Purple squirrel to kandydat z odpowiednim wykształceniem, kwalifikacjami i doświadczeniem, które najlepiej pasują do wykonywanej pracy. Termin ukuty kilkanaście lat temu, od paru coraz bardziej popularny. Niektóre przedsiębiorstwa wolą miesiącami poszukiwać najbardziej wydajnego herosa na rynku pracy, niż zatrudniać dwie osoby. Ze świecą szukać takiego ideału – ale próbują wytrwale.
A gdyby tak – rozmyślam, mieszając nieidealne klopsy (za tłuste) w nieidealnym sosie (koperek suszony zamiast świeżego prosto z ogródka) – mieć taką fioletową wiewiórkę w domu? W postaci idealnego męża albo dzieci? Ba, zamienić etykietę nieperfekcyjnej pani domu na fioletową nalepkę: najlepsza we wszystkim? No jednak nie. Klopsy złośliwie przywarły do dna brytfanny.
Nic to, poszukam kolorowych futrzaków poza domem. Wycieczka szkolna – poranek. Dzieci zapakowane do autokaru, pasy zapięte, silnik rozgrzany. A wśród rodziców szmer niezadowolenia: dlaczego jeszcze nie ruszają? Przecież pomachać trzeba i do pracy ruszać. Wnet nadbiega rozwiązanie zagadki w postaci zdyszanego chłopca, podrzuconego autem, z którego nawet nie wysiada opiekun. Chyba zaspali.
Wycieczka szkolna – powrót. Z autokaru wysypuje się rozentuzjazmowana, acz zmęczona liczbą wrażeń gromada; pod czujnym okiem nauczycieli każde dziecko oddawane jest w bezpieczne ręce rodzica. Jeden chłopiec ignoruje polecenia, odchodzi na bok. Szczęście tego, co zaspał, że nie jest jedyną czarną owcą. Dziewczynka pokazuje pamiątki. Co z Torunia przywiozłaś? Upieczony własnoręcznie piernik? Ok i co jeszcze? Może coś z Kopernikiem związanego, książkę o kosmosie albo o Krzyżakach? Noo… bransoletkę. Zepsutą. Znaczy: kupiłam dobrą, ale już się zepsuła. Piłkę na gumce, która się zerwała. I słuchawki! No tak, w naszym dużym mieście przecie w żadnym sklepie nie uświadczysz… Za to inna dziewczynka posłusznie wychodzi z autokaru, jak pani przykazała, potem zwiesza się na maminej szyi, całuje i szczebiocze, jak to w Planetarium fajnie było. Idealna? Może – albo tylko w tym momencie i dla kogoś, kto stoi z boku.
Łowcy głów poszukują fioletowych wiewiórek. Może i znajdują. Mąż, żona, dziecko, rodzic, przyjaciel, sąsiad to najczęściej wiewiórka ruda, zwyczajna. Nie perfekcyjnie wielozadaniowa, wykształcona, kompetentna, piękna i zawsze obecna w odpowiednim miejscu i o czasie. I nie można jej zwolnić jak tej z korpo – gdy na przykład okaże się, że tylko pofarbowała się na fioletowo…
Drogie wiewiórki, bądźmy nieidealne. Ale nie leniwe. Pracujmy nad sobą, uczmy się, podnośmy kwalifikacje: zawodowe, rodzicielskie, wszelakie, akceptując to, czego zmienić się nie da i dając sobie prawo do błędu.
A prawdziwą fioletową wiewiórkę znaleziono ponoć w Pensylwanii…
Agnieszka Pioch-Sławomirska filolog w wykształcenia i z zamiłowania, od 20 lat kroi i szyje teksty. Żona, mama trójki dzieci. Sportowiec amator, dla którego najważniejszym dystansem jest… ten do samego siebie.