Jasno stawiała cel wychowania kobiet: „Obudzić w nich i rozwinąć życie umysłowe”. Sama tworzyła programy szkół dziewczęcych, budząc krytykę – ile przedmiotów niekobiecych: matematyka, geografia… To jedna z pierwszych kobiet prowadzących rekolekcje dla zakonnic i świeckich. Wprowadziła własne, poszerzone podręczniki do religii; choć miały aprobatę kościelną, wzbudzały zastrzeżenia konserwatywnych środowisk. Gdy oskarżono ją, że zachęca dziewczęta do czytania Biblii, wyjaśniła, że tak jak Najświętsza Panna rozważają Słowo Boże… Jako powołanie przedstawiała także małżeństwo i macierzyństwo. Kobiety nie miały praw wyborczych, a ona już je wychowywała jako obywatelki odpowiedzialne za społeczeństwo. Na Marcelinę Darowską, dziś błogosławioną, wielu ludzi patrzyło bez zrozumienia. Kard. Wyszyński podziwiając ją i szanując, zapisał: „straszna weredyczka”. Rzeczywiście, wyrażała się zdecydowanie.
Skuteczny duet
Urodziła się 16 stycznia 1827 r. na kresach Ukrainy. Ulubiona córka Jana i Maksymili Kotowiczów wychowała się na typowym dworze na Podolu. Zdolną nastolatkę o silnym charakterze wysłano do kosmopolitycznej pensji dla panien „dobrze urodzonych” w Odessie. Szwajcarka, protestantka, prowadziła szkołę wielonarodową i wielowyznaniową dla Rusinek, Ukrainek, Polek; prawosławnych, katoliczek i luteranek. Marcelina odziedziczyła urodę po matce, lubiła bale, a ojciec wprowadzał ją w zarządzanie majątkiem. Nigdy nie widziała zakonnicy, ale rozważała możliwość tej drogi. Z woli ojca wyszła za mąż za jednego z wytrwałych wielbicieli, Karola Darowskiego. W jej listach widać poczucie szczęścia i łaski Bożej. Po prawie trzech latach pojawił się tyfus; nagle zmarł mąż, później synek. Zrozpaczoną, osłabioną wdowę rodzina wysłała w podróż. W Rzymie Marcelina poznała Józefę Karską. Dwie kobiety tak różne, wychowane w zupełnie innych warunkach stworzyły nieoczekiwany duet, mocny i skuteczny. Wdowa i nieuleczalnie chora panna stały się fundamentem zupełnie nowej wspólnoty kobiecej.
Józefa Karska należała do najbardziej wykształconych kobiet Warszawy. Słuchała wykładów z historii, literatury, geografii, znała kilka języków obcych, należała do elity intelektualnej, nieraz niechętnej Kościołowi. Poznała tzw. entuzjastki, inspirowane przez Narcyzę Żmichowską, dyskutujące o edukacji i promocji kobiet. Upadek powstania listopadowego wręcz wymuszał emancypację kobiet – nagle zniknęli ojcowie, mężowie i bracia. Jedni zginęli, innych uwięziono lub zesłano. Rekwirowano majątki powstańców. Zabrakło żywicieli rodziny, upadały miejsca pracy. Pozostały kobiety, od których dotąd oczekiwano uległości i opieki nad dziećmi. Nie miały praw obywatelskich, pracowniczych, zawodu, a sytuacja rodzin pogarszała się z dnia na dzień. Józefa Karska widziała słabość kobiet, nikłe kwalifikacje nauczycielek, brak przygotowania żon i matek do czynnego życia w społeczeństwie. Chciała oprzeć wychowanie dziewcząt na wspólnocie zakonnej, która poświęci się wzmocnieniu pozycji kobiet w rodzinie i społeczeństwie. Do Rzymu przyjechała w ostatnim stadium gruźlicy. W niewiele od siebie młodszej Marcelinie znalazła duchową przyjaciółkę. Modliły się i omawiały potrzeby kobiet, możliwości kształcenia, przygotowania do przyjęcia odpowiedzialności za życie własne i bliskich. Plany popierali zmartwychwstańcy i środowisko emigracji polskiej. Karska umarła w Rzymie 11 października 1860 r. pełna nadziei i wiary. W poznanej ledwie sześć lat wcześniej Marcelinie, wychowanej na kresowym dworze, nieznającej dotąd życia zakonnego, bez doświadczenia pedagogicznego, dostrzegała kontynuatorkę swych planów. Wkrótce pojawiły się też pierwsze kandydatki do zgromadzenia. Wspólnota przybrała nazwę patronalną od Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, w której Marcelina widziała Arcydzieło Bożej mocy, Perłę stworzenia, Wodza i niezrównaną Matkę, Przewodniczkę pełną Ducha Świętego. Siostry określano jako niepokalanki.
Trzeźwa miłość
Marcelina wybrała miejsce domu zgromadzenia: Jazłowiec w diecezji lwowskiej. Trwały walki powstania styczniowego. Jesienią 1863 r. mała wspólnota otworzyła bez zabezpieczenia materialnego pierwszy zakład wychowawczy. W kraju panowała depresyjna atmosfera, gorzkie poczucie beznadziejności po upadku powstania, rozpad rodzin i bieda. Darowska wierzyła w podniesienie narodu nie przez walkę, a przez promocję kobiet wierzących, ich wychowanie i kształcenie, dzięki nim – wzmocnienie rodzin. Wzrastała liczba uczennic i niepokalanek. Matka Marcelina tworzyła nowe programy wychowania i nauczania z własnymi podręcznikami, kolejne szkoły z internatem w Niżnowie, Nowym Sączu, Słonimie, Szymanowie pod Warszawą… Jako wzór kobiecości ukazywała Najświętszą Pannę, czystą, piękną, mądrą, mocną. Zalecała lekturę Pisma Świętego, medytację, modlitwę i pracę nad sobą. Sama przeżywając doświadczenia mistyczne, podkreślała znaczenie rozumu i woli dla pogłębiania wiary, odrzucając sentymentalizm religijny. Utrzymywała osobiste relacje z siostrami i wychowankami, które tytułowały ją matką. Uznawała, że dla odrodzenia narodu potrzebne są kobiety wierzące, myślące, przyjmujące obowiązki, zaradne, cierpliwe, wymagające od siebie i innych.
Marcelina realistycznie oceniała sytuację kobiet, dostrzegała zmiany społeczne, nowe potrzeby kształcenia i usamodzielniania kobiet. Darowska wiedziała, że kojarzono ten trend ze środowiskami niechętnymi wobec Kościoła; znane były obawy rodzin pobożnych, że kształcenie dziewcząt oddali je od wiary. Matka Marcelina znalazła receptę: „Aby temu zapobiec, jaka rada? Oto dać im, czego pragną, w czystym, prawowiernym duchu. Wybrałam najwyżej i najgruntowniej wykształcone siostry, sprowadziłam najcenniejsze, źródłowe dzieła i powierzyłam im przygotowanie kursu wyższego nauk. To była kolebka naszych kursów”. Szczególny nacisk kładła założycielka niepokalanek na mądrość i rozum. Szanowała uczucia, wskazując na niebezpieczeństwo marzeń jako ucieczki od rzeczywistości: „rozsądek i trzeźwość mają być strażnikami czynów i uczuć”. Mówiła o trzeźwej miłości, trzeźwej pobożności; uczyła opanowania, szacunku do obowiązku, dojrzałości duchowej. Zachęcała do pracy nad sobą, kształtowania silnej woli, atmosfery pokoju i miłości, oparcia na Bogu; radziła: „podążaj za łaską”.
Światłe obywatelki
Marcelina Darowska uznawała, że brak szacunku do kobiet dowodzi upadku kultury i narodu. Nie zgadzała się na wykazywanie niższości kobiet, mówiła o ich oryginalności. Od niej przejął Jan Paweł II pojęcie geniuszu kobiety. Gdy narzeczone ślubowały posłuszeństwo mężom i od kobiet oczekiwano uległości, Matka Marcelina – sięgając do Biblii – uczyła, że „nie dość, by ciche i ukryte w biernym posłuszeństwie życie pędziły”, mają dla męża być towarzyszką życia, nie zabawką i cackiem do podziwiania. Chciała, by kobiety miały autorytet jako chrześcijańskie żony, matki, panie domu, obywatelki społeczeństwa, „by nie były w nim zerem, nie pasożytami, ale współpracownicami”. Podkreślała rolę matki domu – ma być „pobożną, ale nie dewotką!”, delikatnie, serdecznie i z szacunkiem wspierając domowników: „Ona jest pierwszym apostołem, pierwszym ewangelistą, pierwszym biskupem, pierwszym kapłanem”. Uczyła kobiety pewności siebie, umiejętności radzenia sobie w urzędach, zarządzania majątkiem, pracownikami. Umierając 5 stycznia 1911 r., zostawiła mocną wspólnotę, wykształcone siostry i wychowanki, stabilne domy, mądry system wychowawczy – i żywą pamięć o inspiratorce, współzałożycielce, Józefie Karskiej; nikt by jej nie wspominał, gdyby Marcelina nie zachowała pamięci duchowej więzi i przyjaźni. Rzeczywiście, umierająca Józefa miała rację. Marcelina Darowska została liderką szkół dziewcząt, wychowawczynią nauczycielek i uczennic, błogosławioną, wychowawczynią błogosławionych.