Logo Przewdonik Katolicki

Lednica od kuchni

Kamila i Błażej Tobolscy
FOT. ROBERT WOŹNIAK.

Ojciec Wojciech Prus woła z Bramy Ryby: „Pytali mnie, jak ty im wytłumaczysz te puzzle? Wiem, jak wytłumaczę: Maryja układa z nami puzzle naszego życia!”. To Ona prowadzi nas też, byśmy mogli, jak mówi tegoroczne lednickie hasło, iść i kochać.

Dziesiątkę różańca i dwa duże kartonowe puzzle z rysunkiem stóp i serca każdy z nas ma już w plecaku. Tak w tym roku obdarowała nas Lednica, stawiając też przed nami zadanie. Kiedy już wrócimy do domu, mamy jeden z nich wręczyć wybranej osobie. Bo lednickie puzzle układają się w tajemnicę wspólnoty, w której każdy element jest potrzebny. Razem z prawie 80 tysiącami, na oblanych słońcem Polach Lednickich, w przeddzień Zesłania Ducha Świętego tańczymy, śpiewając: „Idź i kochaj!”. Gotowi na każdą niespodziankę, bo Lednica lubi zaskakiwać, mimo że jej scenariusz jest dokładnie zaplanowany. Duch Święty jest przecież bardzo kreatywny... Właśnie do programu organizatorzy musieli dołożyć... zaręczyny. Między tańcami jeden z lednickich tancerzy postanowił, biorąc wszystkich na świadków, zapytać swoją wybrankę, również tancerkę: „Czy wyjdziesz za mnie i uczynisz mnie najszczęśliwszym mężczyzną na świecie?”. Co można im powiedzieć? Idź i kochaj! Chwilę później – podczas spotkania dla dziennikarzy – słyszymy od o. Wojciecha Prusa: – Te niespodziewane oświadczyny zmieniły nam trochę znaczenie hasła, bo ono brzmi w tym momencie: „Idź i się oświadczaj!”. W naszych czasach, kiedy młodzi ludzie przesuwają w czasie decyzję o zaangażowaniu się na całe życie, to może być także ważne przesłanie, o którym nie pomyśleliśmy, przygotowując Lednicę – przyznaje. A przygotowuje ją cały sztab ludzi. Bo sama Lednica jest jak układanka z puzzli. Składa się z wielu elementów, które trzeba do siebie idealnie dopasować.
 
Ostatnia prosta
Środowy wieczór, do Lednicy zostało dziesięć dni. W jednej z sal poznańskiego klasztoru Dominikanów trwa spotkanie sztabu lednickiego. Siedząc przy długim stole, koordynatorzy wszystkich służb zdają raport ze stanu przygotowań. Z dużego portretu spogląda na wszystko o. Jan Góra. Swoje spotkania sztab rozpoczął już zresztą w październiku. Od kilku miesięcy odbywają się one już co tydzień. Teraz całość dopinana jest na ostatni guzik. Na ogromnym polu musi bowiem powstać cała infrastruktura, która pozwoli młodym bezpiecznie spędzić tu cały dzień i kawałek nocy. Wychodząc z klasztoru, zaglądamy jeszcze do „Oczka”. O. Wojciech w swojej kwaterze wciąż pracuje pochylony nad komputerem. – W tym roku jest mi trudniej niż w zeszłym, kiedy przejąłem Lednicę po o. Janie, który zdążył jeszcze wiele przygotować. Wciąż czekamy na przykład na wykonanie puzzli. Przyjadą pewnie dopiero kilka dni przed spotkaniem – przyznaje dominikanin. O hasła Lednicy na najbliższe lata jest jednak spokojny, bo zapiski zostawione przez o. Jana w notesie są świetną inspiracją. – To dzięki nim mamy w tym roku „Idź i kochaj!”. Oczywiście nawiązujemy też do splotu jubileuszy maryjnych. To Maryja jest bowiem cała „Idź i kochaj!”, czego wyraz daje, chociażby wyruszając do Elżbiety. Liczymy, że nas też nawiedzi i powtórzy młodym ludziom to, co powiedział im papież Franciszek w Krakowie: „Ty jesteś Zacheuszem”. Trzeba nam więc wybiec z domu i „wdrapać się na sykomorę”, żeby zobaczyć przechodzącego Jezusa.
 
Wszystko na swoim miejscu
W ostatnich dniach przed Lednicą na polu pojawia się coraz więcej wolontariuszy. Z dnia na dzień zapełnia się podłoga w ośrodku lednickim, gdzie nocują na karimatach. – Zaczynaliśmy z grupą 20 osób. W tej chwili jest nas ponad dwustu – mówi dzień przed spotkaniem Sebastian Kamiński, szef sztabu, który tu, na miejscu, koordynuje pracę wolontariuszy. Przed chwilą wysiadł zza kierownicy niebieskiego traktora. – Jak jest potrzeba, to działam na każdym polu – przyznaje z uśmiechem. – Właśnie rozwieźliśmy na miejsca ostatnie tablice informacyjne. Jest nieźle, nie mamy żadnych opóźnień. A zdarzało się, że dzień przed Lednicą musieliśmy pracować do czwartej w nocy. Dla całej Lednicy najtrudniejszy jest jednak moment, kiedy na końcu, gdy wszyscy przejdą już przez Bramę Rybę, my musimy szybko sprzątnąć całe pole. Trzeba wtedy wszystko, co przygotowywaliśmy przez tydzień, zdemontować dosłownie w ciągu kilku godzin, bo pierwsze tiry załadowane barierkami wyruszają już w niedzielę – tłumaczy Sebastian. Jego prawa ręka, Przemek Karbowiak, perfekcjonista z natury, dba o to, żeby wszystko było na swoim miejscu i we właściwym czasie. – Dużo jest do ogarnięcia, chociażby kwestia śmieci. Młodzi nieustannie „produkują” je podczas spotkania. Prawie trzystu „aniołów porządku” uwija się więc przez cały czas, zmieniając worki rozwieszone na kilkuset stojakach. Zanim nad Polami Lednickimi wstanie świt, wszystkie będą już w kontenerach – zapewnia. Do obozów ZHR i ZHP, usytuowanych za Bramą Rybą, zjeżdżają się już harcerze z całego kraju. Swój wolontariat rozpoczynają Mszą nad samym Jeziorem Lednickim. „Musisz stąd wyjechać z czymś więcej niż tylko ze zmęczeniem po służbie. Z czymś, co będzie zmieniało twoje życie i patrzenie na ludzi” – słyszą podczas niej. – Do naszej służby lednickiej zgłosiło się około tysiąca harcerzy. To rekordowa liczba. Z czego ona wynika? To zapewne dlatego, że wielu chciało jeszcze raz przeżyć taką służbę jak na Światowych Dniach Młodzieży, na które przeszkoliliśmy całe zastępy służb medycznych – tłumaczy Basia Sobieska, rzeczniczka prasowa ZHR. Harcerze nie tylko przyłączają się do służb ratunkowych, ale też podejmują na Lednicy sporo innych zadań. – Wskazujemy na przykład drogę do sektorów i czuwamy nad parkingiem. Mamy też służbę liturgiczno-honorową, nasi harcerze podążają w procesjach Drogą Trzeciego Tysiąclecia i pełnią wartę przy grobie o. Jana – dopowiada Jan Garnecki, zastępca rzeczniczki.
 
Ryba z przybraniem
W wieczór poprzedzający Spotkanie Młodych wzgórze, na którym stoi Brama Ryba, zaczyna nabierać barw. Właśnie dotarły tu tysiące kolorowych tulipanów. Stoki wzgórza „otulane” są białą tkaniną. Pikują ją ogromnymi gwoździami wbijanymi w ziemię wolontariusze przygotowujący scenografię. Od początków Lednicy kieruje nimi prof. Jędrzej Stępak, architekt krajobrazu z poznańskiego uniwersytetu. – W tym roku postanowiliśmy trochę odświeżyć dekoracje. Wycofaliśmy się z wikliny, a pojawiła się biel. Oświetlona nocą przez reflektory sprawi, że cały kopiec będzie mógł zmieniać barwy – wyjaśnia. A profesor zna się na rzeczy, bo był głównym odpowiedzialnym za dekoracje i wizualizacje na ŚDM w Częstochowie. Z o. Janem poznał się już dużo wcześniej, w Duszpasterstwie Akademickim. – Ojcu zależało, żeby scenografia Lednicy podkreślała naturę, ale nigdy nie mogła przysłonić samej liturgii i wyboru Chrystusa. Teraz musimy radzić już sobie bez niego. Chociaż niezupełnie. Kiedy coś mi nie wychodzi, zaraz go wzywam. I to naprawdę działa! – mówi z uśmiechem. O godzinie 22.00, już po wieczornej Mszy, wszyscy wolontariusze meldują się pod Bramą Rybą. To dla nich wyjątkowy moment, swoiste podziękowanie za ich dotychczasowy trud. Odbywa się wówczas generalna próba świateł i nagłośnienia pola. Jutro, kiedy tysiące młodych będą przeżywały Lednicę, oni ruszą na swoje stanowiska w różnych częściach pola. W sumie rozmaite służby będzie pełniło wówczas około 5 tys. osób.
 
Kanapki na skrzynkach
Sobota, wpół do czwartej nad ranem. Na lednickim parkingu pojawia się pierwszy autobus. To pielgrzymi z Warszawy, z parafii św. Barbary. Jako pierwsi docierają też pod recepcję. Chwilę po nich pojawiają się kolejne grupy. Wszyscy czekają, bo Pola Lednickie zostaną otwarte dopiero o ósmej. – Dzięki temu, że byliśmy tak wcześnie, udało nam się zająć miejsca z samego przodu pierwszego sektora – zaznacza Tomasz Sypniewski, katecheta, który przewodzi warszawskiej grupie. Jak przyznaje, zależy mu nie tylko na tym, żeby przywozić tu młodzież, ale samemu doświadczać radosnej wiary młodych ludzi. – Jestem na Lednicy piętnasty raz. To dla mnie umocnienie. Potrzebuję go, żeby w mojej pracy nie popaść w rutynę – stwierdza. Komu ofiaruje jeden ze swoich puzzli? – Temu, kogo podpowie mi Duch Święty. Od rana, po drugiej stronie Bramy Ryby, rozkręca się już ekipa namiotu gastronomicznego. To zaplecze, gdzie będą mogli nabrać sił goście specjalni Lednicy. „Od zawsze” prowadzi je Katarzyna Chojnowska-Burkietowicz, na co dzień pedagog. – Nigdy nie widzę Lednicy, a jedynie ją słyszę. Nawet nie umiem tańczyć tańców lednickich – żartuje. Pani Kasia wspomina, że wszystko zaczęło się od małego namiociku podczas drugiej Lednicy. – Kiedy o. Jan stwierdził w pewnym momencie, że jest głodny, dałam mu to, co miałam do jedzenia. Siedząc na skrzynkach w namiocie wojskowym, razem z nim kanapki jadł wtedy rektor jednej z poznańskich uczelni – opowiada. O. Jana poznała jeszcze w czasach studenckich. – Gdyby nie on, pewnie ominęłoby mnie tyle dobrych rzeczy... Tegoroczne hasło, to właściwie całe życie ojca. On zawsze po prostu szedł i nas kochał.
 
Nie skacz sam!
Na polach rozbrzmiewają kolejne pieśni lednickie. Od lat współtworzy je Agnieszka Chrostowska, wokalistka Siewców Lednicy. – Piszę je zawsze tak, żeby można się było nimi modlić. Wierzę, że nasze pieśni pomagają ludziom chwalić Boga. Ja sama czuję prowadzenie Ducha Świętego. O. Jan nauczył mnie tego, że dobry artysta nie czeka na natchnienie, ale siedzi i pracuje, a kiedy przychodzi natchnienie, dokonuje korekty. I tak staram się pracować, szukając inspiracji najpierw w Piśmie Świętym, a potem w słowach ojca – wyznaje. Specjalistą od tańców jest z kolei Kazek Hojna, lednicki wodzirej. Pod jego egidą tańczy w tym roku półtora tysiąca osób. – O. Jan powiedział mi kiedyś: „Nie możesz być żałosnym, starym facetem, który sam podskakuje”. Zacząłem więc zgarniać gdzie się da dziewczyny i chłopaków, żeby tańczyli na Lednicy. Z czasem wprowadziliśmy także tańce uwielbienia z flagami, żeby było jeszcze bardziej nas widać – wyjaśnia Kazek, który od wielu lat prowadzi też szkołę dla wodzirejów imprez bezalkoholowych. – Wykorzystuję tam tańce lednickie. Co więcej, tam Lednicą nawracam, bo trafiają do mnie różni ludzie. Zdarzyło mi się na przykład usłyszeć: „Słuchaj, przez dziewięć lat nie chodziłem do kościoła, a przez te tańce zacząłem”.
 
Lednickie Kresy
Kiedy wodzireje i tancerze porywają za sobą tłumy, na obrzeżach pól niektórzy młodzi zdaje się, jakby pomylili imprezy. To niestety stały element tego typu spotkań. Dlatego tak niezbędna jest tutaj posługa ewangelizatorów. To dziewczyny i chłopacy w niebieskich koszulkach z napisem na plecach: „Chcę ci powiedzieć, że miłość cię wybrała, więcej: Idź i kochaj!”. Delikatnie zagadują młodych, do których, jak wierzą, Bóg ich posyła. – Na tak zwanych Kresach Lednicy dzielimy się z nimi swoimi życiowymi doświadczeniami, nieraz bardzo trudnymi, i tym, jak Bóg nas przez nie przeprowadzał. Na koniec każdego takiego spotkania proponujemy modlitwę wstawienniczą – mówi Zuzanna Kalisz, koordynatorka ewangelizatorów na Lednicy, których w tym roku jest rekordowa liczba 220. – To głównie ludzie z różnych wspólnot z całej Polski, ale też klerycy. Zanim wyruszyliśmy na pola, wspólnie przeżyliśmy trzydniowe rekolekcje. To był czas doświadczenia Bożej miłości – tłumaczy nam w namiocie ewangelizatorów. Obok, w miejscu nazywanym Polem Spowiedzi, do księży ustawiają się kolejki młodych ludzi.
– Nikt z nas nie pójdzie kochać, jeśli najpierw sam nie zostanie obdarowany miłością. Dajcie się więc pokochać Bogu! – zaprasza bp Grzegorz Ryś podczas wieczornej Mszy św. na Polach Lednickich. Przewodniczy jej abp Stanisław Gądecki, a koncelebruje ponad tysiąc kapłanów.
 
Gorąca noc
Jest już bardzo ciemno, tym bardziej więc przykuwa uwagę rozświetlona Brama Ryba. Światło, taniec i modlitwa splatają się w jedno. Zanim wszystko przycichnie i rozpocznie się adoracja, o. Wojciech prosi tłumy: „Połóżmy dłoń na ramieniu osoby, która stoi po prawej stronie. Stwórzmy wielką lednicką rodzinę, takie lednickie puzzle. Módlmy się dla siebie nawzajem o Ducha Świętego. To Jego noc!”. To modlitewne czuwanie, ale też wszystko, co mogliśmy tu dzisiaj przeżyć, miało nas przygotować do tego, aby dokonać wyboru Chrystusa. Po raz kolejny już, albo też po raz pierwszy w życiu, tak naprawdę świadomie. Symbolicznym potwierdzeniem tej decyzji jest przejście przez Bramę Trzeciego Tysiąclecia. Jako ostatni przechodzą przez nią harcerze, którzy starają się do końca panować nad porządkiem i bezpieczeństwem. Pomimo że odczuwalny jest już chłód nocy, dla służb lednickich zaczyna się gorący czas...
 
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

  • awatar
    REP
    11.06.2017 r., godz. 21:47

    Byłem, polecam. Wycieczka dla ciała i ducha
    http://rithven.pl/

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki