Wejść tam i poczuć się u siebie. Ale często wchodząc w głębię siebie, odnajdujemy ciemność i pustkę. I jest to całkiem sensowne odkrycie. Pustka jest miejscem, przestrzenią na przyjęcie kogoś, a ciemność jest oczekiwaniem na światło. Doświadczenie to mówi nam, że źródła światła nie mamy w sobie, że ono przychodzi z zewnątrz. My nie nosimy w sobie źródła, w nas nie ma początku. Dlatego św. Łukasz w pierwszym zdaniu w Dziejach Apostolskich, mówiąc o swej pierwszej księdze – o Ewangelii – zauważy, że u początku wszystkiego leży to, co Jezus czynił i czego nauczał. To jest źródłem, z którego wszystko wypływa. Odwołuje się tu do pierwszego słowa Biblii berešit – na początku. Św. Jan to samo wyraża bardziej obrazowym stwierdzeniem, że światłość w ciemności świeci. Ta ciemność, jaką w sobie nosimy, ta pustka, jest oczekiwaniem na to, co ma przyjść z zewnątrz, jest oczekiwaniem na Chrystusa, który jest światłością. To on rozprasza nasze ciemności i pozwala nam zrozumieć siebie i cały nasz los. I to stanowi początek wszystkiego.
To pierwsze zdanie skierowane jest do Teofila, który nie wiadomo, czy jest konkretną postacią, czy też symbolizuje każdego z nas czytających te słowa. Imię Teofil jest wieloznaczne. Z jednej strony to ten, który jest ukochany przez Boga. I każdy, kto czyta Pismo Święte, jest ukochanym przez Boga, ale w trakcie lektury odkrywa też, że sam Boga kocha, że nie sposób nie odpowiedzieć miłością na Jego miłość. I to jest drugie znaczenie tego imienia. W samym tym imieniu zawarta jest już istota chrześcijaństwa, czyli wzajemność. Jestem kochany, potrzebuję tej miłości, ale jestem też zdolny do miłości i kocham. I to też leży u początku, jest źródłem, jest światłem, które rozprasza ciemności.
Chwila refleksji
Jak fakt, że kocham i jestem kochany przez Boga, rozprasza moje wewnętrzne ciemności?