Nie uważam, że pobita pani to zupełne niewiniątko. Widziałem kilka nagrań z demonstracji KOD przy różnych okazjach, na których zachowywała się niezwykle agresywnie, przepychając się z innymi ludźmi. Ale też nie znajduję usprawiedliwienia dla pani, która przyszła na uroczystości wraz z kombatantami i nie zapanowała nad emocjami. A krzycząc „zamknij się głupia babo”, spoliczkowała działaczkę KOD, która skandowała „konstytucja!” podczas wystąpienia prezydenta Andrzeja Dudy.
Obrońcy urzędniczki, która spoliczkowała działaczkę opozycji, tłumaczą, że broniła honoru tej uroczystości, która w haniebny sposób zakłócali przeciwnicy obecnego rządu. Sęk w tym, że jak sympatycy PiS za rządów PO buczeli i gwizdali na Powązkach w kolejne rocznice wybuchu powstania warszawskiego, politycy prawicy jakoś nie oburzali się. Raczej mówili, że to naturalna reakcja na ówczesne działania Platformy. Ale czym innym jest hipokryzja w ocenieniu zakłócania uroczystości państwowych przez swoich i przez przeciwników politycznych, a czym innym fizyczna przemoc. Jest ona bowiem dowodem na to, jak bardzo zbłądziliśmy w ciągu ostatnich lat.
Wszak demokracja to sposób na pokojowe rozwiązywanie sporów politycznych. Otwarcie drogi na przemoc to zamknięcie możliwości dialogu i normalnego dyskursu politycznego. Nie oznacza to, że sam spór polityczny jest czymś złym. Wręcz przeciwnie, to zupełnie normalne, że mamy różne poglądy, że uważamy, iż różne sprawy powinny być rozstrzygane w różny sposób. Powszechna zgoda to raczej cecha krajów autorytarnych, gdzie wszyscy muszą mieć takie samo zdanie.
I nie ma też nic złego w tym, że czasem gorąco się spieramy. Skoro mocno potrafią się pokłócić matematycy, fizycy czy historycy, nic dziwnego, że spieramy się o to, co uważamy za bardzo najważniejsze – czyli o to, jak urządzić nasze życie wspólne, jakie prawa i obowiązki narzucić wszystkim, zwolennikom partii rządzącej i zwolennikom opozycji.
Problem zaczyna się jednak tam, gdzie spór zamienia się w wojnę, a naturalny dla polityki antagonizm w nienawiść. Przemoc słowna, ale przede wszystkim fizyczna, to symptom nienawiści. Gdy nienawidzimy, nie chcemy dialogu o dobru wspólnym, chcemy całkowicie pokonać naszego przeciwnika. Gdy PiS mówi, że opozycja jest zagrożeniem dla naszej suwerenności, że to postkomuniści i złodzieje, to zamyka drogę do dialogu. I równocześnie gdy opozycja mówi, że PiS zlikwidował demokrację, to de facto oznacza, że z PiS nie należy prowadzić w ramach normalnych reguł politycznego sporu, tylko trzeba szykować przewrót, rewolucję, zamach stanu.
Te emocje udzielają się obywatelom i pojawia się przemoc. Bez względu na to, kto ma rację – czy to PiS dobrze odczytał znaki historii i prowadzi nas w dobrym kierunku, czy też rację ma opozycja, która twierdzi, że rządy PIS to katastrofa – musimy wykonać krok wstecz. Bo nienawiść i przemoc to droga donikąd. I nie mogą być środkiem nawet do najszczytniejszego celu.