Logo Przewdonik Katolicki

Świeckość się radykalizuje

Piotr Zaremba
Fot. Magdalena Książek

Przed tygodniem pisałem o absurdach prawnych doktryn i praktyk współczesnego Zachodu i próbach ich przeszczepienia do Polski.

Żąda się od szkół katolickich, aby nie stawiały uczniom czy nauczycielom katolickich wymagań. Rekordy wymagają wszakże nowych rekordów. Jeśli rządzącej dziś Polską prawicy potrzeba było symbolu degeneracji starej Europy, dostarczono go.
Oto francuska Rada Stanu będąca czymś w rodzaju najwyższego sądu administracyjnego żąda od bretońskiej gminy Ploermel zdjęcia krzyża z pomnika Jana Pawła II. W przypadku takich konfliktów rozstrzyganych przed sądem wystarczy żądanie jednej „urażonej” osoby. Tu mechanizm wprowadziła w ruch, w jednym z bardziej tradycyjnych regionów Francji, Federacja Wolnomyślicieli.
Oczywiście Francja walczy o „świeckość” od dziesiątków lat, to tylko kolejny etap. Ale mamy też poczucie, że materializuje się pewna bardziej ogólna wizja wypchnięcia religii poza nawias życia społecznego. W wielu sferach jeden „słuszny kierunek”, w jakim podąża Europa, zaczął być podważany (albo „zakwestionował się sam”). Ale w innych wszystko toczy się po staremu, a nawet szybciej, bo gdy następują wstrząsy, wszyscy się radykalizują. Także liberalni sędziowie.
Dyskusja w tej sprawie prowadzona językiem liberalnej demokracji otwiera przed katolikami wiele pułapek. Powiesz, że poczucie „urażenia przez krzyż” jest subiektywne, oni odpowiedzą: a czymże innym jak wyrazem subiektywnego nastawienia jest żądanie ochrony uczuć religijnych. Choć skądinąd liberalna lewica coraz częściej dochodzi do kwestionowania sensu takiej ochrony. Odsyłam do polskiej debaty o przedstawieniu Klątwa.
Można odwoływać się do rzeczy niewymiernych, choćby do kulturowego dziedzictwa Europy, którego krzyż jest immanentną częścią. Wojna z tym dziedzictwem zdaje się podmywać wszystko, łącznie z systemem etycznym wiążącym także niewierzących. Można przypominać, że pomimo rozlicznych zbrodni popełnianych pod krzyżem, zawsze był on symbolem choćby miłosierdzia. Czy skończy się na wymazywaniu krzyża z karetek pogotowia i szpitali?
Nie tylko można, ale trzeba to mówić. Zarazem wobec inwazji racji osobistych nieprzyjaciół Pana Boga, katolicy miast finezyjnych argumentów zaczynają żądać od siebie samych większej asertywności. Muzułmanom by tak nie robili, zauważają.
Ale też warto na to spojrzeć nieco inaczej. Nagabywany przez konserwatywnych publicystów, że Kościół w Polsce jest zbyt lękliwy i grzeczny, abp Gądecki replikował podczas półoficjalnej dyskusji: „No właśnie dlatego, że my nie jesteśmy muzułmanami”.
Powtórzę: pod krzyżem popełniono niejeden grzech, także grzech fanatyzmu. Ale nieprzypadkowo to w świecie chrześcijańskim narodziła się idea praw człowieka i wolności sumienia. To tu pielęgnowano wolność wyrastającą wprost z religijnych nakazów dobroci i miłosierdzia, nieczynienia innemu tego, czego nie chce się dla siebie. Katolicyzm dopełnił to na dokładkę optymistyczną wizją wolnej woli.
To tu mógł się narodzić liberalizm i również wojujący laicyzm. Można powiedzieć, że religia stała się kolebką dla prądów nieprzyjaznych dla niej samej. Nie wyciągam z tego wniosków, że należy się z tymi prądami godzić. Możliwe nawet, że takie dość skomplikowane rozumowanie jest świetnym argumentem w obronie krzyża.
Dochodzi kontekst polski. Kiedy premier Szydło mówi o przeniesieniu pomnika do Polski, jestem gotów na chwilę wybaczyć jej partii zawłaszczanie państwa, centralizm i jątrzącą propagandę. I bez PiS można bronić krzyża. Ale obecny przechył w prawo to sygnał, że Polacy radzą sobie na razie z tym problemem.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki