Kilkanaście dni temu minęła czterechsetna rocznica urodzin Pascala, myśliciela, apologety chrześcijaństwa, matematyka i fizyka, który od dawna fascynował i fascynuje nie tylko wierzących. Ot, choćby Boya-Żeleńskiego, który jeszcze przed wojną dokonał chyba najlepszego przekładu jego Myśli. Leszka Kołakowskiego również, i to od lat 50. aż po rozprawę Bóg nam nic nie jest dłużny z 2001 r. Gdzieś w połowie swojej drogi filozoficznej Kołakowski napisał o nim: „Do filozofów i filozofii z lekceważeniem się odnosił, niczego się nie spodziewał po ich dysputach… Mimo to żaden przegląd europejskiej filozofii nie może pominąć tego pisarza, który zmarł, czterdziestki nie dożywszy. Najważniejszy jego tekst znany jako Myśli i pośmiertnie wydany zdawać się może zbiorem nieuporządkowanych zapisków, skąd znakomite, nieraz olśniewające uwagi czytelnicy europejscy przez prawie trzy i pół stulecia łowili. W dwóch całkiem do siebie nieprzystających, chociaż jak sądził, logicznie niesprzecznych wzajem dziedzinach myśl jego się obracała. Jedną była matematyka i fizyka teoretyczna, drugą – sprawa wiary i sprawa losu ludzkiego, jakim go wiara widzi i jakim jest bez wiary”.
Pascal w nauczaniu papieży
Choć Aleksander VII w XVII w. potępił Prowincjałki Pascala, genialny Francuz nie przestaje fascynować również wielkich papieży ostatnich czasów. To do jednej z jego Myśli (729) odwoływał się Jan Paweł II, gdy powtarzał: „człowieka nie można do końca zrozumieć bez Chrystusa”. Myśl ta brzmi (zacytuje ją również Franciszek): „Nie tylko nie znamy Boga inaczej niż przez Jezusa Chrystusa, ale i siebie samych znamy jedynie przez Jezusa Chrystusa; znamy życie i śmierć jedynie przez Jezusa Chrystusa. Poza Jezusem Chrystusem nie wiemy ani co to nasze życie, ani śmierć, ani Bóg, ani my sami. Tak więc bez Pisma, które ma za jedyny przedmiot Jezusa Chrystusa, nie znamy nic i widzimy jedynie ciemności”.
Benedykt XVI zachęcał swoich niewierzących rozmówców (chwaliła się tym nawet Oriana Fallaci po audiencji w 2005 r.): jeśli nie potrafisz zaakceptować istnienia Boga, to przynajmniej staraj się żyć tak, jak gdyby On istniał. W słowach tych można widzieć jeszcze jedną, chyba najgłębszą, wersję słynnego „zakładu” Pascala (Myśl 496).
Papież Franciszek – jezuita, a jakby nie było z XVII-wiecznymi jezuitami Pascal debatował zażarcie – nie tylko zauważył rocznicę urodzin wielkiego Francuza, ale oddał mu listem apostolskim Sublimitas et miseria hominis („Wielkość i nędza człowieka”) osobisty hołd. To głęboka synteza tego, kim był Pascal jako chrześcijanin i co mówi on do nas dzisiaj.
Franciszek zakochany w Myślach
Prezentując dokument, kardynał José Tolentino de Mendonça, prefekt Dykasterii ds. Kultury i Edukacji, zdradził, że francuski geniusz jest latarnią „duchowej konstelacji” Franciszka, który zawsze był zakochany w Myślach, a niektóre z nich „zna i cytuje na pamięć”. Xavier Patier, francuski polityk i pisarz, zaznaczył, że papież kocha w Pascalu myśliciela otwartego na rzeczywistość i zaangażowanego w swój czas. Widzi w nim „towarzysza podróży, który towarzyszy nam w poszukiwaniu prawdziwego szczęścia”. Wolny i zbuntowany Pascal, o którym snuje narrację papież Bergoglio, przypomina jego samego: „opiera się pokusie wymachiwania wiarą jako niepodważalną pewnością” i stawia na miłość, nie negując rozumu.
Tytuł listu nawiązuje do analizy, od której Pascal właściwie rozpoczyna swoje największe dzieło – analizy człowieka jako istoty paradoksalnej. Jesteśmy rozpięci pomiędzy pragnieniem szczęśliwości a świadomością nędzy. Ostatecznie bowiem, czym jest człowiek w przyrodzie? – pyta myśliciel. „Nicością wobec nieskończoności, wszystkim wobec nicości, pośrodkiem między niczym a wszystkim”. „Żeglujemy po szerokim przestworzu, wciąż niepewni i chwiejni, popychani od jednego do drugiego krańca. Czegokolwiek chcielibyśmy się uczepić, wraz chwieje się to i oddala; a jeśli podążamy za tym, wymyka się, wyślizguje się i wiekuiście ulata […], pałamy żądzą znalezienia oparcia i ostatecznej podstawy, aby zbudować na niej wieżę wznoszącą się w nieskończoność; ale cały fundament trzaska i ziemia rozwiera się otchłanią” (Myśl 84). Co począć w takiej sytuacji? Porzucić rozum? Skapitulować? Nie, wprawdzie „człowiek jest tylko trzciną, najwątlejszą w przyrodzie, ale trzciną myślącą. Nie potrzeba, by cały wszechświat uzbroił się, aby go zmiażdżyć: mgła, kropla wody wystarczą, aby go zabić. Ale gdyby nawet wszechświat go zmiażdżył, człowiek byłby i tak czymś szlachetniejszym niż to, co go zabija, ponieważ wie, że umiera, i zna przewagę, którą wszechświat ma nad nim. Wszechświat nie wie nic o tym” (Myśl 264).
Portret Blaise'a Pascala (1623–1662) autorstwa François Quesnela | fot. Leonard de Selva/East News
Pascalina i inne wynalazki
Ciekawie Franciszek „czyta” życiorys Pascala. Ciekawie, bo dopytuje się filozofa o to, co ważne dla niego samego, „papieża konkretu życia”: o miłosierdzie, o wychowanie, o relację rozumu do całej reszty, o sztukę umierania, o wciąż powracający pelagianizm. Przypomina więc, że już trzy lata po narodzinach Błażeja zmarła jego matka. Wtedy to ojciec, Etienne, ceniony prawnik i erudyta, zdecydował się na samodzielne kształcenie trójki swoich dzieci. W 1632 r., widząc, że syn „wykazuje się wyjątkowym umysłem i wielką potrzebą prawdy”, przenosi się do Paryża, by tam stopniowo wprowadzać go w szeregi elity intelektualnej. Od siedemnastego roku życia Pascal znajdzie się już wśród najwybitniejszych umysłów swoich czasów. W wieku 19 lat będzie miał za sobą wiele odkryć naukowych i wynalazków – m.in. wynajdzie maszynę arytmetyczną, nazwaną później pascaliną – prababcię naszych kalkulatorów.
Franciszek nie wspomina wprawdzie największego bodaj odkrycia francuskiego geniusza w zakresie fizyki – „prawa Pascala”, ale zaznacza, że w jednym jest on do dziś niezwykłą inspiracją – przypomina „o wielkości ludzkiego rozumu i zaprasza do korzystania z niego w celu rozszyfrowywania otaczającego nas świata. L’esprit de géométrie, czyli umiejętność szczegółowego rozumienia działania rzeczy, będzie mu dobrze służyła przez całe życie, na co zwraca uwagę wybitny teolog Hans Urs von Balthasar: „Dzięki precyzji geometrii i nauk przyrodniczych [był] w stanie osiągnąć całkiem inną precyzję, tę, jaka istnieje w dziedzinie egzystencji i życia chrześcijańskiego”. To dlatego w stuleciu wielkich twórców postępu na wielu polach nauki (Bacon, Kartezjusz, Hobbes, Spinoza, Galileusz, Locke), którym „towarzyszył narastający sceptycyzm filozoficzny i religijny, Pascal okazał się niezmordowanym poszukiwaczem prawdy życia”.
Noc ognia
W nocy 23 listopada 1654 roku (datę tę, wraz z godziną – od 22.30 do 0.30 – zanotował dokładnie) Pascal przeżył „noc ognia”– mistyczną noc, którą opisał jako „Pamiątkę” (Memoriale) i zapis ten, dokonany na skrawku pergaminu, będzie odtąd nosił stale przy sobie, zaszyty w podszewce ubrania. Znajdzie go przypadkowo po śmierci myśliciela jego lokaj, porządkujący rzeczy po zmarłym. Pascal uznał – zaznacza papież – że było to przeżycie analogiczne do spotkania, które stało się fundamentalne dla całej historii objawienia i zbawienia. Chodzi o objawienie otrzymane w krzewie gorejącym przez Mojżesza. „OGIEŃ. Bóg Abrahama, Bóg Izaaka, Bóg Jakuba, a nie filozofów i uczonych. Pewność. Pewność. Uczucie. Radość. Pokój. Bóg Jezusa Chrystusa” – zapisał w porywie duchowego szczęścia filozof. Tak, skomentuje ten zapis papież, nasz Bóg nie jest bożkiem skomplikowanych konstrukcji matematycznych, fizycznych czy teologicznych. „Jest Bogiem wezwania, Bogiem, który jest pewnością, jest uczuciem, jest radością”. I ta boska radość stała się dla Pascala miejscem spowiedzi i modlitwy – komentuje dalej Ojciec Święty słowa myśliciela: „rozłączyłem się z Nim, odstąpiłem Go, wyparłem się, ukrzyżowałem”. Pascal wyznaje, że siłą, która pozwala zerwać z indyferentyzmem, zobojętnieniem i niemoralnością salonów paryskich (ich przedstawicieli nazywał „libertynami”), było doświadczenie miłości Boga osobowego, Jezusa Chrystusa, który wziął udział w naszej historii i nieustannie uczestniczy w naszym życiu.
La Pascaline, maszyna licząca skonstruowana przez Blaise'a Pascala oraz rysunki techniczne
fot. AKG - Images/Erich Lessing/East News
Rozum i serce
Memoriał – zapis „Nocy ognia” prowadzi Pascala do rozpoznania prymatu „porządku serca”. Owszem – cytuję najgłębszy w moim przekonaniu fragment papieskiego listu – jest „głęboko przywiązany do «racjonalności wiary w Boga», nie tylko dlatego, że «umysł nie może być zmuszony do wierzenia w to, co wie, że jest fałszywe», ale dlatego, że «jeżeli podepce się zasady rozumu, nasza religia będzie niedorzeczną i śmieszną». Ale, jeśli jednak wiara jest racjonalna, to jest ona również darem Boga i nie można jej narzucić: «Nie można rozumowi nakazać miłości, wyszczególniając po porządku przyczyny miłości; to byłoby niedorzeczne», zauważa Pascal ze swym wyszukanym humorem, kreśląc paralelę między ludzką miłością a sposobem, w jaki Bóg daje nam znaki. Nic bardziej niż miłość, «która się oferuje, ale się nie narzuca – miłość Boga nigdy się nie narzuca». Jezus dał świadectwo prawdzie (por. J 18, 37), ale «nie chciał narzucić jej siłą tym, którzy się jej sprzeciwiali». Dlatego «dość jest światła dla tych, którzy pragną widzieć, a dość ciemności dla tych, którzy trwają w przeciwnym usposobieniu»”.
Ani duch geometrii, ani rozumowanie filozoficzne nie pozwalają człowiekowi samemu dojść do jasnego postrzegania świata i samego siebie. Ten, kto pochyla się nad szczegółami swoich obliczeń, nie ma wizji całości, która pozwala mu „widzieć wszystkie zasady”. Jest to bowiem dziełem „serca”: „znamy prawdę nie tylko rozumem, ale także sercem”; istnieje porządek serca, które ma swoje racje. Głęboka wiara w ten porządek każe Pascalowi zaangażować się – podkreśla Franciszek – w stworzenie pierwszej w historii Paryża taniej sieci transportu publicznego, tzw. Carrosses à cinq sols. Każe mu także napisać w godzinie ostatniej choroby: „Jedynym przedmiotem Pisma świętego jest miłość”. Stworzyć poruszającą „Modlitwę o dobry użytek z chorób”. Postanowić: „jeśli lekarze mówią prawdę, a Bóg pozwoli mi wyzdrowieć z tej choroby, […] do końca życia nie będę miał innej pracy ani zajęcia niż służba ubogim”. Umierać pośród ubogich: „Skoro nie mogę przyjąć komunii w głowie [Jezusie Chrystusie], chciałbym przyjąć komunię w członkach”.
Jansenista?
List zamyka refleksja Franciszka na temat rzekomego jansenizmu Pascala. W wielkim skrócie: jansenizm to doktryna, w której podkreśla się zepsucie natury ludzkiej i ostry rygoryzm moralny, niechętny np. kultowi Serca Jezusowego czy Miłosierdzia Bożego. To dlatego janseniści zabraniali częstego przystępowania do Komunii, a zbawienie uzależniali właściwie od Boskiego wybrania, którego oznaką miałaby być moralna doskonałość. Franciszek wyraźnie broni francuskiego geniusza. Najpierw przypomina, że jedna z jego dwóch sióstr, Jacqueline, wstąpiła do opactwa cystersek w Port-Royal – centrum promieniowania teologii Corneliusa Jansena na ówczesny świat katolicki. Pascal pozostawał w zażyłych stosunkach z siostrą i po „nocy ognia” spędzał tu często rekolekcje, a nawet zamieszkiwał. Chociaż, zaznacza Franciszek, „nie należał do zgromadzenia z Port-Royal i nie był członkiem tego ugrupowania – jak pisał: «jestem sam [...] nie należę do Port-Royal» – został poproszony przez jansenistów, aby ich bronił, także ze względu na to, że posiadał ogromne umiejętności retoryczne. Uczynił to w roku 1656 i 1657, publikując serię osiemnastu listów, wspomnianych już Prowincjałek. Ojciec Święty nie ukrywa dalej, że wielki myśliciel nie zawsze stawał w nich po stronie katolickiej ortodoksji. Zauważa jednak, że jego tezy nie różnią się zbytnio od tez św. Augustyna z V wieku, kiedy ten walczył z pelagianami, twierdzącymi, że człowiek zbawia się przez swoje zasługi bez łaski Bożej. Przedstawia Pascala jako człowieka, który może nam dziś pomóc w walce z pokusą neopelagianizmu, by wszystko w wierze zależało od naszych własnych wysiłków. Tym, co papież szczególnie podkreśla, jest uczciwość i szczerość intencji Pascala w jego polemicznych listach przeciwko jezuitom. Papieska wypowiedź ma tutaj walor historyczny – zauważa Xavier Patier. Otwiera drzwi do beatyfikacji wielkiego Francuza.
Pamiętacie tę kluczową scenę filmu O północy w Paryżu, gdy główny bohater, Amerykanin Gil, uosobienie marzyciela naszych czasów, siada nocą na schodach jakiegoś kościoła stolicy Francji, zegar wybija dwunastą, nadjeżdża żółty Peugeot Landaulet i Gil zanurza się w świecie Montmartru szalonych lat dwudziestych? Nie jest to jednak „jakiś kościół”, tak jak żadne miejsce nie jest „jakieś” w filmie Woody’ego Allena. To kościół Saint-Etienne-du-Mont, w którym został pochowany Blaise Pascal, o czym informuje epitafium w jego wnętrzu. Historycznych schodów jest w Paryżu o wiele więcej niż te, prowadzące do „Świętego Szczepana na górze”. Może dziwny, genialny reżyser chciał nam coś przez swój wybór powiedzieć?