Myślę tu o rządowym projekcie „ustawy dezubekizacyjnej”, który w chwili pisania tego komentarza rozpatrywany jest przez Sejm. Biorąc pod uwagę, że projekt popiera większościowa PiS, przy wsparciu Kukiz-15, można uznać za praktycznie pewne, iż niedługo nabierze on mocy prawa.
Przyszła ustawa (po przegłosowaniu wejdzie w życie w listopadzie przyszłego roku) obniża emerytury i renty byłym funkcjonariuszom peerelowskiej Służby Bezpieczeństwa do poziomu średniej krajowej. Obecnie jest to niewiele ponad 2 tys. złotych w przypadku emerytury, zaś niewiele ponad półtora tysiąca w przypadku renty. Obniżka dotyczyć będzie 32 tys. osób. Spośród nich ponad setka pobiera dziś świadczenia rzędu 9-12 tys., zaś rzesza pozostałych również korzysta z comiesięcznych wypłat znacznie przekraczających średnią, którą otrzymuje polski emeryt lub rencista. Cięcie ma więc charakter radykalny.
Jest to też ruch wyrazisty. Pozbawia przywilejów klasę, która służyła zniewoleniu i prześladowaniu Polaków. Nie ma przy tym charakteru zemsty politycznej, nie jest karą – jak twierdzą obrońcy starego reżimu. Nikt przecież nie odbiera w całości byłym esbekom ich emerytur i rent, nie obniża ich także na przykład do wysokości najniższego świadczenia emerytalnego. Ustawa przyznaje słuszność jasnej zasadzie: w sprawiedliwym państwie renta byłego oprawcy nie może być ani o złotówkę wyższa niż renta jego ofiary (tu z konieczności symbolicznie uśredniona). Bo wysokość renty czy też emerytury konkretnego obywatela jest – przynajmniej w teorii – pochodną społecznego wymiaru oceny jego pracy. „Ustawa dezubekizacyjna” przywraca więc na tym polu fundamentalną hierarchię wartości.
Nie sposób powstrzymać się od refleksji, że jest to ustawa o 27 lat spóźniona – tyle bowiem lat liczy sobie wolna Polska. Podobne posunięcie przeprowadziliśmy już co prawda wcześniej, ale w sposób nieśmiały i niekonsekwentny. Ustawa z 2009 r. obniżała emerytury byłym esbekom, oni jednak w odpowiedzi masowo przeszli na renty inwalidzkie, które obniżce już nie podlegały. W ten sposób praktycznie wymknęli się prawu. Tu jednak nie chodzi o to, ile, ale – jak. Ustawa z 2009 r. działała w sposób techniczny, nie odwołując się do czytelnych zasad sprawiedliwości społecznej. Te czytelne zasady wprowadzamy dopiero teraz.