Logo Przewdonik Katolicki

Żywa wiara starożytnej Afryki

Jacek Borkowicz
Fot. Kabyle_chrétien /wikimedia

Chrześcijaństwo w rodzinnej krainie św. Augustyna wcale nie upadło z nadejściem muzułmanów. Przed naporem islamu broniło się przez prawie tysiąc lat.

Nasze zainteresowanie historią Kościoła w północnej Afryce zazwyczaj kończy się na opisie śmierci św. Augustyna w oblężonej przez Wandalów Hipponie (430 r.). Jednak chrześcijaństwo panowało tam jeszcze bez mała trzy stulecia, dopóki w 705 r. nie podbili miasta muzułmanie.
Ta data wyznacza punkt zwrotny wiedzy przeciętnego Europejczyka o afrykańskich wspólnotach wyznawców Chrystusa. Wedle potocznego mniemania, w konfrontacji z islamem miały one błyskawicznie zaniknąć, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Rzekomy nagły upadek chrześcijaństwa w północnej Afryce stał się nawet przyczynkiem do kilku rozpraw z pogranicza filozofii i teologii. Ich autorzy dowodzili, że skoro kwitnąca cywilizacja chrześcijańska w ciągu jednego pokolenia zamieniła się w pustynię, to widać wiara tamtejszych chrześcijan pozostawiała wiele do życzenia.
Ten wniosek jest jednak fałszywy, podobnie jak fałszywe jest prowadzące doń założenie. Chrześcijanie północnej Afryki, w tym wypadku katolicy, bronili się przed naporem islamu aż 800 lat! I jeżeli po tak długim okresie walki wyginęli, to nie z powodu słabości, lecz dramatycznej izolacji od katolickiej Europy, która nie potrafiła im pomóc.
 
Afryka w czasach Augustyna
Kultura śródziemnomorska, do której dziedzictwa się przyznajemy, kwitła dawniej po obu stronach Morza Śródziemnego. Na południowym brzegu jej ośrodkiem była Kartagina, stolica imperium Fenicjan. Gdy w 146 r. przed Chrystusem podbili ją Rzymianie, łup w postaci bogatej biblioteki rozdali królom Numidii. Sami pozostawili sobie tylko jeden tom: rozprawę o rolnictwie. Przetłumaczona na łacinę, stanowiła potem klasyczne dzieło rzymskiej Italii, podnosząc kulturę rolną kraju silnego militarnie, lecz jeszcze wtedy mniej rozwiniętego kulturalnie od Kartaginy.
Kim byli wspomniani królowie Numidii? Byli to Berberowie, najstarsza ludność tego obszaru. Na terenie obecnej Algierii, Tunezji i Maroka przeżyli oni do dzisiaj, mówiąc własnym językiem i broniąc się, w trudno dostępnych górskich osadach, przed roztopieniem w morzu arabskiej większości. W starożytności, obok berberyjskiego, mową warstw wykształconych był tam język punicki, odmiana fenickiego, którym mówiono w sąsiedniej Kartaginie. Po rzymskim podboju sytuacja zmieniła się o tyle, że miejscowa ludność, berberyjska z pochodzenia, mówiła po fenicku i pisała po łacinie.
Tak mniej więcej wyglądała kulturowa panorama Afryki (nazwę prowincji dopiero później rozszerzono na cały kontynent) w czasach św. Augustyna. Chrześcijaństwo rozkrzewiło się tam wcześnie, zapuszczając korzenie najpierw w zromanizowanych miastach. Na wsi, gdzie wpływy berberyjskie były silniejsze, wiara w Chrystusa zapanowała na dobre dopiero w początkach V w., po odejściu legionów. Jednak generalnie to Afryka, a nie Italia, była wtedy najsilniejszym ogniskiem chrześcijaństwa Zachodu. Wielkich ojców Kościoła oraz rzesze teologów, ascetów, dziewic, męczenników i męczennic wydawała tam z siebie zarówno Kartagina (Cyprian), jak i pomniejsze miasta (Augustyn, Perpetua i Felicyta).
W owym tyglu, obok nauki katolickiej, rozkwitały też liczne herezje, z arianizmem, manicheizmem i pelagianizmem na czele. Najliczniejsi byli jednak donatyści, zwolennicy poglądu, że biskupi, którzy w czasach prześladowań chrześcijaństwa przez pogańskich cesarzy z Rzymu nie dali wyraźnego świadectwa wiary, nie mogą więcej sprawować swoich urzędów. Rygoryzm donatystów szedł nawet dalej, eliminując ze wspólnoty wiernych właściwie wszystkich grzeszników. Tymczasem katolicy, patrząc realnie na świat, wierzyli w zbawczą moc przebaczenia i miłosierdzia.
Poza miastami donatyzm sprzągł się ze starymi, pogańskimi jeszcze wierzeniami Berberów. Powszechnym zjawiskiem byli tam tak zwani circumcelliones, mnisi-rozbójnicy, którzy napadali podróżnych z łacińskim okrzykiem „Laudate Deum!” („Chwalcie Pana!”). Circumcelliones nie używali mieczy, gdyż zabronił tego Jezus, ale za to posługiwali się rodzajem pałek, zwanym przez nich „izraelitkami”.
 
Czas próby
Podbój Wandalów był ciężkim doświadczeniem dla katolików, gdyż ten germański lud wyznawał arianizm, a przy tym słynął z nietolerancji. Królowie wandalscy tępili katolicyzm ogniem i mieczem, lecz mimo to wiara ciągle się odradzała. W tych warunkach, po wyniszczających wojnach, łacińsko-puniccy Afrykanie doczekali panowania Bizancjum.
Konstantynopol, wschodni Rzym, łączyła jeszcze wtedy wspólnota wyznania z miastem nad Tybrem, jednak Konstantynopol był daleko, a liczni pogańscy wrogowie blisko. W dodatku niejeden raz sami cesarze popadali w herezje. Wszystko to sprawiało, że życie tamtejszych katolików wymagało nieustannego dawania świadectwa. Ale to tylko wzmacniało afrykański Kościół.
W dobie naporu islamu osamotnieni Berberowie, pod wodzą egzarchy Grzegorza, zbuntowali się przeciw nie potrafiącemu ich obronić Bizancjum i ogłosili się niepodległym królestwem. Jednak niebawem Grzegorz został zabity w krwawej bitwie z muzułmanami, a nad całym krajem zapanował sztandar z półksiężycem. W 698 r. padła Kartagina, w 705 r. augustyńska Hippona. Były to już ostatnie punkty oporu.
Muzułmańscy najeźdźcy nie byli Arabami – ci pojawili się w Numidii dopiero w XI w. Byli to także Berberowie, tyle że koczownicy, wśród których przesłanie Mahometa rozprzestrzeniało się najszybciej. Po podboju dawnej rzymskiej Afryki dość szybko nawrócili na islam wszystkich kontestatorów katolicyzmu: manichejczyków, arian i pelagian, a nawet donatystów, którzy przecież uważali się za najwierniejszych z wiernych. Jednak samych katolików zostawiono w spokoju, prawem Koranu rozkazując im tylko płacić specjalny podatek. Zresztą muzułmanie, gdyby nawet chcieli, nie potrafiliby ich całkowicie ujarzmić: miejska cywilizacja, którą katolicy reprezentowali, zbyt mocno jeszcze przewyższała surową kulturę zdobywców zajmujących się wypasem wielbłądów.
Wykopaliska na ruinach Hippony (dziś jest to część miasta Annaba w Algierii) odsłoniły tam relikty dzielnicy chrześcijańskiej, dobrze prosperującej w pierwszych wiekach panowania islamu. Imponująca bazylika, z głównym wejściem zwróconym ku wschodowi, gdzie płomienne kazania głosił jeszcze św. Augustyn, nadal co niedziela gromadziła setki wiernych.
 
Powolny zanik
Prześladowania chrześcijan rozpoczęły się dopiero z nadejściem Arabów. Począwszy od XI w. także łacina, dotąd niepodzielnie królująca w miastach, zaczęła być stopniowo wypierana przez język arabski.
Jeszcze około 980 r. papież Benedykt VII wyświęcił na arcybiskupa Kartaginy niejakiego Jakuba, ale jest to już ostatni ślad bezpośrednich kontaktów pomiędzy Rzymem a dawną rzymską Afryką. Społeczność chrześcijan, pozbawiona łączności z Europą, topniała z pokolenia na pokolenie. Około 1050 r. działa tam jeszcze pięciu biskupów, pokolenie później – już tylko trzech. Sieć parafialna zachowała się jeszcze do XIII w.
Sami chrześcijanie przetrwali tam jeszcze dłużej. Ślady ich obecności można odnaleźć we wzmiankach o ostatnich wspólnotach posługujących się językiem łacińskim. Krótko po 1500 r. Berber Leon Afrykańczyk z Fezu (dzisiejsze Maroko), który przedostał się na Półwysep Apeniński, mógł bez większego trudu porozumieć się z mieszkańcami Italii. On też przekazał światu wiadomości o ostatnich chrześcijanach północnej Afryki.
Współcześni Berberowie są ludem muzułmańskim, zachowali jednak pamięć o chrześcijańskiej przeszłości. Wśród narodów islamu są chyba jedynymi, gdzie konwersja na chrześcijaństwo (przeważnie w obrządku katolickim) nie budzi większych negatywnych emocji, nie jest też bynajmniej czymś wyjątkowym.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki