Spotkali się kilkanaście tygodni temu. On, czyli 29-letni Jarosław Fojut – ocierający się swego czasu o polską reprezentację, piłkarz znany z gry w ligach angielskich (szczególnie tych niższego szczebla), a od półtora roku opoka bloku defensywnego Pogoni Szczecin i On, czyli Robin Frolenko – cztery lata młodszy pływak, tenisista, jeździec. Połączyła ich pasja do sportu, kibicowskie serce oddane Pogoni, no i… zespół Downa Robina.
– Przez 29 lat nie pamiętam, bym kiedykolwiek spotkał się z osobą z zespołem Downa. Jedyne skojarzenie, jakie mam, to był Maciek z serialu Klan. Kiedy chodziliśmy do szkoły, wyzwiska „Maćku z Klanu” albo „ty downie” były na porządku dziennym. Sam nieraz tak kogoś wyzywałem, nieraz byłem też tak określany. Nazywając tak kogoś, nie zastanawiałem się, dlaczego ktoś ma zespół Downa i jaki to jest człowiek – przyznaje niezwykle szczerze przed kamerą Fojut. Przed kamerą, bo ledwie pigułkę z rodzącej się tygodniami między panami serdecznej relacji uchwycili pracujący dla stowarzyszenia Rodzin i Przyjaciół Dzieci z Zespołem Downa „Iskierka” Małgorzata Ochnicka i Wojciech Wysocki.
My Portowcy
Oglądając ponad 12-minutowy film, trudno się nie wzruszyć. Pokłady emocji, jakie wyzwala, są ogromne. Przez te ledwie kilkanaście minut towarzyszymy zawodowemu piłkarzowi i niepełnosprawnemu intelektualnie chłopakowi w rodzącej się zdrowej, męskiej relacji. Robin uczy Jarka gry w tenisa ziemnego, Jarek Robina słów hymnu Pogoni Szczecin My Portowcy. Wreszcie Jarek zaprasza Robina na mecz, na którym Robin zdziera gardło, dopingując przyjaciela. Wspólny trening, rzuty karne, gra komputerowa, masę dowcipnych docinków z obu stron. – Gdybym nie wiedział, że Robin ma zespół Downa, w życiu bym nie powiedział, że tak jest. Rzeczywiście niewyraźnie mówi, ale poza tym? Nasze relacje, rozmowy… po prostu normalny facet, który lubi sport – przyznaje Fojut, bijąc się w piersi: „Z jednej strony cieszę się z tej naszej znajomości, jestem nią zaszczycony, z drugiej jestem zażenowany, wspominając sytuacje, gdy nazywałem kogoś w ten sposób”.
Piłkarz mówi o metamorfozie, jaką przeżył. Mówi też o tym, że wraz z Robinem przyszli do szkoły właśnie po to, by osób widzących normalność w ludziach z zespołem Downa było więcej. – Poznając takie osoby, mając na temat ich choroby większą świadomość, możemy sprawić, że one poczują się wśród nas bardziej naturalnie i komfortowo – trafia w punkt filar Pogoni.
Boniek, Grosik i inni
Normalny facet, który lubi sport to był pomysł Małgorzaty Ochnickiej i Wojciecha Wysockiego który powstał podczas współpracy z Arkiem Bisem, twórcy projektu Trochę Inaczej (opisywanego już na łamach „Przewodnika” w nr 42), prywatnie taty Justynki, która trzy lata temu także urodziła się z zespołem Downa. Przypomnijmy, że jest to portal tworzony przez rodziców i dla rodziców wychowujących dzieci nie tylko z zespołem Downa, ale i autyzmem czy porażeniem mózgowym. Na Facebooku i portalu zamieszczają oni spisane historie życia, ale i krótkie etiudy filmowe. Wszystko po to by, jak mówi pan Arek, „pokazać, że życie z niepełnosprawnym intelektualnie dzieckiem nie jest ani czarne, ani różowe”. – Gdy dowiedziałem się, że Justynka ma zespół Downa, to w internecie znalazłem tylko informację na temat leków, rehabilitacji czy tego, jak zdobyć kartę parkingową. Brakowało mi tego, by ktoś mnie uspokoił, pokazał, jak będzie. Stąd ten portal, który nazywamy „internetowym przytuleniem” – wyjaśnia. To właśnie w jego ramach powstały cztery filmy. Ten z Jarkiem Fojutem jako drugi. Film okazał się niesamowitym sukcesem. Udostępnił go m.in. prezes PZPN Zbigniew Boniek, którego profil śledzi 650 tys. internautów. Gwiazdy piłkarskiej reprezentacji Polski – Kamil Grosicki czy Arkadiusz Milik – wyrażały szacunek dla Fojuta za to, co powiedział i zrobił. – Mimo że przez ograniczenia czasowe Gosia i Wojtek musieli wyciąć z niego wiele świetnych momentów: 1300 udostępnień, 4,5 tys. lajków i 3 tys. pozytywnych komentarzy, pokazuje, jak wielu ludzi poruszył. Zresztą w tych ostatnich nie brakuje szczerych wyznań, że pod wpływem słów Jarka ludzie postanowili się zmienić – mówi wzruszony pan Arek, dodając przy tym, że choć znany sportowiec był wabikiem, który zwrócił uwagę na akcję, to takiej reakcji nie byłoby, gdyby nie był on człowiekiem z otwartym sercem. – Nie jest problemem znalezienie kogoś, kto zagra w filmie swoją rolę, a potem wróci do swoich zajęć. Trzeba znaleźć kogoś z sercem. Z Jarkiem trafiliśmy w dziesiątkę – przyznaje.
Sto lizaków
– Pierwsze były lizaki – tłumaczy Arek Bis. Na filmie dwóch chłopaków z zespołem Downa z uśmiechem rozdaje przechodniom w centrum Szczecina lizaki. Reakcje na niespodziewany gest Łukasza i Krystiana są bardzo różne: początkowo nieufne, później, gdy mimo odrzucenia chłopaki się nie poddają – pełne życzliwości. Co ciekawe, pozytywne reakcje są domeną nastolatków. – To jest coś innego, ale inne nie znaczy złe. Mamy kolegę, ma inny kolor skóry, ale jest świetnym kolegą – mówi na filmie jeden z nich. Sto rozdanych w ciągu dwóch godzin lizaków i niezwykła determinacja niepełnosprawnych chłopaków to też dowód dla ich rodziców na to, że ich dzieci nie chcą specjalnego traktowania, że chcą czuć się normalnie.
– Świetnie pokazuje to też film o Ani, która w jednym z osiedlowych sklepów stanęła za ladą jako ekspedientka. Tym razem starsi mocno się zrehabilitowali – śmieje się pan Arek. Faktycznie, stali bywalcy sklepu nie traktują niepełnosprawnej Ani inaczej. Przez uprzejmą i fachową obsługę nawiązuje się wręcz nić sympatii między dziewczyną a klientami. Jedna z pań zaprosiła nawet Anię na kawę. – Nie spodziewałam się że ona się tak odnajdzie, naprawdę – mówi na filmie wzruszona pani Małgosia, mama Ani. Wielu z nas patrząc na niepełnosprawne intelektualnie dzieci, też się tego nie spodziewa…
*wypowiedzi Jarosława Fojuta pochodzą z filmu Normalny facet, który lubi sport