Logo Przewdonik Katolicki

To nie koniec świata

Kamila Tobolska
ILUSTRACJA AGNIESZKA SOZAŃSKA

Kolejny rok w tej samej klasie – dramat dla dziecka, rodzica, wychowawcy. Ale repetowanie może być szansą, bo sztuką jest umieć z popełnionych błędów wyciągać wnioski.


Człowiek sukcesu. Tak Norbert mówi dziś o sobie. Dlaczego? Po pierwsze, udana rodzina. Żona, miłość jeszcze z czasów studenckich i dwóch synów. Magda, która ma zresztą bardzo ambitną naturę, umie na męża wpłynąć. To dzięki niej skończył studia podyplomowe, i to niejedne. Pracodawcy docenili zapał i umiejętności Norberta. Został dyrektorem oddziału banku. Zupełnie niedawno stuknęła mu czterdziestka, a trochę wcześniej zamieszkał z rodziną w nowym domu.
– Gdyby ponad dwadzieścia lat temu ktoś mi powiedział, że tak może wyglądać moje życie, pewnie bym nie uwierzył – przyznaje. Był w trzeciej klasie liceum. Mieszkał w małym mieście na zachodzie kraju. Starszy brat nigdy nie miał problemów z nauką, „nauczył” rodziców, że dziecko radzi sobie w szkole samo. Młodsza siostra chodziła do przedszkola, była oczkiem w głowie mamy, a jeszcze bardziej taty. To może dlatego rodzice, zaangażowani też w swoje sprawy zawodowe, nie dopytywali licealisty o wyniki w nauce. – Przyjęli, że musi być dobrze, bo jestem zdolny. Owszem, nie miałem żadnych problemów, ale z matematyką i innymi przedmiotami ścisłymi. Języków nie cierpiałem, szczególnie rosyjskiego. Jakoś wcześniej się udawało, ale tamtego roku wpadała jedynka za jedynką. Rodzicom nie mówiłem, bo po co… – wspomina Norbert. Skończyło się tym, że nie dostał promocji do następnej klasy. – Nie było prosto. W wakacje chciałem się schować pod ziemię. Ale w końcu dotarło do mnie, że się stało. Że muszę wziąć się w garść i zrobić wszystko, żeby mieć liceum już za sobą – opowiada. Do matury dotarł już bez problemów. A potem były wymarzone studia. Nie dostał się na nie za pierwszym razem. Ale wiedział już, że takie przeszkody są do przejścia.
 
Skąd te problemy?
Niepowodzenia w nauce to stały element szkolnej rzeczywistości. I nie dotyczą one, rzecz jasna, tylko uczniów, ale także nauczycieli i rodziców. Choć oczywiście jedni bardziej, a drudzy mniej angażują się w temat. W czasach, kiedy większość szkół prowadzi e-dzienniki, w których, dzięki internetowi, rodzice mogą na bieżąco śledzić postępy dziecka, trudno przeoczyć słabe oceny. Wiedzieć jednak to jedno, a co innego reagować. – Problemy z nauką najczęściej wynikają z zaniedbań ze strony rodziców, którzy mniej interesują się dziećmi, także w sferze emocjonalnej. Często dorośli są skupieni na sobie czy na swoich trudnych relacjach małżeńskich – zauważa psychoterapeutka Aleksandra Bartkowska, która pracuje jako pedagog w jednym z renomowanych poznańskich liceów. Słabe wyniki pojawiają się także wtedy, gdy dziecko notorycznie nie chodzi do szkoły. – Takie zachowanie może być wyrazem buntu przeciwko rodzicom – dodaje Bartkowska. Kiedy uczeń ma ponad 50 proc. nieobecności, nie jest klasyfikowany w danym przedmiocie. Zupełnie inaczej wygląda sytuacja, gdy uczestnictwo w lekcjach uniemożliwia choroba. Można wtedy skorzystać z nauczania indywidualnego. Słabe oceny biorą się oczywiście także stąd, że dziecko po prostu się nie uczy. – Są uczniowie, do których nie dociera, że mogą z tego wyniknąć negatywne konsekwencje. Wydaje im się, że jakoś dadzą radę i się „prześlizgną”. Zdarza się też, że przyczyną niepowodzeń szkolnych jest jakaś trudna sytuacja w rodzinie. U młodszych dzieci z kolei konieczność powtarzania klasy może wynikać z niedojrzałości szkolnej – tłumaczy Małgorzata Szmania, pedagog szkolny w katolickim gimnazjum i liceum. – Wśród uczniów są też tzw. eksperymentatorzy, którzy próbują: „Przepuszczą mnie czy nie?”. Ale są też tacy, którzy ciężko pracują, a jednak im się nie udaje. Tak jest najczęściej w przypadku uczniów z lekką niepełnosprawnością intelektualną. W takiej sytuacji proponujemy rodzicom przeniesienie dziecka do klasy terapeutycznej, gdzie będzie mu po prostu łatwiej – przyznaje Aneta Biedrzycka, psycholog pracująca z młodzieżą w gimnazjum.
 
Nasze genialne dziecko
To, w jaki sposób rodzice pomogą dziecku przejść przez trudną sytuację związaną z niepowodzeniami szkolnymi, zależy od ich kompetencji i wrażliwości emocjonalnej. – Rodzice zawsze powinni towarzyszyć dziecku w przeżywaniu uczucia porażki. Nie robić z danej sytuacji dramatu, tylko postarać się zobaczyć błędy i zastanowić się, jak ich nie powtórzyć. Tymczasem często traktujemy dzieci jako przedłużenie naszej wartości. Czyli, jeśli moje dziecko dobrze się uczy, to jestem dobrym rodzicem. To niewłaściwe podejście – stwierdza Aleksandra Bartkowska, dopowiadając, że wielu rodziców żąda wręcz od swoich dzieci sukcesu. – Dzieci boją się więc mówić rodzicom o swoich niepowodzeniach i brną w kłamstwo. Tymczasem miarą tego, czy dziecko czuje się bezpiecznie z rodzicami, czy są między nimi prawidłowe relacje, jest to, czy wiedzą o jego niepowodzeniach i to na różnych polach. Także Małgorzata Szmania podkreśla, że rodzic powinien w mądry sposób wspierać dziecko. – Trzeba uczyć je od dzieciństwa radzenia sobie z porażką i tego, że nie zawsze się wygrywa. Może zacząć od tego, żeby nie zawsze dawać dziecku wygrywać w „Chińczyka”? – mówi z uśmiechem. Jak przyznaje, urzekła ją ostatnio opowiastka o Albercie Einsteinie. Ponoć kiedy wyrzucono go ze szkoły, do domu przyszedł list, w którym to wyjaśniano. Matka nie dała mu go do przeczytania, tylko sama przytoczyła jego treść mówiąc, że szkoła stwierdziła, iż nie może go już niczego nauczyć, bo jest geniuszem. Kiedy po latach ten list trafił w ręce Einsteina, okazało się, że napisano w nim, że w szkole nie ma dla niego już miejsca z powodu jego głupoty. – O to właśnie chodzi, żeby patrzeć na dziecko jak na geniusza – podpowiada Szmania. Aneta Biedrzycka proponuje z kolei aby, jeśli nasze dziecko ma problemy z nauką, rozważyć przeniesienie go do szkoły o mniejszych wymaganiach. – Tam zapewne lepiej się odnajdzie, a być może będzie nawet odnosiło sukcesy. Niekiedy rodzice popełniają błąd, kierując się przy wyborze szkoły własnymi aspiracjami, a nie tym, czy jest ona odpowiednia dla dziecka – zauważa. Na pewno warto pamiętać też, by w sytuacji, kiedy nie czujemy się na siłach samodzielnie poradzić sobie z trudnościami dziecka w nauce, skorzystać z pomocy specjalisty. Można jej szukać np. w poradniach psychologiczno-pedagogicznych. Niekoniecznie, jeśli jest to dla nas krępujące, we własnej miejscowości.
 
To zawsze dylemat
Spójrzmy też na temat powtarzania klasy z perspektywy nauczyciela. Zanim podejmie decyzję o wystawieniu oceny niedostatecznej, stosuje różne metody pomocy. Co więcej, w każdym przypadku najlepszych rozwiązań wspólnie poszukuje zespół nauczycieli uczący w klasie, do której uczęszcza zagrożona osoba, wraz ze szkolnym psychologiem i pedagogiem. Takie są przynajmniej zalecenia w pracy pedagogicznej i pozostaje nadzieja, że w większości szkół są one realizowane. Mariusz Wiśniewski, matematyk w jednej z wielkopolskich podstawówek, przyznaje, że w tych rozmowach uwzględnia się także sytuację panującą w domu danego dziecka i jego możliwości intelektualne. – Nigdy nie stawiam jedynek lekką ręką, to zawsze jest ogromny dylemat. Teraz mam na przykład uczennicę, nad którą się bardzo zastanawiam. Jest zagrożona z trzech przedmiotów i rozmawiamy z koleżankami i kolegami, czy ją zostawić i dać jej szansę na mniejsze zaległości, czy promować i obserwować, co się będzie z dzieckiem dalej działo? Wychowuje się w rozbitej rodzinie. Do tego jest emocjonalnie niedojrzała, odstaje od swoich koleżanek. Niedawno zmieniła szkołę i dopiero się zaaklimatyzowała w swojej klasie. O tym wszystkim staram się pamiętać, podejmując decyzję – opowiada. Kiedy dziecko ma ocenę niedostateczną z dwóch przedmiotów, może w sierpniu zdawać z nich poprawkę. – Moim zdaniem lepszym rozwiązaniem dla ucznia szkoły ponadgimnazjalnej jest powtórzenie klasy niż przygotowywanie się przez całe lato do poprawek. Jeśli przez tyle miesięcy roku szkolnego nie opanował materiału, to szkoda na to wakacji. A tak, w kolejnym roku będzie mógł gruntownie utrwalić wiedzę, tym bardziej że będzie mu potrzebna do zdania matury – wyjaśnia Małgorzata Szmania.
 
Uczeń z łatką
Nauczyciele starają się też, podejmując takie trudne decyzje, pamiętać, że każdy z uczniów funkcjonuje w grupie rówieśniczej. – Dzieci szybko wyciągają wnioski. Widzą, ten się nie uczy i przechodzi do następnej klasy i stwierdzają: „Po co się uczyć?”. Zostawienie kogoś na drugi rok jest więc lekcją dla innych. To jest tym ważniejsze, że dzieciom po prostu coraz mniej chce się uczyć – zauważa Wiśniewski. Jak wynika z jego obserwacji, zmiana klasy jest dla dziecka również szansą na odnalezienie się w innej roli. Tak było z uczniem szóstej klasy, Filipem. – W swojej poprzedniej klasie wdał się w towarzystwo, które nie miało na niego dobrego wpływu. Zaczął kombinować, fałszować podpisy rodziców i popalać papierosy. Rodzice nie mogli sobie z nim poradzić. Mówił im jedno, a robił drugie. Nauka była dla niego najmniej istotna, a że nie jest zdolny, jego rodzeństwo zresztą także ma problemy z nauką, zaczął łapać jedynki. Koledzy z paczki mieli trochę większe możliwości, więc przeszli do następnej klasy, a on musiał ją powtarzać. Ale okazało się, że na dobre mu to wyszło. Wyrwał się z tego towarzystwa. W nowej klasie ma już kolejnych kolegów, znacznie ciekawszych. To zresztą klasa składająca się z pracowitych dzieci, które chętnie podejmują razem różne działania. Zaprosiły do tego również Filipa i poczuł się potrzebny. Pozbył się też łatki „słabeusz”. Nie jest wprawdzie orłem, ale ma już oceny dostateczne – opowiada matematyk.
Podobnie jak Filipa, także w innych klasach w jego szkole dzieci życzliwie przyjmują osoby powtarzające rok. – Nigdy nie widziałem, żeby w takiej sytuacji klasa się dystansowała od nowego ucznia. Może to specyfika naszej małej szkoły, wszystkie dzieci i tak się tu znają. Ja sam łapię się na tym, że we wrześniu, po dwóch, trzech tygodniach nie pamiętam, że ktoś powtarza klasę. Nie stosuję wobec tych uczniów żadnej taryfy ulgowej– zapewnia Wiśniewski.
Oczywiście nie we wszystkich szkołach sytuacja tak wygląda. Każda z placówek ma swoją specyfikę i zdarza się, że dziecko długi czas funkcjonuje z łatką repetenta. Niekiedy sytuacja wymaga też, aby pomóc uczniowi w wejściu w nową klasę. Wtedy zajmują się tym wychowawca, psycholog i pedagog. Małgorzata Szmania stara się w pracy z młodymi ludźmi poprawiającymi klasę zachęcać ich np. do dobrego przygotowania się do nowego roku, założenia sobie jakiegoś planu i postawienia celu, który chcieliby osiągnąć.
 
To nie koniec świata
– Powtarzanie klasy to nie tragedia – stwierdza Aneta Biedrzycka. – Takie doświadczenie daje młodemu człowiekowi szansę na to, aby nauczył się większej odpowiedzialności za siebie, ale też uczy wyciągania wniosków i dostrzegania konsekwencji swojego postępowania. Obserwując drugorocznych uczniów, często widzę jak intensywniej, z większym zapałem pracują. Oczywiście nie wszyscy uczą się na swoich błędach. Dużo zależy tu od aspiracji danej osoby i tego, jak w domu traktowane są szkoła i nauka. Do tego, aby repetowanie postrzegać jako szansę, zachęca też Mariusz Wiśniewski. – Tłumaczę uczniom, że owszem, stracili rok, ale to nie koniec świata. Mówię im: „Kto cię będzie pytał w dorosłym życiu, jakie miałeś oceny? Idziesz do pracy i tam musisz ogarnąć swój zakres obowiązków”. Znam chłopaka, który nie miał nigdy czerwonego paska na świadectwie, a potem skończył studia, zrobił doktorat i jest dyrektorem szkoły. Tymczasem zdarza się, że dzieci mające czerwony pasek, nie radzą sobie w dorosłości. Bo pokonywanie trudności mobilizuje i uczy wielu rzeczy. Sam zresztą często wspominam uczniów, z którymi miałem problemy. Tych wzorowych nawet nie pamiętam.



Jak pomóc dziecku, które powtarza klasę
wskazówki dla rodziców
 
Towarzysz dziecku w przeżywaniu uczucia porażki, bądź zawsze przy nim. Sam postaraj się zaakceptować ten stan rzeczy.
 
Spróbuj zrozumieć, że jest mu trudno. Możesz przyznać się do swojej złości, ale nie pozwól, żeby ona zdominowała Wasze relacje.
 
Staraj się pokazać dziecku plusy tej sytuacji. Pamiętaj, że może ona je nauczyć odpowiedzialności i konsekwencji, które zaprocentują w dorosłym życiu.
 
Nie reaguj złością, nie wpędzaj dziecka w poczucie winy i nie wypominaj mu błędu na każdym kroku. Wspólnie poszukajcie przyczyn porażek, przedyskutujcie sytuację i spróbujcie wyciągnąć wnioski, jak można dziecku pomóc.
 
W kolejnym roku szkolnym pomagaj dziecku w nauce na miarę swoich możliwości, zauważaj każdy, nawet najmniejszy sukces. Wykorzystaj doświadczenie powtarzania klasy do budowania na nowo waszych więzi.
 
Przypilnuj, żeby dziecko sumiennie uczestniczyło w dodatkowych zajęciach wyrównujących wiedzę proponowanych przez szkołę.
 
Pozostawaj w kontakcie z nauczycielami, dopytuj ich o postępy swojego dziecka.
 
Jeśli zdecydujesz się na sięgnięcie po poradę specjalisty, psychologa lub pedagoga, pamiętaj, że rozmowa dziecka z nimi nie załatwi całej sprawy.
 

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki