Logo Przewdonik Katolicki

Żeby gest miał sens

Monika Białkowska
fot. Pascal Deloche Godong/ Eastnews

W procesji czy liturgii uczestniczymy od lat: idziemy, klękamy, wstajemy, siadamy, czasem automatycznie i bez refleksji. Bywa, że pojawia się w nas niepokój. Czy przeżywamy to wystarczająco godnie?

Lepiej przyjmować Komunię na rękę czy do ust? Modlić się, klęcząc czy stojąc? W czasie procesji na Boże Ciało klękać na oba kolana czy tylko na jedno? Te pytania nie dotyczą samych tylko zewnętrznych form. Gdy je stawiamy, pytamy o więcej: co się kryje za gestami, że są właśnie takie? Czy nasza postawa jest tylko kształtem, czy jest w niej również treść modlitwy? Jak wydobyć tę treść, żeby z liturgii rozumieć jeszcze więcej?

Człowiek stoi
Wydaje się, że stoi tak po prostu. Czasem oprze się o ławkę. Przestąpi z nogi na nogę.
Postawa stojąca była w liturgii uważana za najważniejszą i pierwszą. Malowane w starożytności postacie w trakcie modlitwy (oranci) stali ze wzniesionymi rękoma. Sobór Nicejski (325 r.) nakazał, by w niedziele modlić się wyłącznie w postawie stojącej. W Rzymie liturgię sprawowaną przez biskupa i jego prezbiterów nazywano wręcz stationalis, czyli „staniem przed Panem”. Dopiero około XIII w. coraz częściej w liturgii pojawiała się również postawa klęcząca.
Romano Guardini, niemiecki teolog, który na Soborze Watykańskim II był ekspertem od spraw liturgii, pisał o postawie stojącej, że przyjmując ją, bierzemy w karby samych siebie. „Zamiast niedbałej, swobodnej siedzącej, przybieramy inną, znamionującą karność i opanowanie. Jest ona oznaką gotowości, bo kto stoi, może natychmiast wyruszyć w drogę, może bez zwłoki wykonać polecenie, przystąpić do roboty, jaką mu wyznaczono”.
Zatem: gotowość do działania, czujność, wybieganie w stronę Boga. Dokumenty Kościoła w postawie stania zobaczą również poczucie wolności, szacunek wobec Boga, uznanie Jego wielkości i kontemplację. To wszystko w liturgii jest komunikatem ciała człowieka, który stoi. Samo stanie, jeśli świadomie podjęte i przeżyte, staje się więc modlitwą.
Ale taka interpretacja postawy stojącej oznacza jeszcze więcej. Oznacza, że dziękczynienie po Komunii równie dobrze można odprawić w postawie stojącej: jeśli czynimy tak nie dlatego, żeby spodni nie pobrudzić, ale żeby wyrazić ową gotowość i uznanie wielkości Boga. To ważne także w dyskusji, czy Komunię św. przyjmować w postawie stojącej czy klęczącej: stojąca nie jest prostym brakiem klęczenia, ale innym, wcale nie mniej głębokim komunikatem.

Człowiek klęczy
Klęczenie trzeba odróżnić od przyklękania. Klękamy wówczas, gdy zginamy dwa kolana. To naturalny gest adoracji, obecny nie tylko w chrześcijaństwie. Świadczy o uniżeniu i pokorze człowieka, uznaniu małości i niegodności wobec nieskończonej potęgi i miłości Boga. Jest jeden moment, w którym człowiekowi nie wypada demonstrować swojego uniżenia: wówczas gdy Chrystus w zmartwychwstaniu nadaje mu najwyższą godność. Odkupienie nie jest poniżeniem, ale wywyższeniem człowieka. To dlatego Sobór Nicejski zakazał wręcz klękać w niedziele, gdy wspomina się Zmartwychwstanie.
Z czasem jednak klęczenie znalazło swoje miejsce również w liturgii niedzielnej. Nie jest jednak postawą uprzywilejowaną: na Mszy św. klęczymy krótko, w ściśle określonych momentach. Postawa ta zarezerwowana jest raczej dla modlitwy osobistej i prywatnej. Przyklękanie tym się różni od klęczenia, że zginamy tylko jedno kolano. Już w IV w. przyklękano przed świętymi przedmiotami, przed kościołem, ołtarzem czy krzyżem. Był to wyraz czci i adoracji – a nie, jak w przypadku klęczenia – uznania swojej niegodności. Dziś przyklęka się podczas adoracji krzyża w Liturgii Męki Pańskiej w Wielki Piątek aż do rozpoczęcia Wigilii Paschalnej czy poza Mszą św., przechodząc przed Najświętszym Sakramentem: również w czasie procesji lub gdy spotykamy księdza, idącego z Komunią do chorych. I znów warto podkreślić: przyklęknięcie na jedno kolano jest odrębną i mającą swoje znaczenie i miejsce postawą liturgiczną, a nie czymś w rodzaju „gorszego” klęczenia. Liturgia nie zna natomiast żadnej formy kucania, którym – zwłaszcza poza kościołem, w czasie Bożego Ciała czy Mszy w warunkach polowych – próbujemy zastąpić klęczenie. Jeśli z jakiegoś powodu człowiek nie może klęknąć, powinien pozostać w postawie stojącej, pochylając się z szacunkiem. Wtedy nadal jego postawa będzie coś znaczyć: a o to przecież chodzi, żeby żaden gest w liturgii nie był pusty.

Człowiek siedzi
W świecie starożytnym siedzieć mogli urzędnicy, nauczyciele i sędziowie: to było oznaką ich godności. Siedział biskup na katedrze, gdy uczył i przewodniczył liturgii, siedział prezbiter – nie wolno było siadać tylko diakonowi i zwykłym wiernym. Przez całe wieki w kościołach nie było ławek. W średniowieczu w czasie długich nabożeństw wierni używali specjalnych lasek, żeby się na nich wspierać. Stalle były przeznaczone wyłącznie dla duchownych. Ławki w kościołach zaczęli wprowadzać dopiero protestanci.
W siedzeniu jednak nie tylko o godność siedzącego chodzi. Św. Łukasz pisze, że „Maria siadła u nóg Pana i przysłuchiwała się Jego mowie”. To dlatego mówimy o siedzeniu jako postawie słuchacza: bo siedząc, możemy rozważać i kontemplować słowo Boże. Siedząc, dajemy znak, że jesteśmy uczniami, zasłuchanymi w głos Nauczyciela.
Trzecie znaczenie siedzenia to znak przystępowania do królewskiej uczty. Choć znak jest biblijny, mamy z nim do czynienia dość rzadko. W 2005 r. Kongregacja ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów wydała postanowienie w sprawie sposobu sprawowania liturgii w Drodze Neokatechumenalnej. Wyznaczono jej wówczas dwa lata na przyjęcie zwykłego sposobu przyjmowania Komunii św. Wcześniej bowiem we wspólnotach tych komunię przyjmowano, siedząc przy nakrytym obrusem stole. Kongregacja zastrzegała jedno: chodziło jej o liturgiczną łączność wspólnoty z całym Kościołem, o przyjęcie zatwierdzonych ksiąg. Czyli: nie wolno w ten sposób przyjmować Komunii, ale dlatego, że nie przewiduje tego praktyka liturgiczna Kościoła, dlatego, że jest to łamanie liturgicznej jedności – ale nie dlatego, że gest taki sam w sobie byłby profanacją czy degradacją Eucharystii. Wszak członkowie neokatechumenatu mogli owo siedzenie przeżywać właśnie jako znak królewskiej uczty.

Człowiek przyjmuje
Jeśli wiemy, że nie na siedząco, to jak przyjmować Komunię św., żeby gest wypełniony był znaczeniem? Lepiej będzie na rękę czy do ust?
Przepisy zezwalają na jedną i drugą formę. Wydana w 2004 r. instrukcja Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów „Redemptionis Sacramentum” stwierdza, że „chociaż każdy wierny zawsze ma prawo według swego uznania przyjąć Komunię św. do ust, jeśli ktoś chce ją przyjąć na rękę, w regionach, gdzie Konferencja Biskupów, za zgodą Stolicy Apostolskiej, na to zezwala, należy mu podać konsekrowaną Hostię. Ze szczególną troską trzeba jednak czuwać, aby natychmiast na oczach szafarza ją spożył, aby nikt nie odszedł, niosąc w ręku postacie eucharystyczne”. II Polski Synod Plenarny zakończony w 1999 r. stwierdził, że „potwierdza i wyraża szacunek dla zwyczaju przyjmowania Komunii św. do ust w postawie zarówno klęczącej, jak i stojącej, nie wykluczając jednak innych form przyjmowania Komunii św., z zachowaniem najwyższej czci dla Eucharystii”. W marcu 2005 r. polscy biskupi wyrazili zgodę na przyjmowanie przez wiernych Komunii św. na rękę, o ile  poproszą o to przez gest wyciągniętej dłoni.
 
Masz przyjąć króla
Przez pierwszych osiem wieków Kościoła powszechną praktyką było przyjmowanie Komunii na dłonie, zdarzało się nawet, że chrześcijanie zabierali Najświętszy Sakrament do domów. Nie wiadomo, jak powszechny był to zwyczaj. Św. Cyprian w połowie III w. pisał na przykład o chrześcijance, która wzięła udział w obrzędach pogańskich, a potem, kiedy „próbowała otworzyć swymi nieczystymi rękami skrzynię, w której była Komunia, ogniem odstraszona została, jaki się z niej wydobywał, i nie ważyła się dotykać”. Później, w połowie IV w., św. Ambroży wspominał, że kiedy tonął okręt, na którym znajdował się jego brat, okazało się, że któryś z pasażerów miał przy sobie Komunię i podzielił się nią z bratem Ambrożego. Żyjący w tym czasie św. Bazyli podkreśla wprawdzie możliwość przechowywania Komunii św. w domach, ale już tylko w czasie prześladowań: „Jeśliby zaś ktoś w czasie prześladowań, gdy brak kapłana lub posługującego, zmuszony był Komunię przyjmować z rąk własnych, to zbędną jest rzeczą wskazywać, iż nie ma w tym nic zdrożnego, jako że od dawna stosowany zwyczaj praktykę taką poświadcza”.
Pierwsi chrześcijanie traktowali Komunię z wielką czcią, ale też świadomi byli, że ważniejsze od rytuałów jest to, żeby ją po prostu przyjmować. A przyjmowali na rękę. Św. Cyryl Jerozolimski w IV w. pisał: „Przystępując do ołtarza, nie wyciągaj gładko ręki i nie rozłączaj palców. Podstaw lewą dłoń pod prawą niby tron, gdyż masz przyjąć króla. Do wklęsłej ręki przyjmij Ciało Chrystusa i powiedz «Amen». Uświęć też ostrożnie oczy swoje przez zetknięcie ich ze świętym Ciałem, bacząc, byś zeń nic nie uronił”.
Praktyka udzielania Komunii na rękę znikła w IX w., zaczęto ją podawać bezpośrednio do ust. O. Jacek Salij twierdzi, że mogło to być podyktowane chęcią zapewnienia czci Sakramentowi w warunkach, gdy Kościół wypełniły narody barbarzyńskie, niezakorzenione jeszcze w duchowości chrześcijańskiej. Udzielanie Komunii do ust nie chroni jej jednak przed ewentualną profanacją. Trudno też obronić tezę o większej godności takiego gestu: jeśli Jezus chce przyjść do naszego ciała, to dotyk rąk nie jest już w niczym gorszy od dotyku języka czy przełyku i żołądka. Szacunek wobec sacrum to nie jest kwestia tylko zewnętrznego gestu, ale również intencji człowieka, która gestom nadaje znaczenie. Odpowiedź zatem na pytanie „do ust czy na rękę” powinna brzmieć: „Jak ci serce dyktuje i w jaki sposób potrafisz Go bardziej uczcić”.

Sedno
Gesty i postawy mają swoje tajemnice. Mogą być wykonywane najstaranniej i nie mieć żadnego znaczenia, jeśli za nimi nie pójdzie postawa serca. Bezmyślne, formalne lub niedbałe stają się martwe. Tymczasem to one mają budować wspólnotę i jedność tych, zgromadzili się na liturgii i budować samego człowieka. One również mają siłę „pociągnięcia za sobą” serca, kiedy ulegamy rozproszeniu, zachowane zewnętrznie pozwalają na powrót się skupić. Dlatego zamiast licytować się, które są mniej, a które więcej warte, lepiej zwrócić uwagę na sedno: na znaczenie, jakie się kryje za każdym z nich. Godność przeżywania liturgii kryje się bowiem nie w perfekcji postaw i gestów, ale w doskonałości serca, które owe gesty rozumie i podąża za ich treścią.

Komentarze

Zostaw wiadomość

  • awatar
    Krystyna
    25.05.2018 r., godz. 21:18

    Zupełnie nie pojmuję, po co Boże błogosławienie jest "okraszane" znakiem krzyża. Przecież to nie Bóg ukrzyżował Syna, tylko uczynili to ci, których Jezus nazwał przewrotnymi rolnikami. Zabili Go po to, żeby przejąć Jego dziedzictwo.
    Bóg nie kazał im nikogo zabijać i nie On błogosławi mocą krzyża. Bóg ma swoją moc, którą podczas prawdziwego błogosławienia wzmacnia, uzdrawia i oczyszcza ze zła wszelkiego błogosławionych. Daje im swoją moc i pokój.

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki