Dzieje Apostolskie przynoszą nam ostatni etap pierwszej podróży Barnaby i Pawła, w czasie której zrozumieli dzieło, do którego przeznaczył ich Bóg – „...otworzył poganom drzwi wiary” (Dz 14, 27). Jak to się stało? Otóż w Antiochii Pizydyjskiej w szabat zgromadziło się prawie całe miasto. Paweł stwierdził, że zbawienie można osiągnąć także bez zachowywania Prawa Mojżeszowego. Wówczas gorliwi zwolennicy Prawa, jakim swego czasu był i Paweł, wzniecili prześladowania i podążyli za nim do Ikonium i dalej w Listrze chcieli go ukamienować. Wszystko dzieje się jak w dobrym trailerze, obfitującym w wartkie zmiany akcji. Po cudownym uzdrowieniu kaleki od urodzenia, apostołowie zostają prawdziwie uwielbieni. Tłum z kapłanem świątyni Zeusa, pełni uniesienia i zachwytu, chcą złożyć im ofiarę z wołów i wieńców, jak gdyby byli Zeusem i Hermesem. Wówczas Paweł i Barnaba wygłaszają pierwsze kazanie nie w synagodze, ale na placu. Okazuje się, że Bóg jest prawdziwie ojcem wszystkich ludzi, bez względu na rasę, kulturę, a nawet religię. Apostołowie po opuszczeniu Listry ewangelizują Derbe, by wrócić do Ikonium, Listry i Antiochii, gdzie opowiadają wspólnocie Kościoła, co się stało i czego Bóg dokonał. A co się stało? Otóż Kościół przestał być monolitem. Do wspólnoty weszli już nie tylko żydzi i helleniści, ale również i poganie. Kościół staje przed problemem inkulturacji. Staje się powszechny, ale jednocześnie bardzo kolorowy. Są w nim ludzie o zupełnie różnych korzeniach kulturowych i religijnych, o innej, jak byśmy dziś powiedzieli, wrażliwości. Jest to moment przełomowy i niezwykle ważny, a może się okazać bardzo inspirujący dla nas. Może właśnie ten fragment Dziejów Apostolskich pomoże nam zrozumieć, że Kościół katolicki jest niezwykle pojemny i jest w nim miejsce zarówno dla „Tygodnika Powszechnego”, jak i dla „Naszego Dziennika”, mimo że może rodzić to duże napięcia, a nawet wrzenie w katolickim tyglu.
Chwila refleksji
W jaki sposób próbuję zintegrować w sobie różne, a czasami nawet skrajne nurty Kościoła w Polsce?