Obrazek pierwszy: ludzie z książkami. Stoją przy regałach wypełnionych zadrukowanymi stronami. Przeglądają, czasem się zaczytują. Wymieniają poglądy o tym, co w tych książkach dobre, a co nie. Czekają na autograf ulubionego autora. Kupują. Wynoszą uszczęśliwieni w pełne torby wydawniczych katalogów i nowych książkowych zdobyczy.
Obrazek drugi: ludzie z komórkami. Siedzą przy stolikach w jednym z dworcowych punktów gastronomicznych. Jedzą frytki, piją kawę. Pogrążeni w swoim świecie, wgapieni w ekrany smartfonów, przewijają, klikają.
Pierwsi są OK, drudzy mniej? Niekoniecznie.
Bo ludzie z książkami mogą okazać się tylko zbieraczami papieru i łowcami okazji. A ludzie z komórkami – czytelnikami, którzy wykorzystują każdą chwilę na lekturę, tyle że w nowoczesnej formie. Albo roztropnymi, którzy zwyczajnie ustalają plan podróży.
Sądzenie po pozorach jest jak chodzenie w wygodnych butach. Dobrze w nie wskoczyć i przemierzać w nich codzienne, długie trasy. Ale i najwygodniejsze buty trzeba wreszcie kiedyś zdjąć. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu – wiemy, wiemy. Ale często… wiemy lepiej. Że najważniejsze to, co widoczne. Albo to, co nam się wydaje.
„(...) pewna kobieta idzie na targ, by zrobić zakupy, spotyka sąsiadkę, zaczyna z nią rozmawiać i dochodzi do krytyki. Wówczas ta kobieta mówi w swoim wnętrzu: «Nie będę o nikim mówić źle»”. Z życia wzięte, wzięte z najnowszej adhortacji papieża Franciszka o świętości. Ile razy nie widać, jak ktoś mocno gryzie się w język, żeby nie zrobić drugiemu krzywdy, żeby nie udowadniać, że zawsze ma rację, nie myśleć, że jest pępkiem świata? „Następnie w domu jej syn chce porozmawiać o jego fantazjach i chociaż jest zmęczona, siada obok niego i słucha z cierpliwością i miłością. To kolejna ofiara, która uświęca”. Ile takich cichych ofiar twojej i mojej mamy? Jeden Pan Bóg tylko wie.
Jasne, że czasem się nie chce. Pewnie i papieżowi Franciszkowi, i wielu innym, co są na świecznikach. Ostatnio Kamil Stoch w rozmowie z Jackiem Kurowskim rozbrajająco szczerze powiedział, że czasami wcale nie ma ochoty na trening i wolałby rano pospać. Ale wie, że to jego obowiązek i zadanie, które przybliża go do celu. Więc wstaje i idzie.
W tej wytrwałości, by iść naprzód dzień po dniu, jest świętość. Każdego. Święci są wierni codziennym obowiązkom – jako mężowie, żony, rodzice, księża, właściciele firm i szeregowi pracownicy. Może mieszkają w sąsiedztwie – nieidealni, bez aureoli, ale próbujący na co dzień kochać najlepiej jak potrafią. Bo gdy wgapiają się w telefon, może klikają właśnie kolejne SMS-y, które podnoszą kogoś na duchu i ratują od zguby?
„Nie bój się świętości. Nie odbiera ci ona sił i życia ani radości” – papież Franciszek znowu ma rację.
Agnieszka Pioch-Sławomirska filolog w wykształcenia i z zamiłowania, od 20 lat kroi i szyje teksty. Żona, mama trójki dzieci. Sportowiec amator, dla którego najważniejszym dystansem jest… ten do samego siebie.