Tym razem postawiłam na Izrael, który wypuszcza seriale bardzo przyzwoite, najczęściej sensacyjne, a język hebrajski podoba mi się tak bardzo, że właściwie mogłabym nawet oglądać bez tłumaczenia, dla samego zasłuchania się. Po obejrzeniu wszystkich sezonów Faudy, Hostages i When Heros Fly, nadszedł czas na prawdziwą perełkę: Shtisel. Wspaniały, uroczy, bardzo obyczajowy serial. Niby nic takiego, biorąc pod uwagę samą fabułę. Ale nie w fabule tkwi niezwykłość Shtisela. Oto tęskniący za zmarła żoną ojciec i jego dorosłe dzieci, każde ze swoimi problemami. Od córki odchodzi na jakiś czas mąż, zostawiając ją bez wsparcia finansowego. Kobieta musi się zmagać z jego zdradą i czworgiem dzieci. Druga córka mieszka daleko, a zresztą jest z ojcem pokłócona, a on z kolei na nią obrażony, przez co nie wie nawet, jak wyglądają jego wnuki. Syn zaś zamiast się ożenić i założyć rodzinę, nie dość, że zakochuje się fatalnie i nieszczęśliwie, to jeszcze marzy o artystycznym życiu. I tak dalej, i tak dalej. Banał.
Ale wszystko to dzieje się w Mea Sherim, dzielnicy Jerozolimy zamieszkałej przez ortodoksyjnych Żydów, w samym środku ich społeczności. Owszem, jest egzotycznie, a to, co niezwykłe, to pociągające. Więc można zatrzymać się na tej warstwie, egzotyki zamkniętej społeczności w dzielnicy, przez którą nie może przejść żadna wycieczka, co najwyżej w planach turystycznych zawiera się przejazd ulicami Mea Sherim. Z okien autokaru zaciekawieni turyści oglądają Żydów z długimi pejsami, w kapeluszach i długich marynarkach oraz Żydówki z zakrytymi włosami i w długich spódnicach. Trochę po Mea Sherim pospacerowałam, odpowiednio ubrana starając się wtopić w to miejsce i nie rzucać się w oczy, tak jak proszą o to sami mieszkańcy, umieszczając przy ulicy tablice informacyjne.
Shtisel to serial, który pokazuje to, co dla wielu niezrozumiałe: życie według przykazań i prawa. Całe życie podporządkowane jest Bogu, i choć można się dziwić niektórym tradycjom i uważać, że są nieżyciowe i przestarzałe, to nie sposób im czasem przyznać mądrości. Urzekająca jest ta bliskość z Bogiem, każda czynność, nawet najmniejsza, jest Jemu podporządkowana i wykonana w jedności z Nim. Pewnie, jest tu też miejsce na kryzysy, zwątpienia i potknięcia. Nikt nie jest idealny. Scenarzyści postarali się, żeby postaci były psychologicznie złożone i ciekawe. Gorąco polecam Shtisel. Ja jestem pod urokiem.