gdzie walczył przez trzy lata. Udało mu się wydostać. Po okresie rehabilitacji w 1998 r. wyjechał do USA, gdzie został adoptowany, ukończył szkołę średnią i studia. Swoje wspomnienia opisał w książce Było minęło. Wspomnienia dziecka żołnierza, która stała się bestsellerem. Stwierdził w niej m.in.: „Najtrudniejszą rzeczą jest odzyskać człowieczeństwo. Jestem żywym dowodem, że jest to możliwe”.
Dwa lata temu papież Franciszek dedykował jedną z comiesięcznych intencji modlitwy dzieciom żołnierzom: „W tym świecie, który rozwinął najbardziej zaawansowane technologie, sprzedaje się broń, która trafia do rąk dzieci żołnierzy. Musimy zrobić wszystko, co możliwe, aby szanowano godność dzieci, i skończyć z tą formą niewolnictwa. Kimkolwiek jesteś, a poruszyło Cię to tak jak mnie, proszę, byś przyłączył się do modlitwy w tej intencji: «Aby we wszystkich częściach świata zniknęła plaga, jaką jest werbowanie dzieci żołnierzy»”.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki