Logo Przewdonik Katolicki

Jak kształtować dobre nawyki

Bogna Białecka
FOT. FOTOLIA

Kolejny dzień, w którym czas przeciekł nam przez palce. Niby coś zrobiliśmy, ale ani nie widać efektów, ani nie mamy poczucia, żeby miało to głębszy sens. Chyba nie ma człowieka, który nie znałby tego uczucia. Ale można sobie z tym poradzić.

Znajoma nastolatka zauważyła kiedyś, że ma problem z czasem wolnym. Z jednej strony, narzeka na szkołę, bo nauka narzuca konkretne obowiązki. Z drugiej strony, podczas ferii, gdy chciałaby zrobić coś sensownego, odkrywa, że kompletnie zmarnowała czas. Stwierdziła, że to rodzaj niewolnictwa. Nie potrafi sama sobie zorganizować czasu w sposób sensowny, produktywny, podporządkowuje się narzuconym z zewnątrz zadaniom, a gdy ich braknie – wszystko się rozmywa. Trafne spostrzeżenie nastolatki dotyczy, mam wrażenie, także nas, dorosłych. Jak często nasz dzień jest zorganizowany według narzuconych z zewnątrz ram, a sami z własnej woli nie robimy nic naprawdę wartościowego?
Napisano tysiące książek poświęconych temu zagadnieniu, większość z nich świetnie się czyta, pełne są inspirujących historii i przemawiających do wyobraźni metafor, lecz gdy dochodzi do momentu wdrożenia w życie… wszystko kończy się na dobrych metaforach. Dlatego z zaciekawieniem przeczytałam książeczkę S.J. Scotta Habit stacking, czyli roboczo tłumacząc: „Układanie nawyków w bloki”. Z zaciekawieniem, ponieważ autor pokazuje prosty sposób, jak małymi krokami można zmienić swoje życie na lepsze i mieć satysfakcję z dobrego spożytkowania czasu.
 
„Po co mi to?”
Najtrudniejszą częścią zadania jest zastanowienie się nad celem: po co właściwie chcemy coś zrobić? Bo chyba nie tylko po to, by mieć poczucie, że się coś zaplanowało i wykonało. W takim wypadku wystarczyłaby prosta lista: „Wstać z łóżka, iść do pracy, zjeść coś, iść spać” i codziennie sto procent listy odhaczone, pełen sukces.
Raczej chodzi nam o to, by poprawić coś w życiu, by stawało się ono lepsze. Wiąże się to z odpowiedzią na pytanie o sens i cel życia. Bardzo filozoficzne, trudne. Ks. Ignacy Kłopotowski, założyciel pisma „Różaniec”, w artykule Wytrwaj w dobrem! pisał: „Pan Bóg cię stworzył, abyś Go znał, kochał, Jemu służył, a za to żywot wieczny otrzymał”. Czyli celem ostatecznym człowieka jest służyć Bogu i dążyć do nieba. Warto o tym pamiętać, planując wypracowywanie nawyków.
Jednak mamy też cele doczesne, służące generalnie poprawie życia. Scott wyróżnia kilka najważniejszych obszarów, m.in. pracę, zdrowie i więzi z ludźmi – rodziną, przyjaciółmi. Dlatego w codziennych zadaniach powinno się znaleźć coś sprzyjającego osiągnięciu celów związanych z tymi najważniejszymi obszarami życia.
 
Małymi krokami
Nawyki kluczowe mają pozytywny wpływ na wiele obszarów naszego życia (nawet jeśli nie próbujemy ich poprawić bezpośrednimi działaniami). Typowym kluczowym nawykiem są codzienne ćwiczenia. Dzięki ruchowi, gimnastyce, sportowi poprawia się zdrowie i sen, lecz też sylwetka, a co za tym idzie – wzrasta poczucie pewności siebie i zadowolenie ze swojego wyglądu. Innym oczywistym kluczowym nawykiem jest zdrowe odżywianie. Badania pokazują też, że takim nawykiem jest stworzenie wieczornego rytuału kończącego dzień. Dlatego tak ważne jest zaplanowanie konkretnych kroków, które po sobie wykonamy każdego wieczora, np. kolacja, czytanie dziecku bajki czy rozmowa z domownikami, mycie się, wieczorna herbata, poczytanie książki, modlitwa. Kiedyś wydawało mi się, że taki rytuał ważny jest tylko dla małych dzieci, okazuje się, że również dla dorosłych. Inne z kluczowych nawyków to codzienne wyrażanie wdzięczności i słów miłości, codzienne robienie jednego drobiazgu dla czystego relaksu oraz modlitwa (w wersji świeckiej: medytacja).
Nie jesteśmy w stanie wdrożyć od razu wszystkich kluczowych nawyków. Dlatego warto wprowadzać „ułatwiacze” pomagające w ich osiągnięciu. Jeśli chcemy zacząć zdrowiej się odżywiać, warto zacząć od znalezienia zdrowego zamiennika jednego tylko produktu. Np. własnoręcznie zrobiona ice tea zamiast kupionej w sklepie. Zastąpienie cukru ksylitolem lub stewią itp. 
Inne przykłady to nawyki pomagające we wdrożeniu w życie najważniejszych „dużych” zobowiązań. Doskonałym przykładem jest tworzenie listy najważniejszych do wykonania zadań (np. w pracy), która powinna zawierać zaledwie trzy punkty. To pomaga w unikaniu rozproszeń i koncentrowaniu się na najważniejszym. A po zakończeniu pracy mamy poczucie, że coś naprawdę sensownego zrobiliśmy. Jeśli chcielibyśmy na przykład codziennie ćwiczyć, warto wytworzyć nawyk wieczornego sprawdzania prognozy pogody na kolejny dzień, wybrania rodzaju aktywności i przygotowania odpowiedniego ubrania. Ma być zimno i padać? Może pójdziesz na basen lub zrobisz w domu sesję aerobiku? Piękna, lecz upalna pogoda? Może poćwiczysz od razu z rana? Przygotowany zawczasu strój przypomina o ćwiczeniach. 
Dobrym nawykiem pomocniczym jest też podzielenie wielkiego zadania na małe, dające się ogarnąć kawałki. Chcesz uporządkować dom, przez co wszystkim będzie się łatwiej żyło (lepsze relacje między domownikami)? Zaplanuj codzienne wysprzątanie jednej szuflady lub półki w szafie.
 
Ustawianie nawyków w blok
Dochodzimy do momentu, który sprawia, że metoda Scotta jest łatwa do wprowadzenia w życie. Proponuje on tworzenie jednego lub nawet kilku bloków w ciągu dnia, podczas których  realizujemy swoje nawyki. Do każdego bloku powinniśmy mieć listę, na której odhaczamy kolejne elementy (ułożone w logiczny sposób). Dobre momenty na bloki to: zaraz po przebudzeniu, początek dnia pracy, przerwa na lunch, moment zaraz po powrocie z pracy, wieczór.
Blok rozpoczyna „wyzwalacz”, coś, co i tak robimy. Początek dnia jest z reguły najbardziej przewidywalny. Dzwoni budzik. Jeśli mamy go w telefonie, dla wielu osób wyzwala to sekwencję niezdrowych nawyków: sprawdzenie SMS-ów i powiadomień z mediów społecznościowych. Utrata dobrego początku dnia. Można inaczej – dzwonek budzika: modlitwa czy choćby znak krzyża (cel: Boga chwalić, duszę zbawić), wypicie szklanki wody z cytryną (cel: zdrowie), obudzenie dzieci buziakiem (cel: dbanie o relacje), przygotowanie kanapek i herbaty (cel: relacje oraz zdrowie) itd.
Scott radzi, by mieć te wszystkie drobiazgi ułożone w logiczny sposób, by nie miotać się np. między łazienką a kuchnią. Co więcej – aby były to drobiazgi, czyli rzeczy, które zajmują nam od kilkunastu sekund do pięciu minut maksymalnie. A całość „bloku” powinna zmieścić się w półgodzinie. Zadania muszą być konkretne, określone w czasie. Na przykład „pościelić łóżko” to dobry nawyk, cel „codziennie rano przez 5 minut sprzątać” – niedobry, bo to czynność, którą łatwo przeciągnąć.
Oczywiście raz stworzona lista, np. bloku porannego, będzie się zmieniała – chociażby w zależności od pory roku, tego, czy są wakacje, czy rok szkolny itp. Dzięki temu nie będzie mechaniczna.
Ostatnia porada: nie twórzmy od razu skomplikowanych półgodzinnych list. Dokładajmy po jednym nawyku, np. co tydzień, aż dojdziemy do pełnego, półgodzinnego bloku. Zapewniam, że nawet wprowadzenie kilku stałych, konsekwentnie realizowanych punktów dnia daje ogromną satysfakcję i przeciwdziała poczuciu, że życie przecieka nam między palcami, nie wiadomo kiedy i jak.
 
 
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki