Klub przeanalizował słowa samego prezydenta i jego doradców i wyciągnął wniosek, że przy okazji debaty na temat zmian w polskiej konstytucji, ośrodek prezydencki planuje wprowadzenie bardzo ciekawego rozwiązania – swego rodzaju bezpiecznika. Chodzi o pomysł ustaw organicznych – byłyby to takie przepisy, których zmiana w Sejmie wymagałaby zdobycia kwalifikowanej większości w Sejmie, np. większość 3/5 głosów. Pozwoliłoby to uniknąć sytuacji, w której partie po wygranych wyborach mogłyby de facto zmieniać najważniejsze rozwiązania ustrojowe, dysponując tylko zwykłą większością. Na przykład rozstrzygnięcia dotyczące praw i wolności obywatelskich czy szeroko rozumianej umowy społecznej – a więc systemu emerytalnego, kształtu systemu ochrony zdrowia itp., wymagałyby wyrwania się z partyjnej wojny i szukania większego konsensusu. Klub Jagielloński zwraca uwagę na wywiad prezydenckiego prawnika Pawła Muchy, który zauważył, że polska konstytucja aż w 150 przypadkach zawiera odesłania do ustaw szczegółowych. To zaś oznacza, że sprawy o znaczeniu ustrojowym, są rozstrzygane ustawą, wymagającą zwykłej większości.
Nie wiem, czy pomysł ustaw organicznych jest panaceum, które uleczy wszystkie bolączki polskiej polityki. Ale wydaje się ciekawym pomysłem na wyrwanie się z przekleństwa zupełnego upartyjnienia wszelkich dziedzin życia. Ostry spór polityczny wdziera się w kolejne sfery życia i w ramach podziałów partyjnych dzieli nie tylko polityków, ale całe społeczeństwo, rodziny, kolegów z pracy, a niekiedy nawet Kościół.
Ale ta propozycja niesie ze sobą też ryzyko. Przy mocnym konflikcie politycznym kolejne większości będą w pewien sposób ubezwłasnowolnione, bo do przeforsowania istotnych reform będzie jej potrzebne porozumienie z opozycją. A przecież zarówno w czasach rządów PO–PSL PiS był opozycją totalną, zaś koalicja traktowała ówczesną opozycję brutalnie, dziś zaś jest na odwrót – PiS traktuje opozycję jak kapral podwładnych, zaś opozycja krytykuje rząd za wszystko, co się dzieje w kraju, nawet za to, że świeci słońce albo pada deszcz.
Pytanie więc, czy wprowadzenie ustaw organicznych nie skończyłoby się podobnie jak znana z I Rzeczpospolitej zasada jednomyślności – której karykaturą stało się liberum veto. Ponieważ Rzeczpospolita była rządzona przez formalnie równą sobie szlachtę, która najbardziej obawiała się narzucenia przez króla zasad, które gwałciłyby wolności i równość szlachecką, głos jednego był w stanie doprowadzić do zerwania Sejmu. Jak pamiętamy liberum veto było jednym z mechanizmów, który doprowadził do upadku.