Logo Przewdonik Katolicki

Pruchniczanie i ich obrońcy

Michał Szułdrzyński
fot. Magdalena Książek

Spalenie kukły Judasza w Pruchniku na Podkarpaciu wywołało nie tylko narodową dyskusję, ale również międzynarodowy skandal. Przyznam się od razu, że zachowanie mieszkańców podkarpackiej miejscowości wydało mi się niezbyt mądre.

Ale tym, co mnie najbardziej zmartwiło, były głosy obrońców tego zwyczaju, a ściślej prezentowana przez nich argumentacja.
Choć spalenie kukły Judasza skrytykował nie tylko lokalny proboszcz (który według relacji miał być temu procederowi od początku niechętny), ale też w specjalnym komunikacie Episkopatu potępił je biskup Rafał Markowski, odciął się od niego również minister spraw wewnętrznych Joachim Brudziński, wiele osób „z prawej strony” broniło mieszkańców Pruchnika zgodnie z zasadą: skoro palenie Judasza krytykują nasi wrogowie, to znaczy my musimy stanąć po jego stronie. Wbrew zdrowemu rozsądkowi twierdzili więc, że to stara tradycja i dlatego nie można jej krytykować.
Owszem – palenie kukły Judasza jest zwyczajem kultywowanym w różnych miejscach. Ale ten konkretny Judasz był ucharakteryzowany na ortodoksyjnego Żyda: miał brodę, wydatny nos, pejsy i kapelusz, nie miał nic wspólnego z prawdziwym Judaszem. Obrońcy tej tradycji tłumaczą, że przecież zdrajca Jezusa był Żydem. To prawda, ale większość uczniów Jezusa – On sam i Jego matka – byli synami i córkami narodu żydowskiego. Ale nikt nie przedstawia naszego Zbawiciela jako ortodoksyjnego Żyda w białej koszuli, ciemnym chałacie, jarmułce i pejsach. I dlatego trudno na serio traktować argumenty obrońców mieszkańców Pruchnika. Pruchniczanie nie spalili kukły historycznego Judasza, lecz wizerunek Żyda rodem z antysemickich karykatur. W dodatku również podczas bicia go kijami, jak czytamy w relacji lokalnego dziennika, nawiązywano do relacji polsko-żydowskich. Miał dostać trzydzieści razów kijem za trzydzieści srebrników, za które sprzedał Jezusa. Sęk w tym, że pięć razów miał dostać za „roszczenia”. To również pokazuje, że nie chodziło o historycznego Judasza, który zdradził swego nauczyciela, ale ikoniczną postać Żyda, którego okładano z powodu żydowskich roszczeń.
Niestety fałszywi obrońcy polskości zamiast kierować się poczuciem szacunku do drugiego człowieka czy też zwykłą ludzką przyzwoitością, posługują się polityczną kalkulacją – skoro mieszkańców Pruchnika krytykuje lewica, to musimy ich bronić. Niestety to najkrótsza droga do wynaturzenia konserwatyzmu, a wręcz do jego zdziczenia.
Konserwatyzm to nie bezmyślne powtarzanie wszystkiego, co działo się w przeszłości, lecz traktowanie przeszłości jako źródła wartości i mądrości. Konserwatysta nie twierdzi, że trzeba naśladować wszystkich z przeszłości, lecz właśnie wartościuje bohaterów pozytywnych i negatywnych. Pierwszych stawia jako wzór do naśladowania, drugich jako przestrogę. Nie jest tak, że skoro jakaś tradycja jest nasza, to staje się przez to automatycznie dobra. Niektóre tradycje są fatalne. Konserwatysta wreszcie nie instrumentalizuje tradycji po to, by uderzyć w innych. A na pewno nie powinien tego robić chrześcijanin.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki