Logo Przewdonik Katolicki

Proces beatyfikacyjny Aldo Moro

Hubert Ossowski
fot. Zbigniew Matuszewski/PAP

Proces beatyfikacyjny Aldo Moro ma zostać przerwany. O to poprosiła papieża Franciszka rodzina zamordowanego polityka. Nie zgadza się ona na to, by proces ten był wykorzystywany „w niesłusznym celu”.

To miał być ważny dzień. 16 marca 1978 r. zaplanowano posiedzenie, podczas którego włoscy parlamentarzyści mieli poznać nowy rząd premiera Giulio Andreottiego. Od samego rana w parlamencie trwały gorączkowe przygotowania. W tym samym czasie do Izby Deputowanych zmierzał Fiat 130, w którym znajdował się Aldo Moro. Równo o godzinie 9.10 samochód został zablokowany przez auta należące do Czerwonych Brygad. Napastnicy zabili pięciu członków ochrony i uprowadzili byłego włoskiego premiera. Porwanie wstrząsnęło całym światem. O uwolnienie Moro apelował na kolanach papież Paweł VI. Bezskutecznie. 9 maja 1978 r., po 55 dniach niewoli, odnaleziono samochód ze zwłokami byłego premiera w bagażniku.
Morderstwo Moro do dzisiaj budzi kontrowersje, jednak do dyskusji wróciło za sprawą niespodziewanego oświadczenia, w którym córka polityka, Maria Fida Moro, błaga papieża Franciszka o przerwanie procesu beatyfikacyjnego jej ojca.
 
„W niesłusznym celu”
„Wasza Świątobliwość, proszę z głębi serca o przerwanie procesu beatyfikacyjnego – pisze kobieta w liście do papieża. – Jest to sprzeczne z prawdą i godnością osoby mojego ojca dlatego, że proces kanoniczny został zamieniony przez osoby postronne w rodzaj wojny między bandami, by przywłaszczyć sobie samą beatyfikację, instrumentalnie wykorzystując ją do swoich celów. Mój ojciec został zdradzony, porwany, uwięziony i zabity po torturach. 9 maja 41 lat temu rozpoczął się biznes śmierci i stałe żerowanie, by wykorzystać jego imię w niesłusznym celu”.
Sytuacja, w której to rodzina zmarłego prosi o przerwanie procesu beatyfikacyjnego, jest bezprecedensowa. Takiej możliwości nie przewidują nawet zapisy normujące kwestie beatyfikacyjne, które zawarte zostały w pochodzącej z 1983 r. konstytucji apostolskiej Divinus perfectionis Magister.
Proces beatyfikacyjny Moro rozpoczął się jeszcze w 2012 r.. Osobiste świadectwo zamordowanego stanowiło dla Kościoła wystarczający powód do tego, by rozpocząć proces wyniesienia go na ołtarze. Pierwszym postulatorem procesu beatyfikacyjnego został adwokat i autor kilku publikacji na temat Moro, Nicola Giampaolo. Po trzech latach miały miejsce pierwsze próby bojkotu i nacisku na postęp sprawy. Pojawiły się również próby zaangażowania innych postulatorów w sprawę, czemu wprost sprzeciwiała się rodzina zamordowanego polityka. Wobec napiętej sytuacji wystosowano prośbę o chwilowe zawieszenie procesu, co miało uspokoić sytuację. Tak się jednak nie stało, zaś w 2018 r. nastąpiła niespodziewana zmiana postulatora. Giampaolo został zastąpiony przez dominikanina o. Gianniego Festę. Powodem tej decyzji miał być fakt, że w młodości kandydat na ołtarze był tercjarzem dominikańskim. Zmianie tej sprzeciwia się rodzina zamordowanego polityka, która jako jedynego postulatora procesu wciąż uważa Giampaolo.
Córka zamordowanego premiera złożyła na ręce pierwszego postulatora procesu beatyfikacyjnego dwie skargi, które zostały zarejestrowane oraz włączone do dokumentacji sprawy. Dokonana zmiana postulatora została opisana w liście do Franciszka jako przykład „nienormalnych i odrażających infiltracji ludzi, którzy nie przejmują się niczym więcej niż własnym zyskiem i z tego powodu zamierzają sami zarządzać beatyfikacją dla własnej ambicji”.
 
Niejasności
Proces beatyfikacyjny stanął w miejscu również za sprawą niejasnych okoliczności porwania i śmierci Moro. Nie ma także zgody co do tego, by zamordowanego polityka uznać za męczennika za wiarę. Osoby widzące w śmierci Moro męczeństwo, twierdzą, że było ono motywowane nienawiścią sprawców do wiary chrześcijańskiej. W ten nurt wpisuje się również wypowiedź Marii Fidy, która jeszcze w kwietniu 2015 r. na łamach dziennika „Corriere della Sera” przekonywała, że jej ojciec był prześladowany za życia, poprzez zadaną mu śmierć, a także w późniejszym czasie: „To chyba wystarczy za dowód. Kościół, nasza wielka Matka, łatwo rozpozna, po której stronie leży prawda”.
Niejasne pozostają też okoliczności odnalezienia ciała Moro. Miejsce, gdzie znaleziono zwłoki, zostało wskazane policji przez późniejszego premiera Włoch, Romano Prodiego. Nigdy nie ujawnił on źródła informacji, twierdząc, że pozyskał ją podczas seansu spirytualistycznego. W samej sprawie porwania popełniono wiele błędu. Przez 55 dni blisko 50 tysięcy policjantów było zaangażowanych w sprawę. Sędzia śledczy Ferdinando Imposimato twierdził, że było aż osiem okazji, by uwolnić porwanego, ale nikomu na tym nie zależało. Gdy policjanci zapukali do domu, w którym faktycznie przetrzymywany był Moro, uznali, że w lokalu nie ma nikogo i postanowili pójść dalej. W 2014 r. powołano kolejną komisję śledzą, której zadaniem jest wyjaśnienie wszelkich wątpliwości w tej sprawie.
Inną kluczową osobą w sprawie jest abp Antonio Mennini, który w 1978 r. był młodym rzymskim księdzem. Był on także pośrednikiem pomiędzy Czerwonymi Brygadami a Watykanem i rodziną Moro. Przekazał porywaczom listy od żony polityka, Pawła VI oraz trzech innych włoskich hierarchów. Abp Mennini był też ostatnim spowiednikiem Moro. Do dzisiaj nie wiadomo, czy spowiedź ta odbyła się jeszcze przed porwaniem, czy już w niewoli. Aż do 2015 r. hierarcha zwolniony był z obowiązku składania zeznań w sprawie. Wszystko zmieniło się za sprawą papieża Franciszka, który po pierwsze zdjął z arcybiskupa wszelkie ograniczenia w kwestii składania zeznań, a po drugie zalecił mu pełną współpracę z włoskim wymiarem sprawiedliwości.
 
Śliska wojna
Wokół porwania i śmierci Aldo Moro mnoży się wiele teorii spiskowych. Pojawiąjące się wciąż niejasności oraz niespodziewane ruchy w procesie beatyfikacyjnym doprowadziły do rozgoryczenia rodziny zamordowanego premiera. Prośba o przerwanie procesu motywowana jest tym, że stał się on „awanturą, w której politycy i dziennikarze żerują na tragicznej śmierci”. Jak napisała w oświadczeniu Maria Fida Moro, jeśli ceną uznania jej ojca za świętego ma być śliska wojna, która jest prowadzona fałszywie w imię prawdy, to tysiąc razy bardziej woli, by proces ten został zakończony. I dodaje: „Przypomina mi się scena, opowiedziana w Ewangeliach, o rzymskich żołnierzach grających w kości, u stóp krzyża, o posiadaniu tuniki Jezusa utkanej w jednym kawałku. Żołnierze byli do pewnego stopnia nieświadomi tego, co robią. Natomiast urzędnicy Watykanu wiedzą, że to, co robią, jest obrzydliwe i robią to z pełną świadomością”.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki