Logo Przewdonik Katolicki

Fałszywe wspomnienia

Bogna Białecka
FOT. VIKTOR TONGDEE/FOTOLIA

Czy mózg człowieka rejestruje wspomnienia jak kamera? Czy wszystko, co pamiętamy, naprawdę się wydarzyło? Wiele z naszych wyobrażeń o tym, jak funkcjonuje ludzka pamięć, jest nieprawdziwych.

Być może spotkałeś się z kimś po latach i zaczynacie wspominać wspólne chwile. Często okazuje się, że coś, co jedna osoba zapamiętała np. jako przyjacielską dyskusję na jakiś temat, inna wspomina jako brzydką kłótnię. Może się też zdarzyć, że ktoś pamięta „jak wczoraj” jakieś wydarzenie, którego nie przypomina sobie nawet odlegle druga osoba. Czy to są konfabulacje, świadome zmyślenia, czy coś innego?
 
Mózg to nie kamera
Badania naukowe pokazują, że bynajmniej nie zapamiętujemy przeszłości z dokładnością kamery. W pamięci mieszamy fakty, emocje nimi wywołane, a nawet sny i myśli typu „powinienem był zrobić coś innego”, które z czasem mogą stać się przekonaniem, że naprawdę zrobiliśmy coś innego.
Najlepiej to widać w poważnych kryzysach małżeńskich. Następuje wtedy niszczenie dobrych wspomnień. Z perspektywy aktualnych złych emocji, niechęci i złości małżonkowie patrzą wstecz, reinterpretując na nowo wydarzenia z przeszłości. „Ja jej tak naprawdę nigdy nie kochałem, nigdy nie byłem z nią szczęśliwy” – mówi rozwodzący się mężczyzna. A jego przyjaciele patrzą ze zdumieniem, bo pamiętają te wszystkie momenty, w których para promieniała miłością. Pokazują mu stare zdjęcie, na którym żona patrzy na niego z oddaniem i radosnym błyskiem w oku. „Tak, tak – odpowiada rozwodzący się. – Widać jak się cieszy, bo już knuła, jak mi życie obrzydzić”.
 
Emocje a pamięć
Problem polega na tym, że głęboko wierzymy, że nasze wspomnienia są precyzyjnym odzwierciedleniem rzeczywistości. Szczególnie te, które wzbudziły silne emocje i utkwiły nam w pamięci z fotograficznymi detalami. Jednak i ten rodzaj wspomnień może być zwodniczy. Ulric Neisser i Nicole Harsch opublikowali w 1992 r. badania dotyczące zapamiętania momentu katastrofy promu kosmicznego Challenger. Porównywali wspomnienia ludzi z dnia po katastrofie ze wspomnieniami spisanymi 21 lat później. To przykładowe zapiski:
„Byłem na lekcji religii, kilka osób weszło do klasy i zaczęło o tym mówić. Nie wiedziałem nic, poza tym, że statek eksplodował. Dopiero gdy po lekcji poszedłem do mojego pokoju i obejrzałem relację telewizyjną, dowiedziałem się szczegółów”. 21 lat później ten sam człowiek tak opisał swoje wspomnienia: „Gdy po raz pierwszy usłyszałem o eksplozji, siedziałem z kolegą w pokoju i oglądaliśmy telewizję, informacja pojawiła się jako przerywnik «z ostatniej chwili» i byliśmy zszokowani”.
Inni badacze również zaczęli sprawdzać, jak to jest z naszą pamięcią. Po budzących silne emocje, relacjonowanych w telewizji wydarzeniach prosili ludzi, by spisywali od razu, co z nich zapamiętali, a po roku lub dwóch te same osoby proszono o ponowne spisanie wspomnień. Okazało się, że aż w 40 proc. przypadków wystąpiły znaczące różnice.
Kolejnym źródłem informacji o zawodności ludzkiej pamięci jest porównywanie relacji naocznych świadków wypadków. Tu też występują poważne różnice. 
Możemy mylić nie tylko fakty, przebieg wydarzeń, emocje. Możemy nawet mylić źródło informacji. W rezultacie możemy pamiętać, że usłyszeliśmy coś z czyichś ust, podczas gdy tak naprawdę to była relacja osoby trzeciej: „a wiesz, że X powiedział, że…”  
 
Czy możliwe jest tworzenie fałszywych wspomnień?
Kolejny problem to tworzenie fałszywych wspomnień. W eksperymencie z lat 90. Elizabeth Loftus zaimplementowała 14-letniemu chłopcu fałszywe wspomnienie o tym, jak zgubił się w supermarkecie, gdy miał pięć lat. Jego starszy brat podczas gry „Czy pamiętasz ten czas, gdy…” wmówił mu, że się zagubił. Chłopiec uwierzył, jednak (oczywiście) nic z tego nie pamiętał. Informacja ta dręczyła go i po dwóch tygodniach zaczął sobie „przypominać” szczegóły.
Odkrycie, że można komuś wmówić, że przeżył coś, co w rzeczywistości nie miało miejsca, wywołało burzę, zwłaszcza w kontekście tych rodzajów psychoterapii, podczas których ludzie przypominają sobie wyparte traumatyczne wydarzenia. Badania Loftus postawiły pytanie: a co, jeśli to terapeuta w czasie terapii wmawia pacjentowi pewne traumy, które naprawdę nie miały miejsca? Badanie to zapoczątkowało szereg eksperymentów, które niestety potwierdziły, że możliwe jest wmówienie komuś udziału w wydarzeniach, które nigdy nie miały miejsca (np. bycie ofiarą prześladowań przez kolegów w szkole, atak zwierzęcia, przytrzaśnięcie palca w pułapce na myszy). 
Wątpliwość dotyczyła zwłaszcza terapii, podczas której pojawia się wątek wykorzystania seksualnego przeżytego w dzieciństwie. Czy jeśli ktoś po kilkudziesięciu latach przypomina sobie takie wydarzenie, to jest to prawdziwe, czy zasugerowane w czasie terapii? Christine Courtois, autorka szeregu podręczników terapeutycznych na ten temat, odpowiada na powyższy zarzut, mówiąc, iż przypominanie sobie szczegółów traumatycznego wydarzenia nie jest konieczne dla efektywności terapii. A chociaż wspomnienia wykorzystania seksualnego pojawiają się w czasie terapii, nie są wynikiem celowych działań, lecz raczej wyłaniają się spontanicznie. Oznaczałoby to, że przypadek wmówienia pacjentowi wydarzenia, które nie miało miejsca – jeżeli się pojawia – jest wynikiem niekompetencji i naruszenia zasad przez terapeutę.
 
Czy zatem możemy ufać swej pamięci?
Warto wiedzieć, że wmówienie komuś fałszywych wspomnień wymaga dużego „nakładu pracy”. Naturalnym odruchem, gdy ktoś nam mówi, że pamięta inaczej jakieś wydarzenia z przeszłości jest myśl, że coś poplątał, bo przecież my to pamiętamy inaczej. Dopiero, gdy powołuje się na innych świadków czy jakieś zewnętrzne dowody (typu zdjęcia), może się obudzić w nas wątpliwość.
Praktyczna wskazówka wynikająca z obszernych już w tej chwili badań nad zapamiętywaniem jest taka, że jeśli chcemy mieć pewność, że prawidłowo pamiętamy różne wydarzenia z przeszłości, warto je „od ręki” rejestrować – nagrywając albo pisząc pamiętnik. Z kolei, jeśli ktoś inaczej zapamiętał jakieś wydarzenia, możliwych jest kilka wyjaśnień. Być może rzeczywiście zapamiętał je lepiej i dokładniej niż inni. Być może zwrócił uwagę na inne rzeczy niż pozostali, stąd różnice we wspomnieniach. Być może jedna z osób przepracowała to wspomnienie, przefiltrowała przez pryzmat swoich emocji, potrzeb i dlatego zostało jakoś zafałszowane. Nie należy od razu zakładać złej woli czy kłamstwa ze strony drugiej osoby. To może być zwyczajnie problem mechanizmów rządzących pamięcią.
W sytuacjach, w których ważne jest precyzyjne przypomnienie sobie jakiegoś wydarzenia, warto sięgać do zewnętrznych źródeł, mogących potwierdzić jego przebieg – relacji innych osób, zdjęć, informacji prasowych itp. A w sytuacjach, gdy wpadamy z kimś bliskim w konflikt, strzeżmy się  psucia dobrych wspomnień i reinterpretowania wydarzeń z przeszłości, by potwierdzały dzisiejszą niechęć czy nawet nienawiść do danej osoby.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki