Logo Przewdonik Katolicki

Zaprowadź wszystkie dusze do nieba…

ks. prof. Henryk Seweryniak, ks. dr Mirosław Tykfer, dr Monika Białkowska
FOT. WIKIPEDIA/PIXABAY. Ludzie wpatrujący się w cud słońca. Fatima 13.10.1917 r.

O objawieniach w Fatimie, ich związku z Lourdes i Salvatore Dalim rozmawiają ks. prof. Henryk Seweryniak, ks. dr Mirosław Tykfer i dr Monika Białkowska.

Monika Białkowska: – Będę trochę adwokatem diabła. Bóg już się objawił. W sposób doskonały zrobił w Jezusie Chrystusie – doskonalej zrobić tego już nie może. Fatima jest tylko objawieniem prywatnym. Wyjaśnia pewne treści, pogłębia, ale niczego nowego nie dodaje. Nikt nie ma obowiązku w te objawienia wierzyć. Kościół mówi tylko „jeśli chcesz i to ci pomoże, możesz to przyjąć. My jako Kościół nie mówimy «nie»”. To znaczy, że jeśli nie przejmę się fatimską rocznicą, to niczego na mojej drodze do zbawienia nie zmieni. Dlaczego więc mam się nią przejąć?
 
Ks. Mirosław Tykfer: – Kard. Ratzinger nazwał objawienia w Fatimie rodzajem proroctwa. Charyzmat proroctwa w Kościele nie ustał, a już św. Paweł pisał, że proroctwa nie można lekceważyć. Jeśli się gdzieś pojawia, nie znaczy, że trzeba w nie wierzyć, ale ignorować go nie powinniśmy.
 
M.B.: – Rozumiem, że mówimy o proroctwie w sensie biblijnym? O interpretowaniu bieżącej rzeczywistości w świetle słowa Bożego, a nie o prostym przepowiadaniu przyszłości?
 
M.T.: – Zdecydowanie. Maryja nie jest wróżką, która mówi, co na pewno się wydarzy. Jest raczej jak prorok, który przypomina, że źle postępując, sami siebie doprowadzamy do upadku. Prorok potrafi przewidywać skutki obecnego postępowania w przyszłości bardziej wnikliwie niż przeciętni ludzie wierzący, ponieważ żyje w bliskości z Bogiem. Cóż dopiero powiedzieć o bliskości i zrozumieniu woli Boga, jaką posiada Maryja. Dlatego właśnie Ona widzi, jakie niebezpieczeństwa kryją się w naszym dzisiejszym postępowaniu, a czego my możemy nie dostrzegać z odpowiednią ostrością. Maryja nie chce więc budzić lęku, ale wzywa do wzięcia odpowiedzialności za historię własną i świata, wzywa do modlitwy i pokuty, która zmieni przyszłość. Dzisiaj zresztą już widzimy, że proroctwo rzeczywiście się sprawdza.
 
M.B.: – Ale przecież w objawieniach fatimskich są same oczywistości. Pokutujcie, odmawiajcie różaniec, wizja piekła, wizja nieba, amen.
 
Ks. Henryk Seweryniak: – Oczywiście, że są oczywistości! Przecież Kościół nigdy nie uznałby objawień, gdyby nie były powtórzeniem Ewangelii, nie pozwalały jej lepiej zrozumieć! Ale zobacz, jest w nich coś, co sprawiało, że na przykład komuna strasznie się Fatimy bała. Miałem prymicje w 1975 r., załatwienie obrazków było wtedy wielkim problemem. Udało się przez jakąś daleką rodzinę z Włoch czy z Ameryki, przysłali te obrazki. Było wśród nich tysiąc takich z Matką Bożą z Fatimy. W seminarium mi powiedzieli: „Cenzura ci tego nie puści!”. Wtedy nawet obrazki prymicyjne musiały przejść przez cenzurę. Zdziwiłem się, dlaczego? „Bo to jest Fatima” – usłyszałem. Ich męczyła głównie zapowiedź związana z Rosją, żądanie jej poświęcenia Niepokalanemu Sercu Maryi i zapowiedź nawrócenia. Ten strach komuny był wtedy dla mnie ważnym znakiem. To były głupie, gierkowskie czasy, kiedy byliśmy przekonani, że to już nigdy nie upadnie, że tak będzie już wyglądał świat. I nie wiedzieliśmy, czy już naprawdę jesteśmy takim ciemnogrodem, za jaki nas uważali? A oni się bali zwyczajnych obrazków z Fatimą…
 
M.B.: – Ale puścili je?
 
H.S.: – Puścili. Cenzor się nie zorientował, że to Fatima i puścili. A ja się zacząłem tym interesować. Kiedy wiele lat później Jan Paweł II opublikował trzecią tajemnicę fatimską, ówczesny kardynał Ratzinger dał jej genialne teologiczne wyjaśnienie. Napisał piękną, prostą teologię objawień prywatnych. Wytłumaczył, co się dzieje w tej trzeciej tajemnicy. Ratzinger, który jest intelektualistą czystej wody, który potrafił powiedzieć, że nie umie się tak mistycznie modlić jak Jan Paweł II, że nie ma takich przeżyć – on to jednak spokojnie tłumaczy, racjonalnie i krok po kroku.
 
M.B.: – Znaczy: nie mam udawać, że jestem lepsza od Ratzingera i też próbować rozumieć, a nie patrzeć z wyższością jak na jakieś bajeczki? Zrozumiałam… Ale gdybym chciała się upierać i pytać o sedno, to gdzie ono jest? Co w tych pozornie oczywistych prawdach jest takiego, że tak was zachwyca?
 
M.T.: – Dzieci już podczas pierwszych spotkań zapytały Maryję, czy będą w niebie, i usłyszały, że tak. Wiedziały więc, że objawienie piekła ich nie dotyczyło. To było objawienie nie dla nich, ale dla świata. Maryja pokazuje im piekło, ale nie po to, by przestraszyć kogokolwiek. Nie po to, by pokazać, jak Bóg chce ukarać świat. Przeciwnie, i podkreśla to mocno kard. Ratzinger: Maryja pokazuje, w jakim kierunku świat sam zmierza! To jest obraz współczesnego piekła, do jakiego człowiek doprowadza sam siebie. Objawienia nie pokazują więc okrutnego Boga. Pokazują, że zbawcza miłość Boga jest silniejsza od zła, do którego zdolny jest człowiek.
 
M.B.: – Obraz piekła jako tło, na którym wyraźniej widać miłość Boga?
 
H.S.: – Tak. W świetle Bożej miłości widać wyraźnie, jak bez sensu jest zamykanie się przed życiodajnym światłem, jak bez sensu jest śmiertelne zamknięcie się przed Bogiem. Jak można chcieć odcięcia się od miłości? Jak można chcieć odciąć się od Boga? Tym właśnie jest piekło, które Maryja pokazała dzieciom…
 
M.T.: – Maryja dała dzieciom wgląd do nieba, poprzez światło i doświadczenie miłości. Dała im też wgląd w piekło, na poziomie symboli, które były dla nich zrozumiałe. Nie wolno więc traktować ich jak fotografię innej rzeczywistości. Symboliczny obraz piekła, które widziały dzieci, nadal jest tylko obrazem, zresztą przywołującym obrazy z Apokalipsy. One potrzebują więc interpretacji. Nie są widzeniem wprost jak piekło wygląda. Ale co ważne: doświadczenie blasku i mocy miłości, związanych z przyjściem Maryi zawsze było w odczuciu widzących dzieci silniejsze niż zło. Zawsze mocniej na nie oddziaływało niż wizja piekła. To nie był prosty wybór między dobrem a złem, między niebem a piekłem dla każdego człowieka. To było objawienie dobrej nowiny o tym, że wprawdzie istnieje zło, ale tak naprawdę Boża moc jest od niego większa.
 
M.B.: – Piekło istnieje, ale Szatan już przegrał ostateczną rozgrywkę. Do nas należy tylko stanąć teraz po właściwej stronie: po stronie wygranych, po stronie Boga. Po co w takim razie to wielkie wezwanie do pokuty? Nie wystarczy po prostu iść za Jezusem, tak zwyczajnie, każdego dnia? To nie jest wystarczająca droga zbawienia?
 
M.T.: – Maryja wezwała dzieci, żeby się modliły i pokutowały, ale nie tylko za siebie, ale za cały świat. Będę uparcie wracał do papieża Franciszka, bo on przecież mówi dokładnie to samo. To wezwanie do pokuty za świat oznacza, że nie idziemy do nieba sami. Zatroszczyć się o własne zbawienie to jeszcze za mało. Świętość polega na braterstwie. Maryja wzywa dzieci, żeby przejęły się całym światem.
 
H.S.: – Posłuchajcie tego, przecież to znamy na pamięć: „O mój Jezu, przebacz nam nasze grzechy, zachowaj nas od ognia piekielnego, zaprowadź wszystkie dusze do nieba i pomóż szczególnie tym, którzy najbardziej potrzebują Twojego miłosierdzia”. To jest modlitwa, której Maryja uczyła dzieci 13 lipca 1917 r. do odmawiania w łączności z różańcem. Moim zdaniem – serce tajemnicy fatimskiej i dlatego jedna z najczęstszych moich modlitw, piękna i fenomenalnie prosta. To nic innego, jak modlitwa solidarności z tymi wszystkimi, którzy się gdzieś pogrążają… Siedzę teraz nad średniowiecznymi księgami i czytam, jak to wyglądało już w XII w. W Środę Popielcową ekskomunikowani zaczynali pokutę, która miała zakończyć się w Wielki Czwartek. Ubrani w wory pokutne szli do ołtarza, a biskup szedł razem z nimi. I razem padali krzyżem przed ołtarzem. Już wtedy pokazywano nie tylko, jak ważna jest pokuta, ale też jakie znaczenie ma solidarność w pokucie!
 
M.T.: – W gruncie rzeczy przesłanie Fatimy wcale nie jest przesłaniem o strasznych grzesznikach, ale o biednych grzesznikach. Nie chodzi jednak o naiwne usprawiedliwianie sprawców zła. Przecież czasami jest to zło „wołające po pomstę do nieba”, jak mówi o nim Pismo Święte. Bywa zło tak intensywne, że wywołuje krzyk bólu i poczucia niesprawiedliwości. Jest wołaniem, aby ktoś tę sprawiedliwość wreszcie wymierzył. Maryja mówiąca o biednych grzesznikach przypomina nam jednak, że największe nieszczęście nie kryje się sercu ofiary, ale oprawcy. Gdy ktoś krzywdzi, początkowo wydaje się nieczułym zwycięzcą, któremu nic nie zagraża. Z czasem jednak odkrywa ciemność, która przenika jego serce i która jest prawdziwym przedsmakiem piekła. To jest właśnie największa bieda. Właśnie wobec tych, którzy zawinili Maryja woła o miłosierną miłość, o pokutę, która da im szansę wejścia na drogę oczyszczenia i zbawienia. Dokładnie to samo mówiła później s. Faustyna. To jest solidarność z grzesznikami, solidarność współczująca i miłosierna.
 
H.S.: – Jezu, przebacz nam nasze grzechy, zaprowadź wszystkie dusze do nieba. Wszystkie! Czego tu więcej szukać? Przecież to jest właśnie miłosierdzie! W tych objawieniach nie ma niczego strasznego. Wprawdzie sporo jest tych ogni, ale św. Franciszek również mówił, że widział pięknego Boga, którego nie sposób opowiedzieć i że ten Bóg jest smutny – bo miłość nie jest kochana. I bardzo pragnął tego Boga pocieszyć…
 
M.T.: – Mamy jakiś opór wobec mówienia, że wszyscy mają być zbawieni. Boimy się, że to może być heretycki pogląd. Problem w tym, że wszyscy ci, którzy oburzają się na takie mówienie, jednocześnie w czasie każdej Mszy św. modlą się o zbawienie wszystkich. Modlą się też na różańcu i nie słyszą tego, że proszą: „zaprowadź wszystkie dusze do nieba”. Dla tych, których widzimy jako największych grzeszników, prosimy o szczególne miłosierdzie. To jest naprawdę przejmujące przesłanie, które nie jest twierdzeniem, że wszyscy będą zbawieni, ale że my, chrześcijanie, nosimy w sobie pragnienie, aby tak się stało.
 
M.B.: – Przejmujące. Ale czy niezbędne? Po co Maryja przychodzi nagle w XX w.? Co to Jej objawienie ma dopowiadać? Co pogłębiać? O co jesteśmy po nim mądrzejsi? Albo inaczej: jeśli nie muszę go przyjmować, a mogę – to jaką przyniesie mi korzyść?
 
M.T.: – Żeby na to odpowiedzieć, nie rozdzielałbym obu wielkich proroctw na nasze czasy, czyli Lourdes i Fatima. W Lourdes Maryja mówi: „Jestem Niepokalanie Poczęta”. Jestem czysta i kochająca i nie jest to moja zasługa, ale Bożej łaski, która zachowała mnie od grzechu pierworodnego. W Fatimie mówi: „Mam Niepokalane Serce”. Otrzymałam łaskę, ale też w wolności wybrałam tę drogę. Mamy więc w tych dwóch objawieniach pokazaną pełnię chrześcijańskiej świętości: dar łaski i odpowiedź wiary człowieka. To przecież nic innego, jak przepis na świętość!
 
M.B.: – Maryja w objawieniach mówi o ustanowieniu nabożeństwa do Jej Niepokalanego Serca. Mówi, że dzięki jego kultowi dusze unikną potępienia. Przypomina, że intencję kultu Niepokalanego Serca powinno być wynagrodzenie za grzechy ludzi. Urażona Maryja albo urażony Bóg domagają się ofiar? Trzeba ich przebłagać? Na tym ma polegać kult? Trochę pachnie pogaństwem…
 
M.T.: – To nie na tym polega, że będziemy przychodzić do kościoła i błagać, żeby się Bóg przestał gniewać. Maryja pokazała nam swoje Niepokalane Serce: swoją wiarę i swoją miłość. Kult powinien więc polegać na tym, żeby zbliżać do Niej nasze serca. Inaczej: żeby nasze serca stawały się podobne do Jej Serca. I żebyśmy ostatecznie przez Nią stawali się podobni do Chrystusa. To upodobnienie dotyczy przede wszystkim miłości i właśnie ta miłość w zjednoczeniu ze Zbawicielem zbawia świat. To jest zresztą pierwotne i najbardziej prawdziwe znaczenie kultu chrześcijańskiego w ogóle.
 
M.B.: – A jednak mam wciąż problem z całą tą fatimską otoczką. Wielkie procesje, świeczki, ręce wzniesione do góry, miliony kwiatków, wymuskane figurki. Do tego teraz wielkie rocznicowe obchody. Trudno mi się przez to przebić, żeby zobaczyć istotę, o której mówicie. Ta emfaza i pompatyczność są mało zachęcające.
 
H.S.: – Ależ oczywiście, że jestem przeciwko pompatyczności! Maryja była prostą, piękną dziewczyną, która miała świadomość tego, że została wybrana. Powiedziała Bogu: „Tak, zgadzam się”. A potem poszła do pastuszków, najprostszych z najprostszych. Potem jedni ludzie zrobili z tego kicz, inni komercję, ale jeśli Ratzinger się tego nie wstydził, to my tym bardziej nie powinniśmy! Trzeba tylko zachować proporcje: że Ewangelia jest w centrum wszystkiego, że Maryja jest służebnicą Ewangelii. Te dzieci przecież są teraz przez papieża Franciszka kanonizowane. Można pytać, dlaczego Ojciec Święty to robi. Ale przecież robi to świadomie. Ma wyczucie właśnie takiej prostoty, czystości, dziecięctwa.
 
M.T.: – Ja tę prostotę i pokorę Fatimy widzę w czymś jeszcze. Zobaczcie: dzieci z Fatimy rozumiały, że zostały im przekazane pewne treści, ale same nie chciały ich interpretować. One widziały, przeżywały, opowiadały, ale zrozumienie pozostawiały Kościołowi. Szczególnie Łucja tego pilnowała. Nie mówiła: „wy niczego nie rozumiecie, przecież to ja widziałam, to ja wiem!”. Zachowywała pewien dystans do wszystkiego, co się wydarzyło. Miała świadomość, że nie do niej należy ostatnie słowo. Ja dla siebie Fatimę odkryłem, pielgrzymując do Santiago de Compostela. Ominąłem ją wtedy, żeby nie nadkładać drogi – ale została mi w głowie. Jak mogłem tak po prostu przejść obok! A kiedy w końcu tam pojechałem, zobaczyłem wielką prostotę. Wbrew temu, co się może wydawać, tam naprawdę jest bardzo prosto. Sprzedaż figurek i różańców wyprowadzona jest daleko poza sanktuarium. Figura Maryi w kaplicy objawień oczyszczona jest z wszelkich wot, z całego przesytu. Fatima, jako bardzo prosty, ludowy przekaz może działaś bez tej całej otoczki. Do mnie ta prosta Fatima bardzo przemówiła.
 
M.B.: – Zastanawiam się tylko, do kogo jeszcze przemawia. Księża, parafie, pielgrzymki to jedno. Papież poświęcił Rosję Niepokalanemu Sercu, krótko potem rozpadło się ZSRR. Ale czy ktoś w świeckim świecie tak naprawdę przejmuje się tym, co powiedziała Maryja w Fatimie?
 
H.S.: – A znasz historię Salvadora Dali? Mało kto wie, że nawrócił się pod silnym wpływem objawień fatimskich. Przełom lat 40. i 50. to był czas, kiedy ludzie naprawdę przeżywali realne zagrożenie wojną atomową. Maryja jawiła się wtedy jako ta, która może świat ocalić. W 1947 r. Dali miał poprosić o. Berardiego, kapucyna, o egzorcyzm. I ten Dali, którego my mamy często za ekscentryka i wariata, odcina się od całej swojej wcześniejszej twórczości i zaczyna malować Chrystusa, zaczyna malować Maryję. Nazywa ten nowy nurt w swojej sztuce „nuklearnym mistycyzmem”. Konsekwentnie nazywa siebie „wiernym synem Kościoła katolickiego”, choć nie od razu zmienia ekstrawagancki styl życia. Tworzy Madonny Fatimskie, Madonny z rozpadających się atomów. Dla niego tajemnica Fatimy staje się odpowiedzią na to straszne zagrożenie dla świata, który może się rozpaść w jednej chwili. A potem tworzy takie arcydzieła, jak Chrystus św. Jana od Krzyża, w którym zawarta jest jedna z największych współczesnych chrystologii. Bierze kościelny ślub z wieloletnią partnerką. Zaczyna regularnie uczestniczyć we Mszy św. Spotyka się z s. Łucją, żeby namalować swoją słynną Wizję piekła. I umiera jako chrześcijanin, opatrzony sakramentami. I to wszystko dzieje się właśnie pod natchnieniem Fatimy! Tylko kto o tym wie? Kto o tym mówi? To wielka, nieopowiedziana historia!
 
M.B.: – No tak. I pewnie takich jest wiele… Nieopowiedziane, więc trochę zmarnowane historie. Nie pamiętamy, nie mówimy i sami robimy krzywdę objawieniom.
 
M.T.: – Ja najbardziej się boję czegoś innego. Nie tyle zapomnienia, ile uproszczenia i zbanalizowania. My, duchowni i świeccy, uważamy, że już wszystko na temat objawień fatimskich wiemy. Że już je rozumiemy. Jeśli będziemy twierdzić, że Maryja przyszła pogrozić nam palcem i powiedzieć: „Módlcie się, bo jak nie, to Pan Bóg was ukarze”; że przyszła przepowiedzieć przyszłość jak wróżka, dlatego ukrywa ją w dziwnych tajemnicach, to dopiero wtedy spłycimy i zmarnujemy całe piękno przesłania Fatimy.



ks. prof. Henryk Seweryniak prof. dr hab. teologii fundamentalnej, przewodniczący Stowarzyszenia Teologów Fundamentalnych w Polsce.
 
ks. dr Mirosław Tykfer doktor teologii fundamentalnej, redaktor naczelny Przewodnika Katolickiego.
 
dr Monika Białkowska doktor teologii fundamentalnej, dziennikarka Przewodnika Katolickiego.
 
 
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki