Rodacy Jana Pawła II odrzucają jego wskazania o uchodźcach i migrantach przy jednoczesnym ciągłym odwoływaniu się do papieskich nauk na temat rodziny – oskarżał nas przed miesiącem Andrea Tornielli. Dziś, po decyzjach, jakie powziął Episkopat w sprawie korytarzy humanitarnych, jesteśmy już w nieco innym miejscu. Sądzę, że teraz wybitny watykanista nie byłby już tak radykalny. Ale i tak jego ostra diagnoza powinna zmuszać do myślenia. Obchodzony 20 czerwca z inicjatywy ONZ Światowy Dzień Uchodźcy (Stolica Apostolska włączyła się w jego obchody w 1986 r.) to tylko dodatkowa ku temu okoliczność.
Zapomniany w ojczyźnie?
W obszernym artykule w portalu „Vatican Insider” Tornielli stwierdza, że obecny rząd w Warszawie „pospiesznie odłożył do lamusa i zapomniał” o dziedzictwie „pierwszego papieża z Europy Wschodniej”, grzebiąc jego nauczanie na temat uchodźców i migrantów. Autor krytykuje jednak nie tylko rządzących, lecz całe społeczeństwo, w tym także Kościół.
Nie ulega wątpliwości, iż troska o uchodźców i imigrantów wyraźnie leżała na sercu Janowi Pawłowi II. Nie mogło być zresztą inaczej, skoro zwłaszcza w uciskanych i wykluczanych chrześcijanin powinien widzieć oblicze samego Chrystusa.
Taka też jest wymowa tekstu włoskiego publicysty. Komentując bogatą panoramę wypowiedzi Jana Pawła II o migrantach i uchodźcach, Tornielli przypomina, że to właśnie Karol Wojtyła zapisał w ciągu lat swego pontyfikatu „ważne stronice dotyczące zjawiska migracji i ich przyczyn”. Tymczasem premier Beata Szydło, którą autor określa mianem „wielbicielki węgierskiego chrześcijanina Viktora Orbána i należącej do partii Jarosława Kaczyńskiego”, zdaje się w ogóle o tym nie pamiętać.
Autor powołuje się m.in. na orędzia Jana Pawła II na Światowy Dzień Migranta i Uchodźcy z lat 1985 i 1986. W pierwszym papież potępia wszelkie próby przyspieszania lub opóźniania integracji oraz dążenia do nacjonalistycznej, politycznej i społecznej dominacji nad imigrantami. W drugim przypomniał, że „Kościół podkreśla z mocą, iż dla państwa prawa troska o rodziny, zwłaszcza migrantów i uchodźców, zagrożone różnymi trudnościami, stanowi niepodważalny projekt priorytetowy”.
Pielgrzymka ze wszystkich stron
Pośród szeregu wypowiedzi Jana Pawła II Tornielli cytuje także jego słowa z 1998 r., że Święta Rodzina doświadczyła zjawiska emigracji i wygnania, gdy życie Jezusa było zagrożone.
Papież Wojtyła nawoływał również do przyjmowania niechrześcijan, np. w 1989 r., po upadku muru berlińskiego. Zachęcał wówczas, aby ich przyjęcie było serdeczne i bezinteresowne, by w ten sposób zachęcało przybyszów „do refleksji nad religią chrześcijańską i nad uzasadnieniem dla takiej wzorcowej miłości”.
Z kolei w 1998 r. papież stwierdził, że przyjęcie innego nie jest dla człowieka wierzącego wyłącznie filantropią ani naturalnym odruchem wobec bliźniego, ale czymś więcej, gdyż w każdej istocie ludzkiej należy spotykać Chrystusa, który chce być kochany i aby Mu służono w innych braciach.
Rok później Jan Paweł II zapewnił, że Kościół z samej swej natury jest solidarny ze światem migrantów, którzy ze swą różnorodnością językową, rasową, kulturową i w zwyczajach przypominają Kościołowi jego kondycję ludu pielgrzymującego ze wszystkich stron świata do ostatecznej Ojczyzny.
Papież uczył, że nikt nie powinien być niewrażliwy na warunki życia zastępów migrantów – podkreślił na zakończenie artykułu włoski watykanista. Jego zdaniem stanowisko Jana Pawła II jest dziś w ojczyźnie papieża zapomniane. Być może „zapomniane umyślnie” przez tych, którzy „także w Kościele chcieliby przedstawić słowa następcy, Franciszka, jako absolutną nowość” – konstatuje autor opiniotwórczego portalu.
Jan Paweł, Benedykt, Franciszek
Warto przypomnieć, że także Benedykt XVI jednoznacznie mówił o tym, jak ludzkie, zwłaszcza chrześcijańskie sumienie, winno reagować na los osób zmuszanych do opuszczenia ojczyzny. Na przykład 10 stycznia 2010 r. podczas modlitwy Anioł Pański: „Imigrant jest istotą ludzką, odmienną ze względu na pochodzenie, kulturę i tradycje, ale jest osobą, którą należy szanować, posiadającą prawa i obowiązki. (…) Problem jest nade wszystko ludzki! Wzywam do spojrzenia w twarz drugiego i odkrycia, że ma on duszę, historię i życie, i że Bóg miłuje go tak samo, jak mnie”.
Z wypowiedzi Franciszka można by ułożyć całą obszerną antologię przejmujących wypowiedzi na temat zobowiązań chrześcijanina wobec osób zmuszonych do życia na obczyźnie.
To prawda, że jednoznaczne wypowiedzi dwóch poprzedników Franciszka pochodziły z czasów sprzed ogromnego kryzysu migracyjnego, który dziś trapi Europę. Niepodobna jednak uważać, iż dziś mówiliby w sposób znacząco odmienny. Należy więc założyć, że moralny wydźwięk ich apeli zachowuje aktualność także dziś. A może nawet winien być traktowany z jeszcze większą powagą, skoro dramat uchodźstwa przekracza wielokrotnie skalę zjawiska z czasów Jana Pawła II (a nawet ze stosunkowo niedawnych czasów pontyfikatu Benedykta XVI). Dziś zarówno liczba uchodźców, jak i skala ich cierpień są zdecydowanie większe. Gdybyśmy więc dobrze przypomnieli sobie nauczanie Jana Pawła II (i Benedykta XVI), nie traktowalibyśmy słów Franciszka, jako „absolutnej nowości”. I tu Tornielli ma rację: próby wykazywania, że w sprawie uchodźców Franciszek przemawia jakimś nowym tonem i nie w duchu „naszego” papieża jest ewidentnym nadużyciem.
Korytarze humanitarne
Czy jednak uzasadniona jest teza watykanisty, że w kwestii uchodźców Polska grzebie nauczanie papieża Wojtyły? Nie jestem pewien. Nie takie to proste. A przede wszystkim nie sądzę, by obecnie czymś szczególnie istotnym było rozpamiętywanie, co i kiedy na temat złożonej jednak kwestii przyjmowania uchodźców powiedział dany polityk, publicysta czy biskup, jakie opinie wydawały partie i stowarzyszenia, a nawet jakie nastroje ujawniały kolejne badania opinii publicznej. Dziś, a konkretnie po ostatnim zebraniu polskiego Episkopatu (7–8 czerwca), mamy nieco odmienną sytuację, być może coś w rodzaju punktu zwrotnego w polskiej debacie na ten temat.
Oto bowiem biskupi opowiedzieli się za organizowaniem korytarzy humanitarnych dla uchodźców z Syrii, Jordanii i Libanu. Polegają one na przewożeniu samolotami niewielkich grup ludzi, którzy – po rozpoznaniu jeszcze tam ich sytuacji przez Caritas i po kontroli odpowiednich, polskich służb – dzięki specjalnym wizom humanitarnym przybywałyby do naszego kraju, trafiając pod opiekę zdeklarowanych wcześniej konkretnych osób czy instytucji. Idea korytarzy humanitarnych z powodzeniem jest praktykowana we Włoszech. Całą formułę wypracowała katolicka Wspólnota Sant'Egidio, a realizuje ją przy współpracy ze wspólnotami ewangelickimi. Tuż po decyzji biskupów Wspólnota wyraziła nadzieję, że propozycja Kościoła w Polsce dzięki porozumieniu z instytucjami państwowymi będzie mogła zostać zrealizowana najszybciej jak to możliwe. Ponowiła też apel skierowany do wszystkich państw europejskich, „aby skorzystały z tego cywilizowanego modelu, który sprzyja także łatwiejszej integracji uchodźców ze społeczeństwem”.
Kolejną proponowaną przez biskupów formą pomocy jest objęcie przez konkretne polskie rodziny, parafie i organizacje swoistego patronatu nad rodzinami w krajach ogarniętych wojną. Trzecia propozycja polega na współfinansowaniu wynajmu mieszkań przez rodziny, które po ucieczce ze swych domostw, szukają schronienia w krajach sąsiednich, takich jak Libia czy Jordania.
Czas płynie
„Wspólnota Kościoła musi pomagać tym, którzy uciekają przed śmiercią i prześladowaniem i groźbą utraty życia – nasze stanowisko jest tu niezmienne” – mówił po obradach Episkopatu bp Krzysztof Zadarko, delegat KEP ds. Imigracji. Rzeczywiście, taki głos słyszeliśmy od miesięcy. Jednak właśnie teraz przybrał postać trzech konkretnych propozycji pomocy. To bardzo ważny moment. Ale równie ważne jest, czy i na ile głos ten zyska społeczną aprobatę, odmieniając dość sceptyczną postawę społeczeństwa wobec uchodźców. Wydaje się, że jest na to szansa, bo idei korytarzy humanitarnych nie da się zrealizować bez zgody MSWiA oraz MSZ, poczucie bezpieczeństwa jest tu zatem gwarantowane. A to, jak się wydaje, jest głównym czynnikiem wpływającym na postrzeganie kwestii uchodźców.
W sprawie ewentualnego uruchomienia korytarzy humanitarnych sprawą kluczową będzie postawa rządu. Obecny na obradach Episkopatu wiceszef MSWiA Jakub Skiba powiedział w swoim wystąpieniu, że najskuteczniejszą i dającą największe szanse jest pomoc na miejscu. Nie sposób się z tym nie zgodzić, ale jak na razie setki tysięcy uciekinierów spod bomb szuka schronienia, koczując u bram Europy. Oby ich los nie stał się nigdy elementem politycznych kalkulacji. Czas płynie.