Logo Przewdonik Katolicki

Z hejtu nie będzie dobra

Michał Szułdrzyński
fot. Magdalena Książek

Skandal, jaki wybuchł w związku z ujawnieniem, że wiceminister sprawiedliwości przekazywał internetowym hejterom wrażliwe informacje na temat sędziów, którzy krytycznie odnosili się do reformy sądownictwa, jest znacznie poważniejszy, niż może się wydawać. Uderza on bowiem w jeden z najważniejszych fundamentów, na których miały opierać się rządy Prawa i Sprawiedliwości.

Liderzy prawicy od początku bowiem zapewniali, że doszli do władzy nie dla własnej korzyści, ale po to, by przeprowadzić w Polsce coś w rodzaju moralnej rewolucji. Tak samo było przecież ze zmianami, które PiS przeprowadzał w sądach. Przecież nie mówił, że chce upolitycznić sądownictwo i prokuraturę, ale je właśnie uzdrowić, ponieważ są one moralnie zepsute.

Od strony politycznej PiS dał argumenty swoim politycznym przeciwnikom. Jeśli ministerstwo sprawiedliwości, a więc urząd odpowiedzialny za prawidłowe funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości, koordynował nagonki na sędziów, którzy krytycznie odnosili się do zmian przeprowadzanych przez Prawo i Sprawiedliwości, to niejako potwierdził większość zarzutów, jakie do nich mieli krytycy. Że chodziło w niej wcale nie o żadne standardy, lecz polityczną kontrolę nad tym, co powinno być z dala od polityki – na sędziów i wydawane przez nich wyroki.
Ale poważniejszy jest moralny aspekt sprawy. Po pierwsze, chrześcijaństwo uczy nas, że cel nie uświęca środków, wręcz przeciwnie, niegodne środki nie mogą prowadzić do moralnych celów. A jest tak dlatego, że – też tego uczy nas chrześcijańska moralność – nie można budować dobra za pomocą zła. Internetowe nagonki, skoordynowane akcje hejtu to – bez względu na to, jakim celom miały by służyć – coś bardzo złego. Coś, co zatruwa nasze życie polityczne. Jeśli państwo wykorzystuje wiedzę, jaką posiada o swoich obywatelach – obywatelach krytycznych wobec obecnej władzy – po to, by uprzykrzać im życie, by ich zastraszyć, by ich zniechęcić do działania, mamy do czynienia ze złem podwójnym. To nie są bowiem metody państwa demokratycznego, które służy obywatelom, bez względu na to, jakie mają poglądy na różne sprawy. Internetowe kampanie nienawiści nie dotyczą tylko internetu, ani tylko świata wirtualnego – mają całkiem realne konsekwencje w realnym świecie. Zwiększają ilość nienawiści w naszym życiu publicznym, w naszej polityce. A na nienawiści nie da się niczego pozytywnego zbudować. Nienawiść rodzi nienawiść, zło rodzi zło.

I dlatego ta sprawa wydaje mi się poważna właśnie od strony moralnej. Bo gdyby PiS tak często nie mówił o dobrej zmianie, o dobrych standardach, które wprowadza, o tym, jak musi naprawiać świat po poprzednikach, to ta jawna dysproporcja pomiędzy deklaracjami a rzeczywistością może nie byłaby aż tak uderzająca. A tak nie dość, że mamy do czynienia z hipokryzją w czystej postaci, to jeszcze dodatkowo PiS zaliczył potężny cios od strony moralnej w zmiany w sądownictwie, które wywoływały, wywołują i będą wywoływały olbrzymie emocje i kontrowersje. Liderzy partii rządzącej postanowili zapłacić olbrzymią cenę – głównie na arenie międzynarodowej, szczególnie w relacjach z państwami Unii Europejskiej, po to, by dokonać zmian w sądach. Moralna porażka ministerstwa sprawiedliwości może więc partię rządzącą wiele kosztowość, podważać jej wiarygodność w jednym z najbardziej wrażliwych punktów „dobrej zmiany”.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki