Logo Przewdonik Katolicki

Z internetu nic nie znika

Bogna Białecka
FOT. TIPTOEE/FOTOLIA

Jakie fotografie umieszcza twoje dziecko w sieci? Nastolatkowie uważają przestrzeń wirtualną za naturalne uzupełnienie życia w realnym świecie, a jednocześnie mają problem z zachowaniem bezpiecznych granic i chronienia prywatności. Jak ich tego nauczyć?

Co roku we wrześniu w Warszawie odbywa się międzynarodowa konferencja Saferinternet, podczas której wychowawcy, nauczyciele i inne osoby pracujące z młodzieżą mogą poznać najnowsze trendy i badania dotyczące zachowań młodzieży w internecie. W tym roku moją uwagę przyciągnął szczególnie problem sekstingu – choć nie jest on zjawiskiem zupełnie nowym. Oznacza przesyłanie własnoręcznie robionych roznegliżowanych lub wręcz nagich zdjęć innym osobom za pośrednictwem sieci komórkowej i internetu. 
 
Z jaką skalą problemu mamy do czynienia?
Badania przeprowadzone kilka lat temu w Polsce przez NASK (Naukowa i Akademicka Sieć Komputerowa) pokazały, że ponad 25 proc. polskich nastolatków otrzymało tego rodzaju zdjęcia,
7,6 proc. wysłało takie zdjęcia swojemu chłopakowi/dziewczynie, a 4,3 proc. innym osobom.
Badania te wykazały też, że ponad 12 proc. nastolatków otrzymało propozycję rozebrania się podczas wideorozmowy, a prawie 2 proc. taką propozycję przyjęło. Co więcej, zdecydowanie częściej dziewczęta wysyłają swoje rozbierane zdjęcia chłopcom niż na odwrót.
Jeśli myślimy o tym racjonalnie, wydawać może się zdumiewające, że ktoś w ogóle uznaje taki pomysł za dobry. Czy ktokolwiek z nas zdecydowałby się rozebrać i wyjść nago na ulicę? Ekshibicjonizm jest zaburzeniem. Jednak niektórym osobom wydaje się, że przesłanie rozbieranej fotki wybrankowi serca jest OK.
 
Dlaczego młodzi to robią?
Dr Ethel Quayle z Uniwersytetu Edynburskiego wymieniła podczas konferencji najczęstsze przyczyny, dla których młodzież wymienia się tego typu zdjęciami. To przede wszystkim moda, uznawanie sekstingu za normalny element budowania relacji: trzymamy się za ręce, dajemy sobie całusa, chodzimy razem do kina i na imprezy, posyłamy sobie seksualne zdjęcia – takie elementy są w nowoczesnym pakiecie „chodzenia ze sobą”.
Inne powody to próba przypodobania się czy zdobycia popularności. Jednak aż 40 proc. nastolatków wysyła nagie zdjęcia, próbując zwrócić na siebie uwagę sympatii, traktując to jako element flirtu. W internecie można znaleźć nawet strony „edukacyjne” opisujące zasady bezpiecznego sekstingu. Co ciekawe, nawet tam widnieje ostrzeżenie, by nie wysyłać nagich zdjęć jako formy zwrócenia na siebie uwagi osoby, z którą nie jest się w związku. Taka forma flirtu szczególnie naraża autora zdjęcia na wyśmianie i poniżenie.
 
Jakie są skutki sekstingu?
Dr Quayle omówiła badania pokazujące, że osoby, które zdecydowały się na wysyłanie rozbieranych zdjęć, wielokrotnie częściej niż reszta populacji stają się ofiarami cyberprzemocy i przemocy w świecie rzeczywistym, szantażu oraz tzw. pornograficznej zemsty – gdy były chłopak czy dziewczyna upubliczniają intymne zdjęcia swojej/swojego „ex” w celu upokorzenia tej osoby.
Kolejny problem polega na tym, że nie istnieje coś takiego jak prywatne zdjęcie w sieci. Gdy nastolatka zdecyduje się zrobić sobie intymne zdjęcie telefonem komórkowym, jednak nie wysyła go nikomu, zdjęcie i tak może zostać upublicznione. Jeżeli korzysta z opcji przechowywania zdjęć w tzw. chmurze, to zdjęcie i tak ląduje w internecie. Jeśli jest typową nastolatką, używającą tego samego hasła do różnych usług, pierwszy lepszy złośliwy znajomy jest w stanie włamać się i obejrzeć te zdjęcia. Podobny los czeka fotografie, jeśli zgubi telefon, a nawet jeśli po wykasowaniu zawartości go odsprzeda. Całkiem sporo nabywców używanych telefonów bawi się w odzyskiwanie  wykasowanych przez poprzedniego właściciela danych.
Ten sam problem dotyczy zdjęć, które z założenia „same” znikają z sieci po określonym czasie (np. snapchat). Nastolatkowi może się wydawać, że po ich wybryku nie zostaje nawet ślad, jednak zdjęcia te też mogą zostać utrwalone za pomocą chociażby zrzutu ekranowego i przekazane dalej.
Rezultat? Bywa nim szantaż, gdy prześladowca domaga się kolejnych zdjęć czy filmów pod groźbą przekazania posiadanego materiału np. rodzicom. Nieroztropne dziewczyny wikłają się przez to coraz bardziej.
 
Rozmywanie granic
Wydawałoby się, że sprawa jest oczywista, a przekaz kierowany do nastolatków powinien być jednoznaczny: „Nie rób sobie rozbieranych zdjęć”. Jednak niezupełnie tak jest.
Podczas wspomnianej konferencji temat sekstingu omawiała też niemiecka prawniczka, Kira Pleschka. Wśród wymienionych przez nią rad dla rodziców (np. by rozmawiać z dziećmi o problemie czy ostrzegać przed bezrefleksyjnym pójściem za modą) znalazła się też wskazówka, by – jeśli mimo wszystko dziecko zdecyduje się na takie działania, doradzić mu robienie zdjęć, na których trudno je zidentyfikować. Innymi słowy, przekaz od rodziców miałby być taki: „jeśli wysyłasz komuś swe roznegliżowane zdjęcia, ukryj twarz”.
W materiałach edukacyjnych widać odejście od potępiania sekstingu jako jednoznacznie szkodliwego na rzecz przestrzegania przed „seksploatacją” (sextortion). Przekładając to na praktykę – jeśli dziewczyna wysyła swemu chłopcu intymne zdjęcia czy nawet film, jest to OK. Jeśli za jej zgodą pokaże to swoim kolegom – nadal jest to OK. Dopiero jeśli zacznie rozpowszechniać te materiały wbrew jej woli – jest to złe.
 
Jak przeciwdziałać?
Proponuję zupełnie inne podejście: takie, jakie mamy na przykład do papierosów. Żaden rodzic nie pozwoli dziecku na wypalenie papierosa „od czasu do czasu”. Mówimy wprost: „Nie pal, bo to jest szkodliwe”. Dlatego komunikujmy też wprost: „Nie rób sobie roznegliżowanych zdjęć!”.
Warto porozmawiać o tym, że każde z tych zdjęć może zostać upublicznione – nawet to niewysłane nikomu. A zatem każda z takich fotografii jest jak publiczne ukazanie tego, co intymne. Jednak podstawowa rzecz to rozmowa o motywacji. Porozmawiajmy z naszym nastoletnim dzieckiem o tym, dlaczego ktoś może w ogóle chcieć wysyłać takie zdjęcia.
W wielu przypadkach to odpowiedź dziewczyny na prośbę chłopca. Co możemy na podstawie takiej prośby powiedzieć o kimś, kto zamiast nawiązywania relacji przez rozmowę twarzą w twarz, patrzenia w oczy i wspólnego spędzania czasu chce oglądać intymne części ciała dziewczyny? Na pewno, że ją uprzedmiotawia, a jego wybranka nie interesuje go jako osoba, ale jako obiekt seksualny. Jeżeli rozmawiamy z synem, może okazać się, że pokazywanie kolegom intymnych zdjęć swej dziewczyny jest traktowane jako sposób zdobycia pozycji w grupie. Wtedy możemy go zapytać, czy naprawdę chce się przyjaźnić z ludźmi, którzy gotowi są kogoś poniżyć, byle zdobyć popularność.
 
Bezpieczne zdjęcia
Jeśli temat sekstingu wydaje nam się sam w sobie zbyt brutalny, możemy go wpleść w bardziej ogólną rozmowę o bezpiecznych zdjęciach. Warto uczulać dzieci na to, że jeśli robią sobie zdjęcia, powinny być one bezpieczne. A zatem z jednej strony takie, które spokojnie możemy pokazać własnej babci, z drugiej niezawierające niczego, co mogłoby zostać wykorzystane przez przestępcę. Na bezpiecznym zdjęciu nie ma np. karty kredytowej, adresu, przedmiotów wartościowych znajdujących się w domu. Bezpieczne zdjęcie może być zabawne, bo przecież nie chodzi o to, by pozbawić dzieci radości wygłupiania się, ale nie może zawierać niczego, co mogłoby stać się elementem szantażu czy przemocy. W tym momencie mamy szersze spektrum – dziecko wie, że nawet dla wygłupu nie będzie się fotografować z alkoholem czy udając, że zażywa narkotyki. Nie będzie uwieczniało ani przesyłało dalej aktów znęcania się nad kimś czy zdjęć naruszających własną lub czyjąś intymność.
 
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki