Logo Przewdonik Katolicki

Wspólny pokój dla rodzeństwa

Bogna Białecka
FOT. UNSPLASH

Niewielkie mieszkanie czy duży dom – niezależnie od liczby pokoi pojawia się pytanie: czy dzieci powinny mieć osobne pokoje, czy wspólne? Jakie są wady i zalety każdego z rozwiązań?

Czasami współdzielenie pokoju jest nieuniknione – warunki lokalowe do tego zmuszają, czasem jednak rodzina posiada większy dom albo rozbudowane mieszkanie i zastanawia się, jak najlepiej spożytkować te przestrzenie. Osobny pokój dla każdego dziecka wydaje się oczywistym rozwiązaniem, czy jednak tak naprawdę jest?
 
Własny kąt
Rozważając sposób organizacji pokojów, musimy wziąć pod uwagę absolutną podstawę: każdy z nas potrzebuje własnego kącika, miejsca, które jest „tylko moje”, które można po swojemu zaaranżować, dekorować, zarządzać nim wedle własnego uznania. Dotyczy to też dzieci. Własna szafka, biurko, część zabawek czy książek, która należy do konkretnej osoby, daje okazję do ćwiczenia umiejętności zarządzania swoimi zasobami, która jest później bardzo przydatna w życiu dorosłym. Rzeczy, które dziecko ma na własność – szczególnie jeśli są z jednej strony cenne, a z drugiej niekoniecznie liczne – powodują, że jest bardziej skłonne o nie dbać. Oznacza to, że nawet jeśli dzieci mieszkają we wspólnym pokoju, potrzebują mieć w nim wyznaczone obszary, które należą tylko do nich, za których porządek i utrzymanie w czystości są odpowiedzialne.
 
Zapotrzebowanie na sen
Druga z rzeczy podstawowych – zastanawiając się nad sposobem organizacji domu, musimy wziąć pod uwagę różne zapotrzebowanie na sen w różnych okresach życia. Niemowlęta potrzebują 12–15 godzin snu, przedszkolaki 11–14 godzin, młodsze dzieci szkolne 9–11 godzin, a nastolatki 8–10 godzin snu. Choćby z tego powodu warto w jednym pokoju umieszczać dzieci w zbliżonym wieku.
Niezależnie od wszystkich innych czynników musimy wziąć pod uwagę, że wspólny pokój najbardziej wpływa właśnie na ilość snu dziecka. Jeśli jedno jest bardzo zmęczone, a drugie akurat chce rozmawiać, z reguły kończy to się konfliktem i oboje wybudzają się na tyle, że potem mają problemy z zaśnięciem. Warto jednak zauważyć, że te konflikty z czasem stają się coraz rzadsze. Dobra wiadomość jest taka, że dzieci współdzielące pokój generalnie lepiej przystosowują się do spania w obecności drugiej osoby, a ich wzorce snu i czuwania synchronizują się. Wczesny trening powoduje, że sen jest głębszy, mniej zakłócany przez drobne odgłosy. Z kolei dzieci śpiące w wytłumionych, pozbawionych szumu pokojach, mają później w życiu większy problem, np. ze spaniem we wspólnym pokoju podczas wyjazdów czy dzieleniem sypialni ze współmałżonkiem.
Niezależnie od konfiguracji warto dzieci od wczesnych lat uczyć dobrego przygotowania do zdrowego snu – określonych rytuałów przedsennych (np. mycie się, mycie zębów, modlitwa) i zdrowych nawyków (wietrzenie pokoju przed snem, wyłączenie źródeł niebieskiego światła – ekranu telewizora, komputera, smartfonu minimum pół godziny, a optimum dwie godziny przed snem).
 
Potrzeby dziewcząt i chłopców
I trzecia podstawowa zasada: unikajmy pokojów koedukacyjnych. Nie chodzi tu tylko o zapewnienie intymności w momencie przebierania się do snu czy ubierania rano. Trzeba też brać pod uwagę fakt, że z reguły chłopcy i dziewczęta mają różne zainteresowania, różne pomysły na organizację przestrzeni, dekorację pokoju itp. I jest to ważnym elementem kształtowania ich tożsamości, w tym także tożsamości płciowej. Jeżeli nie ma innego wyjścia jak wspólny pokój dla dzieci różnej płci, należy rozważyć wprowadzenie choćby symbolicznego podziału w postaci przedzielającej pokój zasłony czy regału oddzielającego dwa kąty pokoju.
 
Wady wspólnego pokoju
Oczywiście podstawowa wada to więcej otwartych konfliktów. Dzieci będą częściej kłócić się, zwłaszcza jeśli mocno różnią się osobowością. Jedno z dzieci jest pedantyczne i musi mieć kocyk ułożony w równy kwadracik, drugie rzuca zwiniętą kulę ubrań gdzie popadnie. Na pewno będzie o to walka. Jedno dziecko chce się uczyć, drugie nudzi się i chce się bawić – i już jest problem. Gdy każde dziecko ma osobny pokój, może zwyczajnie w chwili konfliktu odejść i wyciszyć się u siebie, znaleźć pocieszenie we własnej przestrzeni. A co ważniejsze – na przykład w spokoju odrobić lekcje.
Wspólny pokój nie jest dobrym pomysłem w przypadku rodzeństwa „nabytego”. Wyobraźmy sobie, że kobieta ponownie wychodzi za mąż i do domu wprowadza się nie tylko mężczyzna – ojczym dla jej córki, ale i jego córka w zbliżonym wieku. Nagle jej dziecko musi zmierzyć się z niełatwą sytuacją „posiadania” nowej siostry, ale i traci własną przestrzeń na rzecz dzielenia go z obcą osobą – owszem, może i sympatyczną, która staje się rodziną, jednak jest to ktoś, kogo nie zna. Podobnie dzielenia pokoju należy unikać w przypadku poważnego upośledzenia jednego z dzieci, szczególnie takiego, które łączy się z napadami agresji.
 
Zalety wspólnego pokoju
Zalet jest o wiele więcej. Pierwsza z nich to więcej otwartych konfliktów. Wiem, że przed chwilą wymieniłam to jako wadę. Jednak gdy każde dziecko ma osobny pokój, bynajmniej nie oznacza to mniejszej liczby konfliktów, lecz zwyczajne ułatwienie w ucieczce od problemu. Zamiast kłócić się, negocjować, rozwiązywać problem – każde dziecko zamyka się w swoim pokoju i np. knuje: jaki numer wywinąć bratu, ale tak, by było na niego i rodzice go ukarali? Z konfliktu „rzuciłeś śmierdzące skarpety pod moje łóżko” problem przechodzi na „położyłeś swoją ohydną szczoteczkę do zębów koło mojej w łazience”. Konflikty związane z własnością, prywatną przestrzenią przenoszą się w tym momencie z przestrzeni wspólnego pokoju na resztę mieszkania. Łatwiej jest je rozgrywać na poziomie ukrytej agresji i wzajemnych zimnych złośliwości. Jednak konflikty te nie zanikają. Stają się tylko mniej widoczne.
Wspólny pokój sprzyja budowaniu poczucia bezpieczeństwa, zwłaszcza w nocy. Gdy dziecko budzi koszmar, łatwiej mu się uspokoić i ponownie zasnąć w obecności drugiej osoby, podobnie odgłos spokojnego oddechu śpiącego rodzeństwa pomaga ponownie zasnąć, gdy jedno z dzieci wybudzi się w nocy. Mam okazję to obserwować szczególnie u naszych bliźniąt, które w domku na działce mają osobne pokoje. Z reguły w środku nocy słychać szuranie, gdy jedno przeciąga materac i pościel do pokoju drugiego.
Wspólny pokój wzmacnia więzi i sprzyja budowaniu komunikacji. Choć czasem odgłosy dochodzące z pokoju brzmią groźnie, ostatecznie więcej słychać sygnałów dobrej zabawy i chichotania niż kłótni. Budzi się też w rodzeństwie lojalność, uczą się bycia przyjaciółmi. Charakterystyczne jest np. stawanie nawzajem w swojej obronie. Z pokoju słychać rumor, tata wpada i widzi zwalony pośrodku pokoju stos zabawek. „To nie my, samo spadło” – oznajmia rodzeństwo zgodnie. Mama wychodzi z jednym z dzieci po zakupy i kupuje mu np. lampkę na stół. „Kup jeszcze jedną, bo siostrze będzie smutno, że u niej na biurku tak łyso będzie” – to autentyczna prośba wyrażona przez jedną z córek.
Ważny jest też związany ze wspólnym pokojem trening inteligencji emocjonalnej. Gdy z kimś jesteś często, zaczynasz być wyczulony na jego emocje, nastroje, subtelne komunikaty mowy ciała. Wiesz, czy ktoś jest smutny, czy przestraszony, co otwiera drogę nauce empatii. Dzięki temu dzieci uczą się wzajemnego wsparcia emocjonalnego i nie biegną za każdym razem po pocieszenie do rodziców. Generalnie – przebywając często ze sobą, dzieci łatwiej wypracowują zarządzanie emocjami i samoregulację.
 
A jeśli mamy duży dom?
Co robić z dodatkowymi pokojami? Możliwości są tysiące. Osobny pokój do nauki, w którym stoją biurka, regały z książkami i obowiązuje zasada jak w bibliotece – cisza. Bądź też: pokój gier i zabaw. Kilka najbliższych sercu zabawek i gier dziecka będzie mu towarzyszyć we wspólnym pokoju sypialnym, a w pokoju zabaw znajdować się będą rzeczy wspólne – np. gry planszowe czy właśnie zestaw książek, instrumenty muzyczne, sprzęt nagłaśniający… To tu możemy umieścić na przykład niski stolik do gier i pufy, na których można się wygodnie ułożyć i czytać książki. Oczywiście to nie koniec możliwości. Znam rodzinę, która w dodatkowym pokoju zrobiła domową kapliczkę, w której wszyscy modlą się razem rano przed rozejściem do szkół i pracy. 
Tak czy inaczej, w domu potrzebna jest przestrzeń, do której mogą udać się dzieci w chwili, gdy potrzebują większego spokoju. Dobry przykład to moment, gdy jedna z moich córek gimnastykuje się. Muzyka i rozpraszające, gwałtowne ruchy powodują, że druga z córek nie jest w stanie nawet poczytać książki, leżąc na swoim łóżku. W tym momencie potrzebna jest przestrzeń, do której może się udać, by odpocząć czy pouczyć się w spokoju.
 
Budowanie więzi
Być może, choć przekonaliśmy się, że warto mieć wspólne pokoje, jest to trudne do wprowadzenia na aktualnym etapie życia. Gdybyśmy na przykład umieścili dzieci wcześniej mające osobne pokoje we wspólnym, odebrane byłoby to jako zamach na ich prywatność. Warto jednak tworzyć okazje do wspólnego przebywania. Na przykład – kamping w domu. Wspólne nocowanie w jednym z pokojów na materacach i w śpiworach, połączone z nocnym opowiadaniem historii – tylko dla dzieci, dorosłym wstęp wzbroniony. Wspólny pokój, namiot na wakacjach czy feriach, zachęcanie do zabaw łączących rodzeństwo w różnym wieku (np. gier planszowych), wspólne sprzątanie domu, wspólne gotowanie posiłków itp. Dbajmy o to, by rodzeństwo nie izolowało się za bardzo od siebie, gdyż w momencie odejścia z domu rodzinnego słabe więzi zostaną łatwo rozerwane.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki