Otóż cywilizacja nasza coraz pewniejszym, zamaszystym krokiem zmierza przez historię z cichym acz stanowczym przekonaniem, że człowieka nie należy, a wręcz nie wolno kształtować, czytaj wychowywać, gdyż jest to zamach na jego wolność i prawo do samostanowienia. Z tym przekonaniem schodzimy w coraz wcześniejsze lata ludzkiej egzystencji. Słychać głosy, że szkoła nie powinna wychowywać – ma jedynie uczyć, a w sferze wychowania powinna zostać bezstronna. Zapewne kryje się za tym, skądinąd słuszne przekonanie, że wychowanie łączy się z hierarchią wartości, a tę przecież każdy ma inną. Z podobnych powodów przedszkola też winny zaniechać wychowania, a jedynie zapewnić bezpieczną i zdrową opiekę, stwarzając ewentualnie warunki do dobrej, edukacyjnej zabawy. Wychowanie nie jest potrzebne, bo stworzymy doskonałe prawo, które uniemożliwi człowiekowi zachowania dla innych groźne lub niebezpieczne. Wobec tak dużego zaufania do prawa, nie musimy się już troszczyć o człowieka, ten może sobie być, jaki chce. Nie będzie mógł źle postępować, bo zaraz dostanie paragrafem po łapach.
Propozycja płynąca z Biblii jest zupełnie inna. Najważniejsze to ukształtować dobrego człowieka, który będzie wiedział, gdzie jest dobro i jak je osiągnąć. Wysiłek kształtujący charakter zmierza do tego, by chciał dobro czynić, by wiedział, jak to zrobić, by był w tym wyćwiczony. Oczywiście idee, o których mówi św. Paweł w swym biblijnym brzmieniu mogą trącić myszką. Cywilizacja zrobiła już spory postęp i odkryła nowe środki, jakimi można osiągnąć takie cele. Ale koncept pozostaje aktualny. Prawo jest potrzebne tam i tylko tam, gdzie człowiek nie wydoskonalił się w miłości (por. 1 J 4, 18).
Chwila refleksji
Jaki chciałbym być? W jaki sposób świadomie kształtuję swój charakter, by wejść przez ciasną bramę do królestwa Bożego?