Uniwersalne przygotowanie
Na początek warto odpowiedzieć sobie na dwa pytania: ile macie czasu na rozmowę oraz jak dużo masz do przekazania dziecku treści. W tym drugim pytaniu chodzi między innymi o to, czy potrzebujesz coś wyjaśnić dziecku, tak by rozumiało twój punkt widzenia, czy raczej skłonić do samodzielnego wysnucia pewnych wniosków. W zależności od tego będą przydatne różne metody (obrazuje to ilustracja – tęcza wyboru). Pamiętajmy, że im większa rola dziecka w wymyślaniu rozwiązania problemu, tym bardziej będzie skłonne do dotrzymania ustaleń.
Na każdy typ rozmowy warto wybrać spokojny moment (nie zaczynamy jej pięć minut przed ważnym wydarzeniem) i stworzyć miłą atmosferę. Można np. usiąść przy dziecku na kanapie, a nawet przytulić je na początku. Na pewno warto unikać atmosfery przesłuchania, która łatwo się pojawia w sytuacji, gdy dziecko siedzi, a rodzic nad nim stoi. Ważna uwaga – oboje odłóżcie na czas rozmowy telefony, odejdźcie od komputera, wyłączcie telewizor.
Monitorowanie procesu rozwiązania problemu
To szybka metoda, w której rola dorosłego ogranicza się do nakreślenia problemu i zachęcania do mówienia. Zajmuje niewiele czasu. Warto przygotować się do rozmowy tak, żeby dziecko widziało, że coś jest nie tylko problemem dla rodziców, ale i dla niego samego.
Przykład:
„Julka, potrzebuję twojej uwagi na pięć minut. Ostatnio potrzebowałam twojego dzienniczka, dlatego zajrzałam do biurka. Odkryłam tam nie tylko bałagan, ale upchnięty talerz z zaschniętymi kanapkami. To przyciąga robactwo, myślę, że nie chcesz mieć karaluchów w swoim pokoju. Chciałabym, żebyś w pięć minut wymyśliła kilka sposobów – co możesz od ręki zrobić, by zlikwidować bałagan w biurku”.
W dalszej części rozmowy nie sugerujemy rozwiązań, tylko wtrącamy słowa otuchy i wyrażenia świadczące o uważnym słuchaniu, np. „świetnie”, „dobry pomysł” itp. Ustalenia warto zapisać i uzgodnić ich weryfikację, np.: „dobrze, to za dwa dni porozmawiamy, jak ci idzie”.
Burza mózgów
To bardzo użyteczny rodzaj rozmowy, często skutkujący nieoczekiwanie dobrymi rozwiązaniami. W tę metodę możemy zaangażować wręcz całą rodzinę. Zasada jest prosta: przedstawiamy problem, potem wymyślamy sposoby rozwiązania, na końcu podejmujemy decyzję. Istota metody burzy mózgów polega na tym, że na etapie wymyślania sposobów rozwiązania należy puścić wodze fantazji. Na przykład rozmawiamy o tym, jak zmniejszyć bałagan w domu. Szykujemy kartki i zapisujemy wszystkie pomysły, jakie padną, nawet te najdziwniejsze: „Może każdy będzie miał swój ręcznik przy swoim łóżku, to odpadnie problem ręczników walających się po ziemi w łazience”. „A może będziemy mieć niewolnika, który za nas będzie zbierał ręczniki i śmieci”… Zapisujemy wszystkie! Na etapie zbierania pomysłów nie może być oceny typu: „e, to głupie”, dlatego, że nawet idiotyczny pomysł może kogoś natchnąć do lepszego, np. „a może każdy dba, by odwiesić swój ręcznik, ale jeśli zdarzy się, że zapomnimy, każdego dnia wieczorem ktoś ma rolę «niewolnika» i zbiera to, co leży na ziemi? Wyznaczymy dyżury na każdy dzień”.
Dopiero gdy wyprodukujemy wiele pomysłów (a gdy robimy burzę mózgów z dziećmi – tu można zaangażować także te młodsze – z pewnością będzie także wiele zabawnych pomysłów), wybieramy wspólnie te najbardziej realistyczne.
Dyskusja kierowana
To jest typowa wymiana zdań. Przedstawiam problem, potem rozmawiamy o jego rozwiązaniach. W dyskusji takiej warto zachować strukturę: najpierw zbieramy fakty, potem propozycje, na końcu dopiero robimy podsumowanie. Pilnujemy, by nie zmieniło się to w przerzucanie pretensjami, wyzwiskami itp. Przydatne zdania kierujące dyskusją to: „Co jeszcze jest ważne?”, „Co jeszcze można zrobić”, „Zmieniasz temat, rozmawiamy o…”, „Co w takim razie ustaliliśmy?”.
Dyskusja sokratejska
Zabiera najwięcej czasu, lecz jednocześnie jest najbardziej efektywna. Nazwa wywodzi się od Sokratesa, który tak kierował rozmową, by rozmówca sam doszedł do konstruktywnych wniosków (np. zauważył, że błądzi). Dwa podstawowe narzędzia to pytania i parafraza. Parafraza polega na tym, że własnymi słowami powtarzamy (w skrócie) to, co powiedział rozmówca, tak by uściślić argument. Parafraza jest dobrym punktem wyjścia do pytania. A jakie pytania warto zadawać? Przede wszystkim wyjaśniające:
„Co masz na myśli? Co rozumiesz przez… (np. sprawiedliwe rozwiązanie)? Czy dobrze rozumiem, że mówisz to… czy raczej to…? Czy zakładasz, że…?”.
Drugi rodzaj to pytania o dowody:
„Jaki masz dowód na to, że to prawda? Czy możesz podać przykład potwierdzający, że to co mówisz jest prawdą? A jak twoje opinie pasowałyby do takiego oto zdarzenia…? Co mogłoby cię skłonić do zmiany poglądu?”.
Trzeci przydatny rodzaj pytań dotyczy konsekwencji: „ Skoro założyłeś, że…, to co się zdarzy dalej? Gdy po raz kolejny pojawi się ten problem, co twoim zdaniem się wydarzy? Co cię skłania do takiego wniosku?”.
To najtrudniejszy rodzaj rozmowy. Wymaga opanowania (by nie dać się sprowokować, np. emocjonalnym oskarżeniom), cierpliwości i czasu. Za to przydaje się w sytuacjach, gdy próba przekazania informacji (np. „nie pójdziesz na imprezę”) spotka się z histerią czy buntem.
Nauczanie
Wracamy do metody najczęściej wykorzystywanej, określanej przez dzieci z reguły mianem „moralizującego kazania”. W niektórych (a nawet wielu) sytuacjach dziecko nie jest w stanie dojść samodzielnie do właściwego rozwiązania, bo zwyczajnie brakuje mu wiedzy lub doświadczenia. Wtedy rzeczywiście potrzebny jest „wykład”. Aby zwiększyć prawdopodobieństwo, że dziecko weźmie go sobie do serca, warto zacząć od zapewnienia o dobrych intencjach. Wracam do przykładu z Julką i kanapkami. „Kochanie, wiem, że utrzymanie porządku w biurku jest dla ciebie trudne. Właśnie dlatego chcę dać ci kilka wskazówek, które pomogą ogarnąć bałagan”. Gdy przedstawiamy rozwiązania – niech to będzie krótkie, konkretne, bez osławionego moralizowania. Jeśli jest możliwość, dajmy dziecku wybór – co zrobi lub co zrobi najpierw.
Demonstracja
Jest to prawie to samo co wykład, tylko słowom wyjaśnienia towarzyszy pokazanie, jak to zrobić.
W przykładzie z bałaganem Julki możemy wyjąć zawartość biurka i pokazać: „Przysuń tu kosz. Kosz jest najlepszym przyjacielem porządku. Oddzielimy na początek rzeczy niekompletne od kompletnych, np. wyrzucimy wszystkie wypisane długopisy i pisaki…”. Tam, gdzie jest to możliwe, po demonstracji powinno nastąpić samodzielne wykonanie zadania przez dziecko. Zawsze podsumujmy, pytając: „To co zrobisz następnym razem?” i chwaląc na koniec, by czuło, że jest kochane.
Wypróbuj różne sposoby
Oczywiście nie każda metoda będzie działać w stosunku do konkretnego dziecka. Z drugiej strony, przygotowując ten artykuł, uświadomiłam sobie, że sama mam swoje stałe i ograniczone metody rozmowy. Na przykład, że nigdy dotąd nie wykorzystałam burzy mózgów, mimo że stosowałam ją z powodzeniem w pracy i wiem, jak bardzo może być efektywna. Dlatego mam poczucie, że warto wypróbować różne sposoby. A nuż okaże się, że choć do tej pory mieliśmy wrażenie, że nasze słowa spływały po dziecku jak woda po kaczce, nasza pociecha weźmie sobie do serca rozwiązania domowych czy wychowawczych problemów.